25 Mar 2012, Nie 23:56, PID: 296212
Czy, posiadając znajomych, którzy są nie tylko prawie obcymi wam kolegami z pracy/szkoły/studiów, ale mimo wszystko kimś bliższym, kto choćby raz na jakiś czas z wami rozmawia, czy majać tylko jedną/dwie bliższe wam osoby czujecie czasem, zę chwielibyście ich mieć tylko dla siebie?... Nie, tylko dla siebie to może niewłaściwe, przesadzone określenie... ale czy odczuwacie czasem niezadowolenie, a nawet silna frustracje z powodu tego, ze osoby te poświęcają wam mało uwagi? że, pomimo waszych - pewnie często niewidocznych, bo czysto wewnętrznych, polegających na biciu sie z własnymi myslami, przezwyciężaniu lęku i niepewności, albo chocby pozytywnym mysleniu o tych osobach - starań o zacieśnienie znajomości jesteście dla nich raczej mało ważni, jesteście im obojętni? Czy czujecie sie czasem pokrzywdzeni, niesprawiedliwie traktowani, poniewaz nikt was nie zauważa? Albo, gdy przebywacie w wiekszej grupie, czy nei macie czasem wrażenia, zę pomimo tego, iz staracie sie zachowywac i rozmawiac jak reszta, was nikt nie słyszy? ze ludzie odpowiadają na pytania i rejestrują wypowiedzi wszystkich dookoła, tylko nie wasze?...
A jeżeli posiadacie bliskich znajomych, albo osoby które wręcz deklarują przyjaźć czy choćby przychylność i zyczliwosć, staraja sie być dla was miłe - osoby te dzwonia do was czasem? Piszą? Czy same rozpoczynaja z wami rozmowę i nie tylko w sposób tak sztampowy i obojętny jak "co słychać?". Czy, gdy sie spotykacie, witaja się z wami i zauważaja was, gdy są w wiekszej grupie, czy moze wtedy zaaferowani sa jednak innymi? A mozę to, co opisuję, to zbyt wysokie wymagani i wsród ludzi normalnych nikt sie tak nie zachowuje, tylko ja/my jesteśmy zbyt wymagający, zachłanni, zaborczy?...
A gdy macie kilkoro znajomych, czy przebywając z nimi w grupie zwykle zajmują sie sobą? czy czuł sie ktoś z was wsród nich jak piąte kolo u wozu, jak ktos nieco zepchnięty na margines ciekawej rozmowy lub po prostu rozmowy o pierdołach (której prowadzić nie potrafimy), plączący sie jak pies pomiędzy nogami, jak ktoś zabrany li tylko na doczepkę?
Wiem, ze to tylko zbiór ludnych i naiwnych pytan, ale zastanawiam sie nad relacjami z mikroskopijnym gronem znajomych, zastanawiam sie tez, czy możliwe sa inne relacje z ludźmi i jak je zbudować, będąc perfekcjonistą, fobikiem, w dodatku gdzies w głębi duszy chyba jednak zapatrzonym w siebie...
A jeżeli posiadacie bliskich znajomych, albo osoby które wręcz deklarują przyjaźć czy choćby przychylność i zyczliwosć, staraja sie być dla was miłe - osoby te dzwonia do was czasem? Piszą? Czy same rozpoczynaja z wami rozmowę i nie tylko w sposób tak sztampowy i obojętny jak "co słychać?". Czy, gdy sie spotykacie, witaja się z wami i zauważaja was, gdy są w wiekszej grupie, czy moze wtedy zaaferowani sa jednak innymi? A mozę to, co opisuję, to zbyt wysokie wymagani i wsród ludzi normalnych nikt sie tak nie zachowuje, tylko ja/my jesteśmy zbyt wymagający, zachłanni, zaborczy?...
A gdy macie kilkoro znajomych, czy przebywając z nimi w grupie zwykle zajmują sie sobą? czy czuł sie ktoś z was wsród nich jak piąte kolo u wozu, jak ktos nieco zepchnięty na margines ciekawej rozmowy lub po prostu rozmowy o pierdołach (której prowadzić nie potrafimy), plączący sie jak pies pomiędzy nogami, jak ktoś zabrany li tylko na doczepkę?
Wiem, ze to tylko zbiór ludnych i naiwnych pytan, ale zastanawiam sie nad relacjami z mikroskopijnym gronem znajomych, zastanawiam sie tez, czy możliwe sa inne relacje z ludźmi i jak je zbudować, będąc perfekcjonistą, fobikiem, w dodatku gdzies w głębi duszy chyba jednak zapatrzonym w siebie...