19 Lip 2009, Nie 19:14, PID: 164622
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01 Lut 2010, Pon 15:26 przez krys840.)
Brałem leki przez rok, a ten rok był dla mnie tragiczny i miałem na jego przestrzeni całe spektrum różnych objawów i dziwactw. Za każdym razem, gdy miałem inne objawy dostawałem inny lek i tak w koło macieju, a każdy kolejny objaw był tak samo nieznośny i dezorganizujący życie. Dla mnie leczenie to mit, służący kontroli Ciebie i Twojego działania, który co najwyżej umieści Cię w szpitalu w krytycznym stanie albo zamknie tam na resztę życia, ponieważ nie można naprawić łatając dziury słabej jakości materiał, który i tak się rozleci z czasem. Współpraca z lekarzami jest jednak korzystna pod pewnym względem, bo ktoś bierze choćby częściowo odpowiedzialność za Ciebie i może umożliwić Ci alternatywę dla desperackich kroków np.przestępczości. Jeśli masz spędzić kilka miesięcy na L - 4 to lepiej, niż narażać się na frustracje i walkę bez zahamowań, poza tym, tak rodzi się subiektywne odczucie, że leki, które w tym czasie bierzesz działają. Zresztą dlaczego miałbyś mówić komuś, kto pozwoli Ci długimi miesiącami leczenia i psychoterapi żyć wolniej, gdzieś zdala od szarpaniny, że to co robią specjaliści, psychologowie i psychiatrzy jest złe. Sam zastanawiam się, czy nie brać leków, bo mam rentę socjalną, choć wiedzą, że ich nie przyjmuję i na tej podstawie również wydali mi orzeczenie o częściowej, okresowej niezdolności do pracy. Nie ma jakoś jednak teraz motywacji wybrać się do gabinetu. Współpraca z tymi ludźmi brzmi jednak lepiej niż walka z całym światem. Trzeba być liberałem.