26 Lis 2018, Pon 12:27, PID: 772932
Po niektórych lekach z grupy SSRI byłem pobudzony - np. po fluoksentynie a po paroksetynie chodziłem zamulony, wiecznie chciało mi się spać. Mógłbym spać po 12 h i tak się nie wysypiałem. Czasami dostawałem drgawek w trakcie zażywania SSRI oraz chudłem. Ale najbardziej zaszkodziły mi benzodiazepny. Skutki odczuwam do dziś. Nawrót padaczki, problemy endokrynologiczne których nigdy wcześniej nie miałem, zmiana osobowości, chwiejność emocjonalna, otępienie umysłowe, problemy z napięciem i siłą mięśni, zachowania agresywne - widać po mnie kiedy jestem na prochach bo po prostu mi odwala. Z jednej strony benzo (w moim przypadku Clonazepam) pomaga mi na fobię społeczną, ale co raz bardziej ryje mi banie. Na prawdę żałuję momentu w którym przekroczyłem próg gabinetu psychiatry, bo na własne życzenie zniszczyłem sobie życie, można było inaczej ten problem rozwiązać a ja wolałem pójść na skróty i maskować lęk przed ludźmi prochami.
Tak bardzo chciałbym być taki jak dawniej - wesoły, z poczuciem humoru, towarzyski, z pasjami, a nie taki jak obecnie - dosłownie obraz nędzy i rozpaczy. Otępiały, bez zainteresowań, niepotrafiący rozmawiać z ludźmi. Chociaż z tym ostatnim to sam nie wiem czy wina długiej izolacji od społeczeństwa czy wpływu prochów, możliwe że oba czynniki bo już na początku terapii lekami wszystko było mi obojętne i co raz mniej chciało mi się wychodzić do ludzi.
Tak bardzo chciałbym być taki jak dawniej - wesoły, z poczuciem humoru, towarzyski, z pasjami, a nie taki jak obecnie - dosłownie obraz nędzy i rozpaczy. Otępiały, bez zainteresowań, niepotrafiący rozmawiać z ludźmi. Chociaż z tym ostatnim to sam nie wiem czy wina długiej izolacji od społeczeństwa czy wpływu prochów, możliwe że oba czynniki bo już na początku terapii lekami wszystko było mi obojętne i co raz mniej chciało mi się wychodzić do ludzi.