10 Lut 2010, Śro 4:37, PID: 195697
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 10 Lut 2010, Śro 4:43 przez Jas.)
Nie no, po prostu muszę się wygadać. Byłem w UP w związku z tym, że mnie skreślili z listy, bo na podpis spóźniłem się jeden dzień Dobra, zasady to zasady. Ale dziś chciałem tylko dodać, że w ciągu miesiąca byłem w urzędzie trzy razy i stąd daty mi się pomyliły (myślałem że później mam ten podpis). Oczywiście jak tam poszedłem, babka cośtam powiedziała czego się nie do końca spodziewałem i już nic nie powiedziałem, a przecież nawet sobie zapisałem co chciałbym do sprawy dodać Ja po prostu chciałem stamtąd jak najszybciej wyjść, zadałem kilka pytań w prawdzie (co chyba jest pewnym sukcesem, chociaż teraz mam wrażenie, że te pytania były właśnie idiotyczne - że zawsze powiem dokładnie nie to co trzeba, a tego co powinienem, to nie powiem), ale nie załatwiłem tego co chciałem.
I tak jest zawsze. Gdziekolwiek nie pójdę, to tak mam, że jak już tam jestem, chcę jak najszybciej wyjść i nie załatwiam połowy spraw, mimo że czasem mam zapisane (ale przecież nie będę z kartki czytał, co sobie ludzie pomyślą! - tak wtedy myślę ). Chcąc zapytać o pociąg myślę sobie: "to już wolę w informacji na PKP niż przez telefon"... Jak jestem na PKP, to myślę: "eee, lepiej zadzwonię, teraz nie podejdę", a przecież dobrze wiem, że dzwonić jeszcze bardziej nie lubię
Czasem to mi się wydaje, że jestem zupełnie nie do życia.
No oczywiście nie jest to też zupełnie błaha sprawa - w końcu straciłem ubezpieczenie ale nie ja pierwszy i nie ostatni w takiej sytuacji, ale... najgorsze chyba jest to, że je potem pół dnia rozpamiętuję (baa, pół dnia to drobiazgi, taką ważną sprawę będę rozpamiętywał z tydzień ). O ile umiem (choć z trudem) powstrzymać się od zdenerwowania i myśli co będę robił jutro (choć wygląda to tak: "Jutro muszę iść tą sprawę załatwić... ale nie, nie będę o tym myślał! Co tam w telewizji leci? A może książkę poczytam... a jutro w urzędzie... nie! Nie myślę o tym! Zaraz zrobię sobie obiad, potem obejrzę film, a jutro muszę iść do urzędu i tam..." ), to od rozpamiętywania już ni jak powstrzymać się nie umiem
I pamiętam jak w liceum robili nam testy przydatności do zawodów. Poszło mi nadzwyczaj dobrze, pamiętam, że ta babka, która je robiła, powiedziała mi potem omawiając mój, że cokolwiek bym chciał w życiu robić, poradzę sobie, bo jestem dobry, mam wyobraźnię przestrzenną, wysoką inteligencję i takie tam. Tak, tylko nie wzięła pod uwagę problemów psychologicznych Co z tego, że jestem niby to taki inteligentny, jak wystarczy, że wejdę między ludzi, w kontaktach z ludźmi jestem o wiele, wiele gorszy od nich...
A bez pracy źle jest. Dlatego, że się człowiek czuje gorszy i do niczego
Oby mi tylko teraz praca za granicą wypaliła. Ale oczywiście, ja nawet mam problem, żeby kolegę zapytać czy by mnie mógł wkręcić - bo oczywiście nie chcę się narzucać, co on sobie pomyśli itp...
I tak jest zawsze. Gdziekolwiek nie pójdę, to tak mam, że jak już tam jestem, chcę jak najszybciej wyjść i nie załatwiam połowy spraw, mimo że czasem mam zapisane (ale przecież nie będę z kartki czytał, co sobie ludzie pomyślą! - tak wtedy myślę ). Chcąc zapytać o pociąg myślę sobie: "to już wolę w informacji na PKP niż przez telefon"... Jak jestem na PKP, to myślę: "eee, lepiej zadzwonię, teraz nie podejdę", a przecież dobrze wiem, że dzwonić jeszcze bardziej nie lubię
Czasem to mi się wydaje, że jestem zupełnie nie do życia.
No oczywiście nie jest to też zupełnie błaha sprawa - w końcu straciłem ubezpieczenie ale nie ja pierwszy i nie ostatni w takiej sytuacji, ale... najgorsze chyba jest to, że je potem pół dnia rozpamiętuję (baa, pół dnia to drobiazgi, taką ważną sprawę będę rozpamiętywał z tydzień ). O ile umiem (choć z trudem) powstrzymać się od zdenerwowania i myśli co będę robił jutro (choć wygląda to tak: "Jutro muszę iść tą sprawę załatwić... ale nie, nie będę o tym myślał! Co tam w telewizji leci? A może książkę poczytam... a jutro w urzędzie... nie! Nie myślę o tym! Zaraz zrobię sobie obiad, potem obejrzę film, a jutro muszę iść do urzędu i tam..." ), to od rozpamiętywania już ni jak powstrzymać się nie umiem
I pamiętam jak w liceum robili nam testy przydatności do zawodów. Poszło mi nadzwyczaj dobrze, pamiętam, że ta babka, która je robiła, powiedziała mi potem omawiając mój, że cokolwiek bym chciał w życiu robić, poradzę sobie, bo jestem dobry, mam wyobraźnię przestrzenną, wysoką inteligencję i takie tam. Tak, tylko nie wzięła pod uwagę problemów psychologicznych Co z tego, że jestem niby to taki inteligentny, jak wystarczy, że wejdę między ludzi, w kontaktach z ludźmi jestem o wiele, wiele gorszy od nich...
A bez pracy źle jest. Dlatego, że się człowiek czuje gorszy i do niczego
Oby mi tylko teraz praca za granicą wypaliła. Ale oczywiście, ja nawet mam problem, żeby kolegę zapytać czy by mnie mógł wkręcić - bo oczywiście nie chcę się narzucać, co on sobie pomyśli itp...