03 Wrz 2010, Pią 19:30, PID: 221167
Moj lekarz zdjagnozowal u mnie fobie spoleczna jakies trzy lata temu, kiedy bylam w drugim roku depresji, po trzy razy zaczynanych i tylez razy zawalonych studiach. Przez rok nie robilam nic, na szczescie leczenie i kilka szczesliwych wydarzen daly mi niejakiego kopa i nabralam troche wiatru w zagle, tak ze po czterech-pieciu miesiacach znalazlam prace. W sklepie. Zawsze mialam ambicje i zdawalam sobie sprawe ze swoich zdolnosci, jednak moje pomaturalne depresyjno-fobiczne przygody troche przytemperowaly moje zapedy, wiec pierwsze kilka miesiecy w pracy byly swietne: koniec etykietki nieroba, wlasne pieniadze (ktore troche uniezaleznily od rodzicow, ktorzy zawsze nieswiadomie pielegnowali we mnie poczucie winy) i ta swiadomosc, ze chodze tam i zyje, daje rade i nie jest zle. Doprawdy nowe, nieznane mi wczesniej uczucie, wow. Chociaz sukces nie jest pelny bo do pracy zawsze wozi mnie ktos z rodziny, co znacznie ulatwia sprawe. Sklep pomyslicie sobie, to nie najbardziej komfortowe miejsce dla fobika, ale pracuje sama na zmianie (z suka-zmienniczka, ktora mi zatruwa zycie), bez szefa, ktory nade mna stoi. A z klientami dziwna sprawa, bo moje niespelnione ambicje (juz moze czas je zweryfikowac), poczucie zdegradowania zrodzily frustracje, ktora zagluszyla lek. Nie odczuwam juz strachu przed ludzmi, z ktorymi musze miec stycznosc (chociaz na poczatku przychodzilam do roboty nieprzytomna), ale pogarde i agresje. Nikt mnie tam nie pilnuje, wiec czasami jestem tak paskudna (nie kontroluje tego), ze potem mnie trzepia wyrzuty sumienia i strach, ze jaki ja obraz siebie tworze, ludzie sobie mysla "po+ jakas". Plus moje tiki.
Ta praca to masakra, ale trzyma mnie w niej strach przed szukaniem nowej (bezczynnosc niechybnie wladowalaby mnie znowu w czarna dziure), przed rozmowami kwalifikacyjnymi: a dlaczego trzy razy rezygnowala pani ze studiow? A dlaczego nie pracowala pani przez ten rok? Co odpowiedziec? Ze mam fobie? Ze mam za soba depresje? Z reszta w bardziej wymagajacej pracy moglabym nie podolac, a tu moge sie nie wychylac i jest spokoj, z dwojga zlego chyba lepiej znosze frustracje niz strach
Wlasnie koncze urlop i nie wiem jak zniose powrot do pracy. Zaczynam tez studia ha-ha, nie moglam sie doczekac, ale im blizej tym stare bagno silniej powraca.
Ta praca to masakra, ale trzyma mnie w niej strach przed szukaniem nowej (bezczynnosc niechybnie wladowalaby mnie znowu w czarna dziure), przed rozmowami kwalifikacyjnymi: a dlaczego trzy razy rezygnowala pani ze studiow? A dlaczego nie pracowala pani przez ten rok? Co odpowiedziec? Ze mam fobie? Ze mam za soba depresje? Z reszta w bardziej wymagajacej pracy moglabym nie podolac, a tu moge sie nie wychylac i jest spokoj, z dwojga zlego chyba lepiej znosze frustracje niz strach
Wlasnie koncze urlop i nie wiem jak zniose powrot do pracy. Zaczynam tez studia ha-ha, nie moglam sie doczekac, ale im blizej tym stare bagno silniej powraca.