30 Paź 2018, Wto 22:30, PID: 769272
(30 Paź 2018, Wto 22:09)wianek napisał(a): Jestem już po rozmowie. Wiedziałam, że mogę dostać jakieś trudniejsze pytanie ale byłam jakoś na to przygotowana. Dzwoniła do mnie menagerka. Na miejscu okazało się, że rozmowę będę mieć z właścicielem. Właścicielem, który pochodzi z USA i nie mówi po polsku. Tak, całą rozmowę miałam w języku angielskim... Moja pierwsza rozmowa i od razu taki szok. Pytania jak na takie stanowisko też były dość drążące - wymień 3 swoje cechy, wybierz jedną z nich i dlaczego ta, jaką masz słabość i jak sobie z nią radzisz, opisz stresującą w poprzedniej pracy, opisz trudną sytuację w poprzedniej pracy, jak opisaliby Cię znajomi, jesteś intro czy ekstrowertykiem, co wniesiesz do zespołu, jakie umiejętności wniesiesz do zespołu... Całość trwała to z 40 minut. Wiem, że te pytania są dosyć typowe ale siedząc tam, sparaliżowało mnie. Na wszystko odpowiedziałam, nie miałam problemu ze zrozumieniem, brakowało mi pojedynczych słów i myliłam składnię. Nie nastawiam się na nic, raczej mnie nie przyjmą ale wydaje mi się, że jak zostałam rzucona na taką głęboką wodę to już chyba nic mnie nie zaskoczy.
I.. to była rozmowa o pracę w KAWIARNI? OMFG, do czego to doszło...
Też byłam ostatnio na rozmowie rekrutacyjnej, trwała może z 10-15 minut, stanowisko biurowe (ze znajomością języka obligatoryjnie; nie, nie angielski). Też były pytania typu "wymień swoje 3 pozytywne/negatywne cechy w pracy", "dlaczego to panią mielibyśmy zatrudnić". Pod koniec na spontanie wyszła część praktyczna - tłumaczenie a vista jednego dokumentu (czyli tłumaczenie na bieżąco tekstu pisanego) i tutaj już poczułam się pewniej.
Mówiłam normalnie, ale moją reakcją stresową, której powstrzymać nie umiem są "szklane" oczy - wyglądam, jakbym się miała za moment rozpłakać. Ostre światła jarzeniówek czy tam innych lamp jeszcze to pogarszają. Zatem wielkie było moje zdziwienie, gdy zadzwonili, że chcą mnie zatrudnić.