15 Mar 2009, Nie 15:02, PID: 132255
a ja też to mam boje się ludzi i to wcale nie jest takie śmieszne zawsze tak mialam ale nawet w podstawówce..na dodatek jeszcze mialam taka klase, ze mi kompleksów narobili i ma to teraz ogromny wpływ na moje zycie dorosle.Poszłam na studia pedagogiczne zeby sobie pomóc ale nie daję rady..Koncze studia,jestem na ostatnim roku..trzeba isc do pracy a ja sie boje...Nie wspominajac o stresie jaki mnie spotyka jeśli chodzi o występy publiczne...Przez ta fobie to nawet rok szkoly zawalilam przez wagary bo balam sie iść na zajęcia a nawet nikt tego nie zauważyl nie wspomnę o nauczycielach którzy powinni jakoś pomóc tylko, ze kazdy sie o siebie troszczy i błędów tyle popelniaja ...Na codzien jestem dobrze funkcjonujaca osoba tylko czasem niektórzy twierdza,ze jestem dziwna.A to przez moje lęki,czasem sie zdaża ze ciężko mi cokolwiek powiedzieć do obcej osoby.Próbowalam pracowac jako kelnerka ale zrezygnowalam po godzinie, ludzie jak to Polacy gapia sie na ciebie a mi sie ręce trzęsa i odbiera mi mowe...to straszne zapadłabym sie pod ziemie...praca to dla mnie jak wyrok śmierci nawet ta co wydawalo by sie najbardziej banalna .Boję sie nawet odebrać telefon..Oczywiście cięzko mi sie mowi o tym, ze znajomymi i rodzina każdy mnie zbywa ,ze udaje albo ,ze to kazdy sie stresuje,ze przesadzam ale to nie prawda ciezko mi jest sie otworzyć przed osoba która zman a zreszta nie widzę nikomu kto mogłby mi pomóc..Moj chlopak twierdzi,ze to zwykły stres i że każdy tak ma...ale mnie to przerasta, on mnie nie potrafi zrozumieć.Mój chłopak jest anglikiem a oni nie maja takich priblemów, bo tam nikt na nikogo nie patrzy,ludzie są otwarci i sie niczym nie przejmuja.W Polsce wszystko mi sie wydaje,ze musi być na perfekt a jak przeglądam oferty z praca to juz wogóle...wymagaja niewiagomo czego a po tym to juz twierdze ,ze do niczego sie nie nadaje...i żyć sie odechciewa...a do opracy i tak trzeba iść...