09 Kwi 2009, Czw 23:33, PID: 139422
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 09 Kwi 2009, Czw 23:35 przez camellia.)
Kiedy w końcu, po kilku latach walki z depresją, udało mi się zawitać w gabinecie psychiatry, dostałam Wellbutrin 150 mg. Brałam go trochę ponad miesiąc, ale efekt był taki, że byłam strasznie rozdrażniona, nerwowa, a deprecha trzymała się mnie jak rzep psiego ogona. Praktycznie zero działania. Nawet na wieczornym spacerze z psem ryczałam jak nienormalna i wyzywałam (w myślach) ludzi, których mijałam. Samopoczucie tragiczne. Podwojona dawka leku również nie dawała pozytywnych rezultatów.
Udałam się ponownie do psychiatry. Dostałam receptę na Venlectine 37,5 mg. Wykupiłam ten cudowny lek i biorę go już prawie trzy tygodnie (2 tabletki dziennie). Jest zdecydowanie lepiej niż po Wellbutrinie. Odkąd biorę wenlafaksynkę, w ogóle nie płaczę, nie łapię takich dołów i nie wpadam w czarną rozpacz, jak dawniej. Nie twierdzę, że biegam z uśmiechem na twarzy od rana do wieczora, ale poprawę nastroju dostrzegam gołym okiem. Wiem, że przyczyna mojej depresji jest raczej nie do pokonania, ale co zrobić? Jakoś trzeba żyć, nie? Chodzę też na psychoterapię.
A wracając do leku, chciałabym wspomnieć, iż na początku miałam dolegliwości żołądkowe, ale psychiatra ostrzegał, że tak właśnie może być. Pocenie nocne wystąpiło tylko raz; czułam się wtedy tak, jakbym wyszła z jeziora. Mam na pewno mniejszy apetyt. Zmuszam się do jedzenia, bo lek trzeba przyjmować razem z posiłkiem. Schudłam 6 kg, odkąd zaczęłam łykać psychotropy. Mi to nie przeszkadza, ale inni twierdzą, że zaczynam wyglądać jak anorektyczka Aha, i odczuwam straszne zmęczenie fizyczne. Nie wiem, czy to skutek uboczny leku czy jednak przesilenie wiosenne. Mam nadzieję, że to drugie.
Udałam się ponownie do psychiatry. Dostałam receptę na Venlectine 37,5 mg. Wykupiłam ten cudowny lek i biorę go już prawie trzy tygodnie (2 tabletki dziennie). Jest zdecydowanie lepiej niż po Wellbutrinie. Odkąd biorę wenlafaksynkę, w ogóle nie płaczę, nie łapię takich dołów i nie wpadam w czarną rozpacz, jak dawniej. Nie twierdzę, że biegam z uśmiechem na twarzy od rana do wieczora, ale poprawę nastroju dostrzegam gołym okiem. Wiem, że przyczyna mojej depresji jest raczej nie do pokonania, ale co zrobić? Jakoś trzeba żyć, nie? Chodzę też na psychoterapię.
A wracając do leku, chciałabym wspomnieć, iż na początku miałam dolegliwości żołądkowe, ale psychiatra ostrzegał, że tak właśnie może być. Pocenie nocne wystąpiło tylko raz; czułam się wtedy tak, jakbym wyszła z jeziora. Mam na pewno mniejszy apetyt. Zmuszam się do jedzenia, bo lek trzeba przyjmować razem z posiłkiem. Schudłam 6 kg, odkąd zaczęłam łykać psychotropy. Mi to nie przeszkadza, ale inni twierdzą, że zaczynam wyglądać jak anorektyczka Aha, i odczuwam straszne zmęczenie fizyczne. Nie wiem, czy to skutek uboczny leku czy jednak przesilenie wiosenne. Mam nadzieję, że to drugie.