24 Kwi 2009, Pią 17:14, PID: 143377
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 24 Kwi 2009, Pią 18:03 przez krys840.)
Miałem najzupełniej podobnie i ogólnie rzecz ujmując, to od dzieciństwa jestem uprzedzony do płci pięknej. Zawsze miałem silne poczucie tożsamości i wiedziałem, na ile rzezczywiście mnie stać, a swobodne kontakty i zachowanie pozbawione uzasadnienia, oraz bez szczególnych motywów działania, zawsze kojarzyło mi z niecierpliwością i nawiązywaniem frywolnych, przygodnych i mało wartościowych relacji, nie mających racji bytu w przyszłości. Dlatego nigdy nie chciałem angażować się bardziej w budowanie więzi, niż to by miało wynikać z korzyści pracy na korzyść wzajemnego porozumienia. Wiem, że oszukiwałbym się, gdybym chciał udawać, że d z i e w c z y n a, której motywów własnego postępowania nie potrafiłbym przekazać, miałaby mi być radością. Byłaby mi raczej kamieniem u nogi. Dlatego najpierw (tak jak chyba każdy socjofobik) próbuję znależć uzasadnienie swoich racji, by moje zaangażowanie mogło być odwzajemnione, i to jest moim zdaniem najważniejsze. Nie ważne są owoce miłości, które nie urwalają nas w przyjaźni i nie są źródłem powodzenia, o którym stanowi zrozumienie siebie nawzajem, bo wszystko bardziej ogranicza się do porozumienia. Owoce miłości są ulotne i muszą latać, a o namacalnym ich przejawie mówimy dopiero wówczas, gdy mamy nadzieję na prawdziwy wyraz miłosierdzia Boga wobec nas, którym jest sprawiedliwy wkład we wspólnotę. Miłość musi odzwierciedlać nasze osiągnięcia, a te najczęściej wskazują (w przypadku socjofobików), na podstawie niechęci do nawiązywania frywolnych kontaktów, że nie ma racji bytu nasze zaangażowanie w budowę czegoś, czego nie uchwycimy, bo będzie raczej przygodne...Chcemy wpierw porozumieć się z tymi, którzy również winni są nam zrozumienie i adekwatne zaangażowanie, co oznacza, że motywy postępowania socjofobików powinny być zrozumiałe dla osób płci przeciwnej, z którymi mielibyśmy tworzyć trwałe relacje czy dom. Wiem, że dziewczyna podatna na wpływy, uległa i beztroska z natury nie będzie wierna sprawom takiej wagi, widząc moją nieporadność wynikającą z braku rozumienia samego siebie, ale też nie mogącego zachowywać się z godnością, przez wzgląd na powszechne narzucanie światopoglądu. A dzieje się tak przez obsoabaczanie i zastraszanie i to jest główna przyczyna naszych niepowodzeń bynajmniej nie tylko w kontaktach z płcią przeciwną. Szukam sprzymierzeńców dobrej woli, dopiero wówczas znajdziemy uznanie dla samych siebie, a także wsparcie ze strony płci przeciwnej. Wynika to z natury społecznej, nie oszukujcie się, bo będąc w mniejszości nie możemy pozwolić sobie na luksus zastraszania siebie nawzajem (np. CH.W. D.P.) i niszczenia wiary w odwzajemniane zaangażownie.
Dlatego, socjofobicy, powinniście pomyśleć o głębszym śnie albo o zakonie, chyba że chcecie walczyć, bo może coraz częściej miotacie się, tak jak ja, w bezsilności.
Czekam na odpowiedź i wierzcie mi, że sami będziecie zabiegać o ludzi, kiedy pojmiecie na czym rzecz. 8)
Dlatego, socjofobicy, powinniście pomyśleć o głębszym śnie albo o zakonie, chyba że chcecie walczyć, bo może coraz częściej miotacie się, tak jak ja, w bezsilności.
Czekam na odpowiedź i wierzcie mi, że sami będziecie zabiegać o ludzi, kiedy pojmiecie na czym rzecz. 8)