09 Gru 2008, Wto 5:32, PID: 99680
soulja napisał(a):Ogarnia mnie uczucie ,czasem większe czasem mniejsze, niepasowania do świata ludzi.Po przeczytaniu tego zdania pomyślałam sobie "normaalka"
Też myślę, że zdziczenie to idealne słowo. No bo my faktycznie zachowujemy się jak dzikie zwierzaki, które na widok człowieka spinają się i uciekają albo reagują agresją, a w każdym razie nie są przyjazne. Czuję się 'dzika' jak najbardziej, zwyczajnie nie umiem, nie wiem jak mam się zachowywać w towarzystwie ludzi. Odzwyczaiłam się po prostu.
Wyobcowanie....hmm czuję coś takiego od bardzo dawna, że jestem jakaś inna, że stoję gdzieś z boku, ale nie dlatego bo jestem odrzucana, tylko dlatego, że to ja nie umiem się wpasować, nie umiem rozmawiać o tym o czym inni rozmawiają, żyję czymś innym niż pozostali. W ogóle ostatnimi czasy jestem tylko obserwatorem, a nie uczestnikiem, w sumie nawet mi to pasuje, bo uczestnictwa się przecież boję. Czuję się tak daleko od innych jakby stali po drugiej stronie rzeki i porozumienie było niemożliwe, no właśnie skoro żyję gdzieś zawsze obok, z daleka to porozumienia nigdy nie będzie. Też nigdy nie wiem co sie wokół mnie dzieje, te wszystkie kto z kim/kto komu co zrobił, zawsze dowiadywałam sie grubo po fakcie słyszać przy okazji "to nie wieeedziałaś? ". Tak jest akurat dlatego, że mnie to ostatnio w ogóle nie interesuje, po prostu zobojetnienie, nawet ciekawość wygasa.
Co do pustki to nie wiem czy to jest to samo, ale ja czuję taką bariere, blokade (te określenia bardziej dla mnie pasują nić 'pustka') przed otwieraniem się, zbliżaniem się do innych ludzi. Umiem rozmawiać, żartować, opowiadać o sobie, ale to jest zawsze jakieś powierzchowne, zawsze jest ta blokada, która jakby wyznacza zakres mojej osoby, który ma pozostać w ukryciu, którego nie mogę ujawnić. Nie wiem czy nie odbiegam już od tematu, ale rzecz w tym po prostu, że miedzy mna a drugim człowiekiem jest zawsze sciana nie do przebicia. Np. ostatnio powiedzmy, że zakolegowałam się z jedna dziewczyną z mojej grupy ze studiów, bardzo fajnie nam się gadało itd. I zastanawiając się nad tą znajomością wyciągnęłam wniosek, że nie byłabym w stanie się z nią zaprzyjaźnić, mimo tego, że tak "dobrze nam idzie", bo ja nie będę umiała się jej zwierzyć, powiedzieć coś na prawdę szczerego o sobie, zawsze bedzie ten dystans. Coś jak pies na łańcuchu, który może wybiec tylko na pewną odległość a dalej nie da rady bo łańcuch trzyma, tak i ja będe umiała mówić o sobie tylko do jakiejs granicy, a dalej już nie. Pustkę natomiast faktycznie czuję w tych sytuacjach, kiedy ktoś mnie pyta "co słychać". Absolutnie nigdy nie wiem co mam powiedzieć xP Nie mam co o sobie mówić, nie wiem co, nie umiem ubrać w słowa nawet, jakoś tak... No bo jak wszyscy wokół ciebie zaczynają rozmawiać na różne towarzyskie tematy to o czym ja mam w ogóle mówić? Skoro w moim towarzyskim życiu się nic nie dzieje. Fakt czuję się czasem pusta w środku , taka niezapisana, nie mam co zaoferować innym.