09 Lis 2015, Pon 23:36, PID: 486672
Widzę, że wiesz o co mi chodzi. Dokładnie tak samo się czuję.. ludzie patrzą na mnie badawczo, jakby celowo próbowali mnie speszyć swoim nachalnym spojrzeniem i uda mi się to przetrwać tylko jak nie będę na to patrzeć, bo jak spojrzę to zapomnę kim jestem i co ja tu robię. Może ja jakoś dziwnie wyglądam? Ku%$a nie wiem no. Nie ze wszystkimi tak mam. Z niektórymi ludźmi czuję się w miarę swobodnie i tego nie doświadczam, ale z niektórymi czuję się jak to ładnie napisałaś jak kosmita! Zastanawiam się co w sobie takiego mają.. może zbytnią pewność siebie?
To określenie "kiedy coś zaczynam mówić i ktoś jakimś cudem to wychwyci" jest genialne. Gdyby grupa ludzi, powiedzmy 4 osoby coś zaczęła mówić, wszyscy na raz i wśród nich ja wszyscy by zostali dostrzeżeni oprócz mnie. Ja bym się musiała dopytać jakby już odpowiedziano na pytanie każdej z tych osób
Podobnie gdyby grupa ludzi siedziała przy stołach ustawionych w kółku, gdzieś w środku przerwa, a ja siedziałabym tuż przy tej dziurze tak, że gdyby chcieć zadać ludziom jakieś pytanie byłoby to idealne miejsce na zaczęcie odpytywania jestem w 100% pewna, że nie zaczęło by się ode mnie. Mnie by zostawiono do odpowiedzi na koniec. Ale gdyby na moim miejscu siedziała każda z osób z koła odpytywanie startowało by właśnie od niej.
Boże jak wy mnie rozumiecie. Myślałam, że tylko ja tak mam! Ja próbowałam to już analizować na wszystkie możliwe sposoby i nie umiem powiedzieć dlaczego. Musiał by mi ktoś z zewnątrz szczerze i bez zahamowań powiedzieć, ale z drugiej strony bałabym się chyba dowiedzieć prawdy. Mój tata wygląda groźnie, ja jestem do niego fizycznie podobna, może też wyglądam złowieszczo?
Tak mi się jeszcze przypomniało, że zawsze jak podnosiłam w szkole rękę żeby coś powiedzieć albo na jakimś kursie to prowadzący zawsze spoglądał na mnie jakoś od niechcenia i jakby w środku mówił "o ja pier%$le a ta co chce?".
To z wchodzeniem do pokoju osoby trzeciej też mam. Tak jakbym miała jakieś szanse z kimś pogadać tylko jak nie ma żadnej konkurencji. Jakbym każdy, dosłownie każdy był ode mnie ciekawszy i bardziej zajmujący albo jakby ta nowa osoba była odpoczynkiem i nadzieją mojego rozmówcy na uwolnienie się ode mnie. o_O
To określenie "kiedy coś zaczynam mówić i ktoś jakimś cudem to wychwyci" jest genialne. Gdyby grupa ludzi, powiedzmy 4 osoby coś zaczęła mówić, wszyscy na raz i wśród nich ja wszyscy by zostali dostrzeżeni oprócz mnie. Ja bym się musiała dopytać jakby już odpowiedziano na pytanie każdej z tych osób
Podobnie gdyby grupa ludzi siedziała przy stołach ustawionych w kółku, gdzieś w środku przerwa, a ja siedziałabym tuż przy tej dziurze tak, że gdyby chcieć zadać ludziom jakieś pytanie byłoby to idealne miejsce na zaczęcie odpytywania jestem w 100% pewna, że nie zaczęło by się ode mnie. Mnie by zostawiono do odpowiedzi na koniec. Ale gdyby na moim miejscu siedziała każda z osób z koła odpytywanie startowało by właśnie od niej.
niepotrzebny napisał(a):WielkiNos, pod każdym Twoim postem (oprócz zaburzeń odżywiania) mógłbym się podpisać
Mam podobnie, nie tyle z byciem niesłuchanym (to się zawiera w głębszym problemie), co byciem odrzucającym dla innych ludzi. Nie mam pojęcia skąd to się wzięło, czy coś w mojej postawie, sposobie bycia, sposobie mówienia, uśmiechu, tonie głosu, manierze jest ze mną nie tak.
Często też zauważam, że jak coś mówię do drugiej osoby, a do tego pokoju wchodzi trzecia- to tamta momentalnie odwraca wzrok ode mnie na tę trzecią osobę i w ten sposób kończymy naszą rozmowę.
Może brakuje Tobie- i przy okazji mi- charyzmy? mitycznego "tego czegoś"?
Boże jak wy mnie rozumiecie. Myślałam, że tylko ja tak mam! Ja próbowałam to już analizować na wszystkie możliwe sposoby i nie umiem powiedzieć dlaczego. Musiał by mi ktoś z zewnątrz szczerze i bez zahamowań powiedzieć, ale z drugiej strony bałabym się chyba dowiedzieć prawdy. Mój tata wygląda groźnie, ja jestem do niego fizycznie podobna, może też wyglądam złowieszczo?
Tak mi się jeszcze przypomniało, że zawsze jak podnosiłam w szkole rękę żeby coś powiedzieć albo na jakimś kursie to prowadzący zawsze spoglądał na mnie jakoś od niechcenia i jakby w środku mówił "o ja pier%$le a ta co chce?".
To z wchodzeniem do pokoju osoby trzeciej też mam. Tak jakbym miała jakieś szanse z kimś pogadać tylko jak nie ma żadnej konkurencji. Jakbym każdy, dosłownie każdy był ode mnie ciekawszy i bardziej zajmujący albo jakby ta nowa osoba była odpoczynkiem i nadzieją mojego rozmówcy na uwolnienie się ode mnie. o_O