13 Lut 2018, Wto 13:43, PID: 730538
Moim pierwszym męskim wzorcem była... moja matka.
Chociaż musiała utrzymywać trójkę dzieci i jeszcze ojca, bezrobotnego alkoholika, to zakasała rękawy i dała radę. Odziedziczyłem po niej etykę pracy a także świadomość wartości edukacji. Ona sama musiała zrezygnować ze studiów, żeby na nas pracować.
Na ile mogę ją porównać z innymi kobietami - jest bardziej "logiczna" od przeciętnej, bardziej zmotywowana i bardziej "stała w uczuciach", o ile rozumiecie, co mam na myśli. Właśnie dlatego kiedyś zakładałem, że wszystkie kobiety są takie. Dzisiaj już wiem, że moja mama posiada dość niestandardową kombinację cech. Efekt jest taki, że mam dość wysokie wymagania wobec kobiet jeśli chodzi o panowanie nad swoimi emocjami.
Moja mama posiada jedną wadę, a jest to skłonność do pracy za psie pieniądze ponad ludzkie siły. Nazywam to biedą mentalną. W Polsce to jest dość popularne zjawisko i moja mama niestety to ma. Sam taki byłem przez długi czas, dopóki nie nauczyłem się postępować inaczej. A nauczyłem się tego od kolegi, który dał mi pierwszą regularną pracę. I to jest mój drugi męski wzorzec. Jeżeli mama nauczyła mnie pracować, to on mnie nauczył zarabiać.
Trzecią osobą, którą uznaję za męski wzorzec, był mój dziadek. Był technikiem-elektrykiem pracującym w fabryce lamp radarowych i m.in. konserwował komputer "Odra". To po nim mam zainteresowanie matematyką i ogólnie pojętą techniką. Jeśli chodzi o charakter, to dał mi coś, co można nazwać "altruizmem". Że czasami warto dać coś od siebie za darmo, nie otrzymując nic w zamian. I że największą wartością na świecie są relacje międzyludzkie. Jest to totalne przeciwieństwo filozofii przebijania się i rozpychania łokciami.
Jeżeli czegoś mi brakuje w kwestii męskich wzorców, to będzie to podejście do kobiet. Nie umiem obchodzić się z kobietami tak, żeby były ze mnie zadowolone. Żadna z trzech osób, które wymieniłem, nie nauczyła mnie tego. Dlatego moje związki się rozpadają. Wciąż uczę się metodą prób i błędów, ale o ile łatwiej byłoby, gdybym miał ojca, dzięki któremu nie musiałbym zaczynać od zera.
Pomijam ogólną niską jakość kobiet w dzisiejszym społeczeństwie. Wiem, że są kobiety, które są warte tego, żeby budować z nimi życie, ale nawet takie kobiety nie są "za darmo" i trzeba mieć pewne umiejętności, żeby się z nimi obchodzić.
Chociaż musiała utrzymywać trójkę dzieci i jeszcze ojca, bezrobotnego alkoholika, to zakasała rękawy i dała radę. Odziedziczyłem po niej etykę pracy a także świadomość wartości edukacji. Ona sama musiała zrezygnować ze studiów, żeby na nas pracować.
Na ile mogę ją porównać z innymi kobietami - jest bardziej "logiczna" od przeciętnej, bardziej zmotywowana i bardziej "stała w uczuciach", o ile rozumiecie, co mam na myśli. Właśnie dlatego kiedyś zakładałem, że wszystkie kobiety są takie. Dzisiaj już wiem, że moja mama posiada dość niestandardową kombinację cech. Efekt jest taki, że mam dość wysokie wymagania wobec kobiet jeśli chodzi o panowanie nad swoimi emocjami.
Moja mama posiada jedną wadę, a jest to skłonność do pracy za psie pieniądze ponad ludzkie siły. Nazywam to biedą mentalną. W Polsce to jest dość popularne zjawisko i moja mama niestety to ma. Sam taki byłem przez długi czas, dopóki nie nauczyłem się postępować inaczej. A nauczyłem się tego od kolegi, który dał mi pierwszą regularną pracę. I to jest mój drugi męski wzorzec. Jeżeli mama nauczyła mnie pracować, to on mnie nauczył zarabiać.
Trzecią osobą, którą uznaję za męski wzorzec, był mój dziadek. Był technikiem-elektrykiem pracującym w fabryce lamp radarowych i m.in. konserwował komputer "Odra". To po nim mam zainteresowanie matematyką i ogólnie pojętą techniką. Jeśli chodzi o charakter, to dał mi coś, co można nazwać "altruizmem". Że czasami warto dać coś od siebie za darmo, nie otrzymując nic w zamian. I że największą wartością na świecie są relacje międzyludzkie. Jest to totalne przeciwieństwo filozofii przebijania się i rozpychania łokciami.
Jeżeli czegoś mi brakuje w kwestii męskich wzorców, to będzie to podejście do kobiet. Nie umiem obchodzić się z kobietami tak, żeby były ze mnie zadowolone. Żadna z trzech osób, które wymieniłem, nie nauczyła mnie tego. Dlatego moje związki się rozpadają. Wciąż uczę się metodą prób i błędów, ale o ile łatwiej byłoby, gdybym miał ojca, dzięki któremu nie musiałbym zaczynać od zera.
Pomijam ogólną niską jakość kobiet w dzisiejszym społeczeństwie. Wiem, że są kobiety, które są warte tego, żeby budować z nimi życie, ale nawet takie kobiety nie są "za darmo" i trzeba mieć pewne umiejętności, żeby się z nimi obchodzić.