02 Gru 2018, Nie 21:07, PID: 773844
Wychodzisz na środek, tętno w okolicach 200, ścisk w gardle, mętlik w głowie. Tak, prezentacje są najbardziej stresującym elementem studiów, ale pocieszające jest to, że dla większości studentów tak jest. Nikt nie lubi, prawie każdy się stresuje i po większości to widać w czasie wystąpienia. Drżenie głosu, zgubienie wątku i zaglądanie do notatek to zdarza się nawet tym najbardziej pewnym siebie na co dzień, głośnym i ekstrawertycznym studentom. Poziom trudności zależy od tego co i przed kim prezentujesz. Zaliczenie z zapychacza przed doktorantem, czy seminarium przed pełną salą i krytycznym doktorem profesorem nadzwyczajnym.
Poza tym widzę, że jeszcze nikt nie wspomniał o metodzie prezentacji jaką mi się udało raz "zastosować". Mianowicie żeby ułatwić sobie referowanie warto podzielić prezentację na dwie części, między którymi zrobimy sobie przerwę na kilkanaście głębokich oddechów. Jak to zrobić? Wystarczy zemdleć w połowie przemówienia. Jeżeli zdążymy powiedzieć wystarczająco dużo i ciekawie może nawet nie będzie trzeba kończyć dalszej części i dostaniemy tróję z litości. Tak pół żartem, pół serio bo to naprawdę się wydarzyło. I to o tyle dziwne, że już pod koniec studiów, gdy miałem za sobą dużo bardziej stresujące i całkiem udane wystąpienia.
Poza tym widzę, że jeszcze nikt nie wspomniał o metodzie prezentacji jaką mi się udało raz "zastosować". Mianowicie żeby ułatwić sobie referowanie warto podzielić prezentację na dwie części, między którymi zrobimy sobie przerwę na kilkanaście głębokich oddechów. Jak to zrobić? Wystarczy zemdleć w połowie przemówienia. Jeżeli zdążymy powiedzieć wystarczająco dużo i ciekawie może nawet nie będzie trzeba kończyć dalszej części i dostaniemy tróję z litości. Tak pół żartem, pół serio bo to naprawdę się wydarzyło. I to o tyle dziwne, że już pod koniec studiów, gdy miałem za sobą dużo bardziej stresujące i całkiem udane wystąpienia.