08 Maj 2017, Pon 14:23, PID: 700715
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08 Maj 2017, Pon 14:31 przez mak.)
Do SOKOKE
Ja bynajmniej nie żałuję, że mam dzieci. NIGDZIE tego nie napisałam. Zdaję sobie sprawę, że jestem szczęściarą że mam dzieci i kosztowało mnie to masę zabiegów (musiałam się np. sama oświadczyć). Chciałam mieć rodzinę (tak jak prawie każdy do tego dąży), ale nie planowałam jej tak szybko, po pierwszym roku studiów. Do 17 roku życia moi rodzice i ja sama byłam przekonana, że co najwyżej czeka mnie kariera zakonnicy (taki miałam kontakt z płcią przeciwną), potem do 20 roku życia byłam w 2 związkach z osobami, które i intelektualnie i finansowo daleko ode mnie odbiegały, a moi rodzice tylko patrzyli aby te związki jak najszybciej się rozpadły i całe szczęście, że się rozpadły. Wiązałam się z chłopakami tylko dlatego, że byli do mnie dostępem do "towarzystwa" i powodowali, że czułam się mniej samotna.
Nie będę się modlić, żeby kiedyś tego nie przeczytały ponieważ:
a) jestem niewierząca
b) nie mam tej pewności czy moje życie nie byłoby o wiele gorsze bez nich
c) mogą się domyślić same, że nie były planowane (w tak młodym moim wieku)
I tu masz rację, że jest ta miłość ale też jest jeszcze większa obawa czy czasem nie zrobiłaś im krzywdy, tym że mają taką mamę. Zresztą mój mąż nie pozostawia mi złudzeń i przy jakiejś ostrzejszej wymianie zdań nie omieszka wspomnieć, że to dzięki mnie nasze dzieci są jakieś "takie dupowate, bez kręgosłupa i wyrosną na takie duże dziecko jakim ty jesteś". Moja córka już zresztą się mnie pyta, że czego od niej chcę, przecież Ty sama i tak niczego nie osiągnęłaś w życiu.
Co do ciemnogrodu, to słyszałam o wszystkich metodach planowania ciąży i stosowałam niektóre z nich. Wiedziałam skąd się biorą dzieci, bo gdy zaszłam w ciążę od 3 lat byłam w związkach.
Zgodzę się na pewno z Tobą i to głównie chciałam podkreślić, że posiadanie męża, rodziny, chłopaka, dziewczyny Cie nie wyleczy, bo PROBLEM JEST W TOBIE.
Co do dobrego wychowania i pielęgnowania poczucia wartości, to nie takie łatwe. Bardzo się starałam, ale zostałam zdominowana przez mojego męża w wychowaniu oraz dzieci głównie uczą się przez obserwacje. Nie wystarczy do nich mówić, one cię też obserwują.
No właśnie miałam nadzieję, że coś tu napiszą.
O, dziękuję za ujęcie się w mojej sprawie. Właśnie aż przeczytałam swój post ponownie. Gdzie ja takie coś napisałam?
Ja bynajmniej nie żałuję, że mam dzieci. NIGDZIE tego nie napisałam. Zdaję sobie sprawę, że jestem szczęściarą że mam dzieci i kosztowało mnie to masę zabiegów (musiałam się np. sama oświadczyć). Chciałam mieć rodzinę (tak jak prawie każdy do tego dąży), ale nie planowałam jej tak szybko, po pierwszym roku studiów. Do 17 roku życia moi rodzice i ja sama byłam przekonana, że co najwyżej czeka mnie kariera zakonnicy (taki miałam kontakt z płcią przeciwną), potem do 20 roku życia byłam w 2 związkach z osobami, które i intelektualnie i finansowo daleko ode mnie odbiegały, a moi rodzice tylko patrzyli aby te związki jak najszybciej się rozpadły i całe szczęście, że się rozpadły. Wiązałam się z chłopakami tylko dlatego, że byli do mnie dostępem do "towarzystwa" i powodowali, że czułam się mniej samotna.
Nie będę się modlić, żeby kiedyś tego nie przeczytały ponieważ:
a) jestem niewierząca
b) nie mam tej pewności czy moje życie nie byłoby o wiele gorsze bez nich
c) mogą się domyślić same, że nie były planowane (w tak młodym moim wieku)
I tu masz rację, że jest ta miłość ale też jest jeszcze większa obawa czy czasem nie zrobiłaś im krzywdy, tym że mają taką mamę. Zresztą mój mąż nie pozostawia mi złudzeń i przy jakiejś ostrzejszej wymianie zdań nie omieszka wspomnieć, że to dzięki mnie nasze dzieci są jakieś "takie dupowate, bez kręgosłupa i wyrosną na takie duże dziecko jakim ty jesteś". Moja córka już zresztą się mnie pyta, że czego od niej chcę, przecież Ty sama i tak niczego nie osiągnęłaś w życiu.
Co do ciemnogrodu, to słyszałam o wszystkich metodach planowania ciąży i stosowałam niektóre z nich. Wiedziałam skąd się biorą dzieci, bo gdy zaszłam w ciążę od 3 lat byłam w związkach.
Zgodzę się na pewno z Tobą i to głównie chciałam podkreślić, że posiadanie męża, rodziny, chłopaka, dziewczyny Cie nie wyleczy, bo PROBLEM JEST W TOBIE.
Co do dobrego wychowania i pielęgnowania poczucia wartości, to nie takie łatwe. Bardzo się starałam, ale zostałam zdominowana przez mojego męża w wychowaniu oraz dzieci głównie uczą się przez obserwacje. Nie wystarczy do nich mówić, one cię też obserwują.
(08 Maj 2017, Pon 13:54)dangerous napisał(a): @magadu lub @purplegirl pisały kiedyś, że mają dzieci, ale nie wiem czy jeszcze wchodzą na forum.
No właśnie miałam nadzieję, że coś tu napiszą.
(08 Maj 2017, Pon 13:52)Medestin napisał(a): Ale przecież mak nie powiedziała, że żałuje posiadania dzieci. Jedyna żałość to to, że rodzina nie daje jej takiego spełnienia jak miała nadzieję - mam tu na myśli nieprzerwane pasmo samotności.
Z tego co mi wiadomo, fobii nie da się przekazać, ale Twoje dzieci mogą mieć po Tobie tę "wrażliwość" i być do niej skłonne.
O, dziękuję za ujęcie się w mojej sprawie. Właśnie aż przeczytałam swój post ponownie. Gdzie ja takie coś napisałam?