05 Mar 2017, Nie 2:19, PID: 619019
Tego typu odczucia towarzyszyły mi od zawsze, przy czym podzieliłbym to na kilka "etapów":
1. Będąc dzieckiem, totalne niezrozumienie świata, zasad nim rządzących, tutaj bez rozdzielenia na rzeczywistość wykreowaną przez ludzi i naturę, wszystko było chaosem, w sumie było ciekawie. Ten etap przechodził każdy.
2. Przed poznaniem zjawiska introwertyzmu i innych psychologicznych pojęć, przekonanie o byciu jakimś absolutnym dziwadłem z innymi odczuciami niż inni, w sumie nawet po poznaniu tego pojęcia nadal się tak czułem, dopiero bliskie relacje z innymi introwertykami dały komunikat "pasujesz". Myślę, że ten etap też niczym oryginalnym nie jest.
3. Po rozpoczęciu studiów, przeprowadzce to większego miasta zacząłem zastanawiać się nad tzw. "systemem" - państwa, pieniądz, klasy społeczne, obyczaje i kultura, religie, edukacja, praca. Nie mogłem pojąć z tego nic więc zwróciłem się do natury, przeczytałem "Walden" i zrozumiałem pewne rzeczy, niestety w cywilizacji czułem i nadal czuję się jak dzikus z "Nowego wspaniałego świata". Chciałbym powiedzieć, że to ich problem, ale niestety to mój problem. Trochę masochizm.
4. Po epizodzie depresyjnym (a w zasadzie w jego trakcie) natrafienie na myśl pesymistyczną i przeczytanie "Spisku przeciwko ludzkiej rasie". Totalny mindfuck, absolutne zrozumienie, oświecenie wręcz - poczucie nierealności wszystkiego stało się faktem, wiedzą wręcz naukową. Tutaj można zadać pytanie, czy mając pojęcie o nierealności świata i siebie samego (!), można nadal czuć się dziwnie - można, a to przez obcowanie z istotami, które są święcie przekonane o realności swoich fikcji.
5. Dalsza wędrówka... Punkt poprzedni poprzez nadążanie za sprawami dnia codziennego bladnie a uwydatnia się punkt nr 3. Widok ulicy, bloków i zabieganych ludzi to naprawdę przerażające doświadczenie, codzienne, nie mogę uwierzyć, że to dzieje się naprawdę i że nie wyskoczy ktoś zaraz z okrzykiem "mamy cię!".
1. Będąc dzieckiem, totalne niezrozumienie świata, zasad nim rządzących, tutaj bez rozdzielenia na rzeczywistość wykreowaną przez ludzi i naturę, wszystko było chaosem, w sumie było ciekawie. Ten etap przechodził każdy.
2. Przed poznaniem zjawiska introwertyzmu i innych psychologicznych pojęć, przekonanie o byciu jakimś absolutnym dziwadłem z innymi odczuciami niż inni, w sumie nawet po poznaniu tego pojęcia nadal się tak czułem, dopiero bliskie relacje z innymi introwertykami dały komunikat "pasujesz". Myślę, że ten etap też niczym oryginalnym nie jest.
3. Po rozpoczęciu studiów, przeprowadzce to większego miasta zacząłem zastanawiać się nad tzw. "systemem" - państwa, pieniądz, klasy społeczne, obyczaje i kultura, religie, edukacja, praca. Nie mogłem pojąć z tego nic więc zwróciłem się do natury, przeczytałem "Walden" i zrozumiałem pewne rzeczy, niestety w cywilizacji czułem i nadal czuję się jak dzikus z "Nowego wspaniałego świata". Chciałbym powiedzieć, że to ich problem, ale niestety to mój problem. Trochę masochizm.
4. Po epizodzie depresyjnym (a w zasadzie w jego trakcie) natrafienie na myśl pesymistyczną i przeczytanie "Spisku przeciwko ludzkiej rasie". Totalny mindfuck, absolutne zrozumienie, oświecenie wręcz - poczucie nierealności wszystkiego stało się faktem, wiedzą wręcz naukową. Tutaj można zadać pytanie, czy mając pojęcie o nierealności świata i siebie samego (!), można nadal czuć się dziwnie - można, a to przez obcowanie z istotami, które są święcie przekonane o realności swoich fikcji.
5. Dalsza wędrówka... Punkt poprzedni poprzez nadążanie za sprawami dnia codziennego bladnie a uwydatnia się punkt nr 3. Widok ulicy, bloków i zabieganych ludzi to naprawdę przerażające doświadczenie, codzienne, nie mogę uwierzyć, że to dzieje się naprawdę i że nie wyskoczy ktoś zaraz z okrzykiem "mamy cię!".