05 Gru 2017, Wto 23:43, PID: 719637
Tak naprawdę, żeby podejść do matury i nie oszaleć trzeba do tego podejść rozsądnie. Wiem, że zupełnie inaczej w teorii, a zupełnie inaczej w praktyce, ale najlepiej podejść do tego zupełnie tak, jak do wszystkich próbnych matur, czy nawet do sprawdzianów, których przecież w liceum pisze się setki. Jeżeli tylko będziecie mieli możliwość podejścia do próbnych ustnych (kwestia szkoły i przychylności nauczycieli, chyba że przez ostatnie lata się coś zmieniło), to bardzo polecam to zrobić.
Z moich złotych rad: na próbnych maturach koniecznie naraź umysł na wszystko to, co podejrzewasz, że może Cię stresować na prawdziwej maturze. Bądź dużo wcześniej (tak, jak byłbyś na prawdziwej, bo mnie na przykład stresuje czekanie, a jednak na pewno nie ryzykowałabym jechania "na ostatnią chwilę"), bądź koniecznie "na galowo" (przyjście w luźnym dresie nie przygotuje mózgu do tego, że garniak to nic takiego i wcale nie zwiększa mocy ani poziomu stresogenności egzaminu). W próbnej nie chodzi o to, żeby sprawdzić, ile ma się punktów, tylko o przygotowanie siebie do prawdziwej. I na prawdziwej myśl o tym, że to nic takiego, bo IDENTYCZNIE było na próbnej i nic złego się nie stało. Nie było pustki w mózgu, nie było trzęsienia się z nerwów. Było ok, jak na każdym sprawdzianie.
Będzie dobrze. Z resztą egzaminy po gimnazjum zdałeś i wiesz, jak to wygląda. Podchodzenie do matury jak do czegoś dużo poważniejszego niż te testy nie jest rozsądne. Choć wiadomo, wynika ze stresu przed nie dostaniem się na wymarzone studia (przynajmniej u mnie tak było), choć też wiedziałam, że będę składać papiery na kierunek z niezbyt wysokim limitem, więc nie było najgorzej. I oby u Ciebie i innych zdających też było "nie najgorzej"!
Z moich złotych rad: na próbnych maturach koniecznie naraź umysł na wszystko to, co podejrzewasz, że może Cię stresować na prawdziwej maturze. Bądź dużo wcześniej (tak, jak byłbyś na prawdziwej, bo mnie na przykład stresuje czekanie, a jednak na pewno nie ryzykowałabym jechania "na ostatnią chwilę"), bądź koniecznie "na galowo" (przyjście w luźnym dresie nie przygotuje mózgu do tego, że garniak to nic takiego i wcale nie zwiększa mocy ani poziomu stresogenności egzaminu). W próbnej nie chodzi o to, żeby sprawdzić, ile ma się punktów, tylko o przygotowanie siebie do prawdziwej. I na prawdziwej myśl o tym, że to nic takiego, bo IDENTYCZNIE było na próbnej i nic złego się nie stało. Nie było pustki w mózgu, nie było trzęsienia się z nerwów. Było ok, jak na każdym sprawdzianie.
Będzie dobrze. Z resztą egzaminy po gimnazjum zdałeś i wiesz, jak to wygląda. Podchodzenie do matury jak do czegoś dużo poważniejszego niż te testy nie jest rozsądne. Choć wiadomo, wynika ze stresu przed nie dostaniem się na wymarzone studia (przynajmniej u mnie tak było), choć też wiedziałam, że będę składać papiery na kierunek z niezbyt wysokim limitem, więc nie było najgorzej. I oby u Ciebie i innych zdających też było "nie najgorzej"!