22 Lip 2018, Nie 10:57, PID: 756067
Sorki, że odkopuję, ale ten swoisty kac właśnie mnie dopadł. I nie jest to takie rzadkie wbrew pozorom. Byłem wczoraj na spotkaniu klasowym po latach, którego się bałem jak cholera, bo nie chciałem słuchać tych wszystkich historii o wspaniałym wielkomiejskim życiu moich rówieśników. Z premedytacją przyszedłem godzinę później. Co prawda tragicznie nie było, bo z godziny na godzinę coraz bardziej w to wchodziłem, ale to było tak mało naturalne i nie moje, bo nigdy jakoś nie byłem częścią ich wielkiej paczki, ale tak się próbowałem zachowywać. Tanczylismy i śpiewaliśmy do rana, piliśmy, ale pijany nie byłem. To dziwne, bo wypiłem nawet sporo. Pod koniec, gdy wszyscy już byli zmęczeni i sobie tam gadali między sobą, ja siedziałem gdzieś pomiędzy i zastanawiałem się, co ja tu robię, że jestem tak beznadziejny w porównaniu do nich wszystkich - koleżanka pracująca w nieruchomościach, kolega z dobrą i rozwijającą pracą w jakimś korpo, kolega studiujący dwa fascynujące go kierunki, młodzi ludzie przeżywający przygody miłosne, podróżujący. Wszyscy znają się między sobą pomimo upływu lat, utrzymujący kontakt mimo rozproszenia geograficznego. Poczułem wtedy taki wielki wstyd za całe swoje istnienie, że chciałem jak najszybciej wrócić i zasnąć. Teraz wstałem i czuję się nie lepiej. Ciągle mam ich wszystkich w głowie i siebie grającego kogoś, kim nigdy wśród nich nie byłem, aby tylko się dobrze bawić, ale i tak odczuwajacego przez to wielki dyskomfort psychiczny. Już chyba nigdy więcej nie pójdę ba takie spotkanie. Mam też w sobie wielki żal do siebie, słuchając tych wszystkich wspomnień z dzieciństwa, że moje własne było w przeciwieństwie do ich pełne samotności, stresu, przesadnej posłuszności i społecznego lęku. Wiem, nie naprawię już tego, ale bardzo trudno mi to zaakceptować i żyć od tak inaczej. Jak wstanę, to pewnie pójdę na jakiś spacer, by sobie to wszystko poukładać, odświeżyć umysł muzyką w słuchawkach i może jako tako przestanę się dręczyć. Po prostu w takich momentach chyba dociera do mnie moje życie bez tego codziennego oszukiwania się, że jest dobrze.