09 Gru 2011, Pią 0:39, PID: 282489
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Gru 2011, Pią 15:01 przez JakemJa.)
Bardzo dobrze jeżdżę, mam chyba prawie idealne wyczucie prędkości i odległości, największy problem sprawił mi egzamin teoretyczny...
Ci wszyscy ludzie dookoła, napisałem pierwszy a mimo to wyszedłem ostatni... Podchodziłem do niego o ile pamiętam 3 razy. Wszystko przez stres.
Dodam, że rozbiłem samochód po roku czasu, przez... fobie. Stojąc na skrzyżowaniu, a raczej próbując przekroczyć bardzo ruchliwą i wiecznie zakorkowaną ulice z pewnej bocznej nieznaczącej nic uliczki nie mogłem tego zrobić (przekroczyć jej) przez ograniczony widok od prawej strony z powodu ciężarówek i autobusów stojących w korku oraz jadących co chwilę od drugiej strony samochodów. Po kilku minutach gdy zaczęły gromadzić się za mną samochody dopadł mnie niemały stres "a co sobie oni pomyślą, że jestem jakimś zamułem, czemu ja tyle czasu nie wyjechałem i przeze mnie muszą stać", "pewnie zaraz zaczną trąbić, pootwierają okna w samochodach i zaczną się na mnie drzeć". Nie wytrzymałem, przestałem racjonalnie myśleć, wyłączył mi się zmysł kierowcy, nacisnąłem więc gaz i wyjechałem...
Uderzył we mnie w prawy przedni bok mały samochodzik, chyba był to bardzo stary model Opla Astry, miał do mnie tak blisko, że nie było drogi hamowania. Jego samochód do kasacji, mój na sprzedaż ze stratą wartości około 50%.
Dostałem 8 pkt karnych oraz 300 zł mandatu.
Gdyby nie idiotyczny, nie wytłumaczalny racjonalnie stres, w życiu nie zrobił bym czegoś takiego.
Tak na marginesie, nie bez powodu napisałem 'mały samochodzik", gdyby to był bus, autobus, tir lub ciężarówka zapewne nie mógłbym wam o tym tutaj napisać ponieważ byłbym już od dość dawna częścią atmosfery lub gleby.
Prawo jazdy mam od 2009 roku, czyli od 20 roku życia.
Ci wszyscy ludzie dookoła, napisałem pierwszy a mimo to wyszedłem ostatni... Podchodziłem do niego o ile pamiętam 3 razy. Wszystko przez stres.
Dodam, że rozbiłem samochód po roku czasu, przez... fobie. Stojąc na skrzyżowaniu, a raczej próbując przekroczyć bardzo ruchliwą i wiecznie zakorkowaną ulice z pewnej bocznej nieznaczącej nic uliczki nie mogłem tego zrobić (przekroczyć jej) przez ograniczony widok od prawej strony z powodu ciężarówek i autobusów stojących w korku oraz jadących co chwilę od drugiej strony samochodów. Po kilku minutach gdy zaczęły gromadzić się za mną samochody dopadł mnie niemały stres "a co sobie oni pomyślą, że jestem jakimś zamułem, czemu ja tyle czasu nie wyjechałem i przeze mnie muszą stać", "pewnie zaraz zaczną trąbić, pootwierają okna w samochodach i zaczną się na mnie drzeć". Nie wytrzymałem, przestałem racjonalnie myśleć, wyłączył mi się zmysł kierowcy, nacisnąłem więc gaz i wyjechałem...
Uderzył we mnie w prawy przedni bok mały samochodzik, chyba był to bardzo stary model Opla Astry, miał do mnie tak blisko, że nie było drogi hamowania. Jego samochód do kasacji, mój na sprzedaż ze stratą wartości około 50%.
Dostałem 8 pkt karnych oraz 300 zł mandatu.
Gdyby nie idiotyczny, nie wytłumaczalny racjonalnie stres, w życiu nie zrobił bym czegoś takiego.
Tak na marginesie, nie bez powodu napisałem 'mały samochodzik", gdyby to był bus, autobus, tir lub ciężarówka zapewne nie mógłbym wam o tym tutaj napisać ponieważ byłbym już od dość dawna częścią atmosfery lub gleby.
Prawo jazdy mam od 2009 roku, czyli od 20 roku życia.