24 Lut 2009, Wto 11:50, PID: 127002
Miałem już na tym forum nie pisać, ale nie mogę... Ta fobia ciągle powraca...
Jak już się wydaje, że jest wszystko pod kontrolą jeśli chodzi o relacje z osobami w klasie (o co jest cholernie trudno) to pojawiają się problemy z wynikami w nauce... Przez tę całą fobię i swoje wrodzone lenistwo zawaliłem semestr z trzech przedmiotów i nie potrafię zrobić nic by z tego wyjść. Rodzice mi już nie dają spokoju i codziennie mi mówią żebym wziął się za zaliczanie tego, bo później nie dam rady - i mają rację; tyle że moja wrodzona gigantyczna nieśmiałość, czy jak kto woli "fobia" nie pozwala mi chodzić za nauczycielami. Raz z jednym nauczycielem udało mi się umówić na poprawę, ale nauczyciel się nie zjawił, a ja nie odważyłem się pociągnąć za klamkę pokoju nauczycielskiego, by o sobie przypomnieć. Do tego dochodzi jeszcze kompletny brak wiary w siebie, w to, że cokolwiek umiem. Boję się, że ja zajmę nauczycielowi czas i okaże się, że na żadne pytanie nie odpowiem. Już mam dosyć słuchania, że nie zdam (co jest całkiem realne), że skończę w zawodówce, a później pod mostem... Momentami czuję się zdeterminowany by coś z tym zrobić, a momentami bezradny, bezsilny i załamany, mający ochotę zamknąć się w ciemnym klopie i opłakiwać swój los... Wiem co mam zrobić, ale nie wiem jak, a czasu mam co raz mniej...
Jak już się wydaje, że jest wszystko pod kontrolą jeśli chodzi o relacje z osobami w klasie (o co jest cholernie trudno) to pojawiają się problemy z wynikami w nauce... Przez tę całą fobię i swoje wrodzone lenistwo zawaliłem semestr z trzech przedmiotów i nie potrafię zrobić nic by z tego wyjść. Rodzice mi już nie dają spokoju i codziennie mi mówią żebym wziął się za zaliczanie tego, bo później nie dam rady - i mają rację; tyle że moja wrodzona gigantyczna nieśmiałość, czy jak kto woli "fobia" nie pozwala mi chodzić za nauczycielami. Raz z jednym nauczycielem udało mi się umówić na poprawę, ale nauczyciel się nie zjawił, a ja nie odważyłem się pociągnąć za klamkę pokoju nauczycielskiego, by o sobie przypomnieć. Do tego dochodzi jeszcze kompletny brak wiary w siebie, w to, że cokolwiek umiem. Boję się, że ja zajmę nauczycielowi czas i okaże się, że na żadne pytanie nie odpowiem. Już mam dosyć słuchania, że nie zdam (co jest całkiem realne), że skończę w zawodówce, a później pod mostem... Momentami czuję się zdeterminowany by coś z tym zrobić, a momentami bezradny, bezsilny i załamany, mający ochotę zamknąć się w ciemnym klopie i opłakiwać swój los... Wiem co mam zrobić, ale nie wiem jak, a czasu mam co raz mniej...