17 Maj 2017, Śro 9:42, PID: 701924
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17 Maj 2017, Śro 9:45 przez mak.)
DIVINE PISZE: (przepraszam ale nie nauczyłam się jeszcze cytować): Inaczej wygląda to jednak w przypadku terapii. Jeżeli taka autoanaliza ma służyć wykrywaniu a nastepnie zmianie negatywnych schematów myślowych to jestem jak najbardziej za. Ogólnie moim zdaniem naszą postawą nie powinno być "mam problem, ale ja jestem beznadziejny", "mam problem, poszukam kolejnego" albo "mam problem, ale udaję że go nie ma" (patrz dalsza część Twojego posta), ale raczej "mam problem i szukam rozwiązania".
[/quote]
Ja właśnie jestem w trakcie takiej pogłębionej analizy siebie samej, która ma mi pomóc w zmianie takich negatywnych schematów myślowych o sobie i innych. Chciałam, żeby pomógł mi psycholog lub psychiatra i pewnie tak się stanie, ale widzę że jest to jednak dużo pracy najpierw z samym sobą.
Dla mnie powiedzenie "bądź sobą" dla mnie samej nigdy nie miało sensu z 2 względów:
1) nigdy nie wiedziałam kim naprawdę jestem i czego chcę (lubię to co inni, to wtedy może inni też mnie polubią)
2) a jeśli nawet w pewnych momentach wiedziałam (z wiekiem samo przychodzi) to bardziej patrzyłam na to czy innym będzie się to podobać czy nie niż na siebie. Zawsze najbardziej mnie zastanawiało co inni o mnie myślą, nie zwracając uwagi na to co JA o sobie myślę, a najczęściej oczywiście myślałam o sobie ŹLE. Z czasem zaczęły jeszcze dochodzić depresyjne myśli w stylu: nie mam już potrzeby i motywacji, żeby się dowiadywać kim jestem, nic mi się nie chce, jaki to ma sens, i tak wszyscy umrzemy.
I mała dygresja: dla mnie myślenie o sobie nie oznacza patrzenie tylko na czubek własnego nosa ale:
1) przyjrzenie się samemu sobie,
2) zauważenia dobrego w sobie i pokochania tego,
3) zauważenie złego w przeszłości oraz wybaczenie tego sobie i innym (przeszłości nie można zmienić)
4) i skupienie się na poprawieniu tego na czym najbardziej mi zależy i co jest możliwe do poprawienia
Jak w "The Oddyssey" Florence & the Machine: "Love yourself, forgive yourself. You can't love and forgive other people, when you first of all don't love and forgive yourself". Czyli dopiero w momencie gdy pokocham siebie i sobie wybaczę (oczywiście pomijając fobię, bo jej nie kochamy ), mogę pokochać i wybaczyć innym. I nie są to dla mnie puste, ładne słowa. Zobaczcie, że wielu ludzi tak ma, że jak przestanie być samolubem i patrzeć tylko na siebie (na przykład pomagając innym, angażując się coś), wtedy gdy paradoksalnie nie myślą o sobie, to wtedy pokazują siebie prawdziwego i zaczynają zapominać o tym, że się wstydzą samego siebie.
I dygresja od dygresji: dla mnie wstydzenie się samej siebie, było przyczyną rozwinięcia się fobii. Nie wiem jednak kiedy i dlaczego zaczęłam się siebie wstydzić. Ale to już temat do zupełnie innego wątku.
[/quote]
Ja właśnie jestem w trakcie takiej pogłębionej analizy siebie samej, która ma mi pomóc w zmianie takich negatywnych schematów myślowych o sobie i innych. Chciałam, żeby pomógł mi psycholog lub psychiatra i pewnie tak się stanie, ale widzę że jest to jednak dużo pracy najpierw z samym sobą.
Dla mnie powiedzenie "bądź sobą" dla mnie samej nigdy nie miało sensu z 2 względów:
1) nigdy nie wiedziałam kim naprawdę jestem i czego chcę (lubię to co inni, to wtedy może inni też mnie polubią)
2) a jeśli nawet w pewnych momentach wiedziałam (z wiekiem samo przychodzi) to bardziej patrzyłam na to czy innym będzie się to podobać czy nie niż na siebie. Zawsze najbardziej mnie zastanawiało co inni o mnie myślą, nie zwracając uwagi na to co JA o sobie myślę, a najczęściej oczywiście myślałam o sobie ŹLE. Z czasem zaczęły jeszcze dochodzić depresyjne myśli w stylu: nie mam już potrzeby i motywacji, żeby się dowiadywać kim jestem, nic mi się nie chce, jaki to ma sens, i tak wszyscy umrzemy.
I mała dygresja: dla mnie myślenie o sobie nie oznacza patrzenie tylko na czubek własnego nosa ale:
1) przyjrzenie się samemu sobie,
2) zauważenia dobrego w sobie i pokochania tego,
3) zauważenie złego w przeszłości oraz wybaczenie tego sobie i innym (przeszłości nie można zmienić)
4) i skupienie się na poprawieniu tego na czym najbardziej mi zależy i co jest możliwe do poprawienia
Jak w "The Oddyssey" Florence & the Machine: "Love yourself, forgive yourself. You can't love and forgive other people, when you first of all don't love and forgive yourself". Czyli dopiero w momencie gdy pokocham siebie i sobie wybaczę (oczywiście pomijając fobię, bo jej nie kochamy ), mogę pokochać i wybaczyć innym. I nie są to dla mnie puste, ładne słowa. Zobaczcie, że wielu ludzi tak ma, że jak przestanie być samolubem i patrzeć tylko na siebie (na przykład pomagając innym, angażując się coś), wtedy gdy paradoksalnie nie myślą o sobie, to wtedy pokazują siebie prawdziwego i zaczynają zapominać o tym, że się wstydzą samego siebie.
I dygresja od dygresji: dla mnie wstydzenie się samej siebie, było przyczyną rozwinięcia się fobii. Nie wiem jednak kiedy i dlaczego zaczęłam się siebie wstydzić. Ale to już temat do zupełnie innego wątku.