24 Sie 2007, Pią 16:06, PID: 1242
Witam wszystkich
Ja niestety rowniez mam z tym wszystkim problem. Od zawsze bylam osoba niesmiala, ktora malo sie udziela. Zawsze myslalam ze nie mozna tego zwalczyc, ze po prostu taka jestem i nie da sie tego zmienic. Teraz troszke nabralam nadzieji ze moze jest inaczej i ze moze uda sie cos z tym zrobic. Jedynie w gronie najblizszych mi osob czuje sie swobodnie. Kiedy dochodza jakies nowe osoby, to juz kompletnie przestaje sie udzielac. Nie potrafie nad tym zapanowac. To jakos po prostu tkwi gleboko we mnie Gdy mam przejsc obok jakiejs grupy obcych ludzi to mnie po prostu az sciska w zoladku. Mam wrazenie ze sie na mnie glupio gapia itp. A jak juz jestem w wiekszym towarzystwie i czasem powiem cos sama od siebie to ci ktorzy mnie nie znaja mowia: " ooo a jednak umiesz mowic, w koncu cos powiedzialas" - to jak tak gadaja jeszcze bardziej mnie dobija. Strasznie przykre. Wystarczy czasem czyjes jedno glupie slowo chocby w zartach i juz sie robie czerwona. Nad tym nie da sie zapanowac. Dla mnie to jest po prostu koszmar. W szkole czulam sie nieakceptowana i rowniez z tego powodu nie chodzilam bardzo czesto do szkoly. Na szczescie znalazly sie osoby z ktorymi poczulam sie naprawde swobodnie i zaprzyjaznilam sie z nimi. Unikam jakichs wypowiedzi na forum klasy. Przez ta moja niesmialosc istnieje oczywiscie problem z chlopakami. Nawet jak juz sie spodobam komus, ktos jest mna zainteresowany, to i tak szybko ucieka ode mnie z powodu tego ze praktycznie nic sie nie odzywam Nie wiem juz co mam robic. Czasem gdy mam dobry humor to jest na prawde lepiej. Nie przejmuje sie wtedy az tak. Ale na ogol przejmuje sie wszystkim co o mnie mowia i nie radze sobie z tym. Chcialabym sie przelamac ale nie potrafie. To strasznie utrudnia mi zycie. W niektorych momentach jestem juz tak zalamana ze siedze w domu i placze caly dzien i mysle sobie dlaczego nie potrafie tego zmienic, dlaczego inni maja smialosc a ja nie... Jestem zalamana i nie mam juz sily. Na szczescie mam jeszcze paru przyjaciol, choc niewielu, z ktorymi jakos zawsze potrafie sie dogadac, do ktorych w ogole sie potrafie odezwac, pozartowac z nimi itp. I dzieki nim jest mi choc troszke lzej. Podczas moich problemow w szkole juz myslalam czy by nie isc do psychologa, ale jakos nigdy nie poszlam. A moze jednak powinnam... Mam nadzieje ze uda mi sie jakos to przezwyciezyc
Ja niestety rowniez mam z tym wszystkim problem. Od zawsze bylam osoba niesmiala, ktora malo sie udziela. Zawsze myslalam ze nie mozna tego zwalczyc, ze po prostu taka jestem i nie da sie tego zmienic. Teraz troszke nabralam nadzieji ze moze jest inaczej i ze moze uda sie cos z tym zrobic. Jedynie w gronie najblizszych mi osob czuje sie swobodnie. Kiedy dochodza jakies nowe osoby, to juz kompletnie przestaje sie udzielac. Nie potrafie nad tym zapanowac. To jakos po prostu tkwi gleboko we mnie Gdy mam przejsc obok jakiejs grupy obcych ludzi to mnie po prostu az sciska w zoladku. Mam wrazenie ze sie na mnie glupio gapia itp. A jak juz jestem w wiekszym towarzystwie i czasem powiem cos sama od siebie to ci ktorzy mnie nie znaja mowia: " ooo a jednak umiesz mowic, w koncu cos powiedzialas" - to jak tak gadaja jeszcze bardziej mnie dobija. Strasznie przykre. Wystarczy czasem czyjes jedno glupie slowo chocby w zartach i juz sie robie czerwona. Nad tym nie da sie zapanowac. Dla mnie to jest po prostu koszmar. W szkole czulam sie nieakceptowana i rowniez z tego powodu nie chodzilam bardzo czesto do szkoly. Na szczescie znalazly sie osoby z ktorymi poczulam sie naprawde swobodnie i zaprzyjaznilam sie z nimi. Unikam jakichs wypowiedzi na forum klasy. Przez ta moja niesmialosc istnieje oczywiscie problem z chlopakami. Nawet jak juz sie spodobam komus, ktos jest mna zainteresowany, to i tak szybko ucieka ode mnie z powodu tego ze praktycznie nic sie nie odzywam Nie wiem juz co mam robic. Czasem gdy mam dobry humor to jest na prawde lepiej. Nie przejmuje sie wtedy az tak. Ale na ogol przejmuje sie wszystkim co o mnie mowia i nie radze sobie z tym. Chcialabym sie przelamac ale nie potrafie. To strasznie utrudnia mi zycie. W niektorych momentach jestem juz tak zalamana ze siedze w domu i placze caly dzien i mysle sobie dlaczego nie potrafie tego zmienic, dlaczego inni maja smialosc a ja nie... Jestem zalamana i nie mam juz sily. Na szczescie mam jeszcze paru przyjaciol, choc niewielu, z ktorymi jakos zawsze potrafie sie dogadac, do ktorych w ogole sie potrafie odezwac, pozartowac z nimi itp. I dzieki nim jest mi choc troszke lzej. Podczas moich problemow w szkole juz myslalam czy by nie isc do psychologa, ale jakos nigdy nie poszlam. A moze jednak powinnam... Mam nadzieje ze uda mi sie jakos to przezwyciezyc