09 Lis 2017, Czw 6:05, PID: 716320
Ładnego, kolorowego Instagrama to i ja mam, a normalsem bym się nie nazwała. Co więcej - w zamierzchłych czasach, kiedy jeszcze miałam konto na Facebooku, były tam zdjęcia mnie z ówczesnymi koleżankami. No i co? Ano nic - taka jest już specyfika tych portali, że pokazują ładną, nieprawdziwą stronę życia. Bo i cóż tam miałam wrzucać? Raczej nie zdjecia blizn i recept od psychiatry.
W kwestii pozbawionego trosk życia ludzi bez problemów społecznych - kiedyś w kolejce do psychiatry spotkałam dziewczynę, z którą chodziłam do klasy w liceum. Należała do grupy tych fajnych, ekstrawertycznych, towarzyskich nastolatków. Sądząc po tym jak wyglądała, depresja wcale się nie przejęła jej statusem z liceum.
Nie bardzo rozumiem też, skąd to silne zwracanie uwagi na bycie (lub nie) w związku. To znaczy - rozumiem, bo sama tak miałam, ale takie nakręcanie się nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Może wystarczy portal randkowy i pójście na kilka spotkań? To jest chyba bardzo "normalsowa" aktywność.
W kwestii pozbawionego trosk życia ludzi bez problemów społecznych - kiedyś w kolejce do psychiatry spotkałam dziewczynę, z którą chodziłam do klasy w liceum. Należała do grupy tych fajnych, ekstrawertycznych, towarzyskich nastolatków. Sądząc po tym jak wyglądała, depresja wcale się nie przejęła jej statusem z liceum.
Nie bardzo rozumiem też, skąd to silne zwracanie uwagi na bycie (lub nie) w związku. To znaczy - rozumiem, bo sama tak miałam, ale takie nakręcanie się nie prowadzi do niczego konstruktywnego. Może wystarczy portal randkowy i pójście na kilka spotkań? To jest chyba bardzo "normalsowa" aktywność.