11 Lip 2010, Nie 18:04, PID: 214062
Tak, praca... Od pewnego czasu ojciec suszy mi głowę, że powinienem się za nią rozglądać. Pracuje w dużym banku na kierowniczym stanowisku. Pisze mi ostatnio mailem (pracuje w Warszawie), że rozmawiał z kobietą zajmującą się rekrutacją do oddziałów regionalnych i że powinienem teraz jak najszybciej wysłać swoje CV i podanie, bo "jest okazja". Nie interesuje go to, co ja o tym myślę - ma przed oczami tylko innych studentów V roku, których u siebie w pracy zauważył, którzy ubiegają się o staż (jakby chciał dopowiedzieć: "skoro oni są tacy za*ebiści, to ja też muszę") i próbuje realizować swoją wizję, w jakim kierunku jego zdaniem powinien podążać jego dorosły syn... A może ja za dużo wymagam? Może ojcowie zawsze tak mają?
"Normalny" człowiek (tj. niemający lęku społecznego - bez urazy, jakby co) na moim miejscu pewnie skorzystałby z tej okazji. Tym bardziej, że już w zeszłym roku odbywałem w tym banku praktykę studencką, więc teoretycznie powinienem być "otrzaskany". No tak, ale praktyka trwała miesiąc, a decyzja o podjęciu normalnej pracy jest raczej na dłuższy okres. Nie mówiąc o tym, że mógłbym trafić do innego oddziału i nie wiadomo na jakich ludzi. Ale co najważniejsze, podjęcie pracy zmieniłoby kompletnie mój dotychczasowy rytm; utraciłbym "wolność", którą obecnie się "cieszę". I co niemniej ważne, mam na głowie pracę magisterską, którą muszę złożyć do listopada. Znając swoje umiejętności systematycznej pracy i organizowania sobie czasu (a dokładniej ich brak), nie potrafiłbym pogodzić tych dwóch rzeczy. Albo zrobiłbym to z ogromnym trudem, wyrzekając się wielu przyjemności, czego perspektywa kompletnie mnie przeraża.
Ale. żeby zakończyć zupełnie na temat, kontakt z obcymi ludźmi jest tu raczej głównym czynnikiem demotywującym.
"Normalny" człowiek (tj. niemający lęku społecznego - bez urazy, jakby co) na moim miejscu pewnie skorzystałby z tej okazji. Tym bardziej, że już w zeszłym roku odbywałem w tym banku praktykę studencką, więc teoretycznie powinienem być "otrzaskany". No tak, ale praktyka trwała miesiąc, a decyzja o podjęciu normalnej pracy jest raczej na dłuższy okres. Nie mówiąc o tym, że mógłbym trafić do innego oddziału i nie wiadomo na jakich ludzi. Ale co najważniejsze, podjęcie pracy zmieniłoby kompletnie mój dotychczasowy rytm; utraciłbym "wolność", którą obecnie się "cieszę". I co niemniej ważne, mam na głowie pracę magisterską, którą muszę złożyć do listopada. Znając swoje umiejętności systematycznej pracy i organizowania sobie czasu (a dokładniej ich brak), nie potrafiłbym pogodzić tych dwóch rzeczy. Albo zrobiłbym to z ogromnym trudem, wyrzekając się wielu przyjemności, czego perspektywa kompletnie mnie przeraża.
Ale. żeby zakończyć zupełnie na temat, kontakt z obcymi ludźmi jest tu raczej głównym czynnikiem demotywującym.