25 Kwi 2019, Czw 22:25, PID: 790124
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Kwi 2019, Czw 22:26 przez lpd.)
Trzeba sobie uświadomić, że to nie jest tak, że my jesteśmy wybrakowani, a wszyscy inni mają dokoła wielki porządek w głowie, nigdy się nie stresują, są pewni siebie i wszystko im wychodzi. Nie, to jest powłoka. W każdym człowieku zachodzą różne stany emocjonalne, każdy ma też procesy myślowe, które są całkiem podobne do naszych. Tyle tylko, że nam, osobom z fobią, wydaje się, że my jesteśmy INNI niż wszyscy dokoła. Myślimy, że inni posiadają coś, czego my nie mamy. Lękamy się tego, jak nas ludzie (ci normalni!) będą odbierać. A oni? Cóż, oni myślą o tym... jak ich ludzie odbierają. Bo zasadniczo to jest cechą wspólną wszystkich ludzi - każdy zastanawia się głównie nad sobą. Oczywiście, nawet gdy będziemy to wszystko wiedzieć, to i tak nic z tego, bo emocjonalność jest silniejsza od zdrowego rozsądku.
Ja wciąż się w pracy lękam osób, z którymi nie mam kontaktu na co dzień. Z tymi, z którymi mam kontakt na co dzień, nie ma żadnego problemu. Po prostu bariera się systematycznie kruszy, od ciągłego, bezustannego przebywania z ludźmi. Nie dotyczy to tylko ludzi z mojego zespołu, ale wszystkich na open space.
Pierwsze miesiące w pracy były jednak straszne. Trzy miesiące nie odzywałem się prawie do nikogo, wstydziłem się jeść przy ludziach. Dopiero gdy zacząłem dostrzegać, że ci wszyscy ludzie dokoła są tacy sami, jak ja, że mają te same problemy, tak samo się wstydzą, tak samo są niepewni siebie w niektórych momentach, że - zupełnie niesamowite! - tak samo, jak ja, są zwyczajnie ludźmi, zacząłem się czuć swobodnie. Potem zmiana działu była już łatwiejsza, okres przystosowawczy trwał nie trzy miesiące, a tydzień.
Zagadką pozostaje, jak wyzbyć się tej fobii, strachu, wobec osób, które nie są na co dzień spotykane. Mam nadzieję, że i tego się kiedyś nauczę.
Ja wciąż się w pracy lękam osób, z którymi nie mam kontaktu na co dzień. Z tymi, z którymi mam kontakt na co dzień, nie ma żadnego problemu. Po prostu bariera się systematycznie kruszy, od ciągłego, bezustannego przebywania z ludźmi. Nie dotyczy to tylko ludzi z mojego zespołu, ale wszystkich na open space.
Pierwsze miesiące w pracy były jednak straszne. Trzy miesiące nie odzywałem się prawie do nikogo, wstydziłem się jeść przy ludziach. Dopiero gdy zacząłem dostrzegać, że ci wszyscy ludzie dokoła są tacy sami, jak ja, że mają te same problemy, tak samo się wstydzą, tak samo są niepewni siebie w niektórych momentach, że - zupełnie niesamowite! - tak samo, jak ja, są zwyczajnie ludźmi, zacząłem się czuć swobodnie. Potem zmiana działu była już łatwiejsza, okres przystosowawczy trwał nie trzy miesiące, a tydzień.
Zagadką pozostaje, jak wyzbyć się tej fobii, strachu, wobec osób, które nie są na co dzień spotykane. Mam nadzieję, że i tego się kiedyś nauczę.