20 Maj 2019, Pon 11:54, PID: 792898
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 20 Maj 2019, Pon 11:58 przez Strachliwy.)
Nie chcę zakładać niepotrzebnie nowego tematu, dlatego zapytam tutaj. Czy podjęlibyście pracę poniżej waszych kwalifikacji, albo taką która nie cieszy się poważaniem społecznym? Np. Zamiatanie ulic, koszenie trawników, odśnieżanie, sprzątanie w różnych placówkach, wykładanie towaru w sklepie, obsługa kasy fiskalnej itp. Pragnę zaznaczyć, że ja absolutnie nic nie mam do osób które zajmują się tym, mało tego - szanuję ich pracę, uważam, że są potrzebni, bo jak nie oni, to kto by się tym zajmował? Jednak patrząc na nich np. ekipę która właśnie kosi trawniki obok miejsca zamieszkania, zastanawiam się, co w ich życiu poszło nie tak. Nie słyszę w ich mowie żadnych przekleństw, nie obijają się, nie robią sobie przerwy na papierosa co 15 min. kobiety wyglądają na zadbane, mężczyźni z resztą też.
Wiem, że to zabrzmi jakbym był próżny, ale dla mnie taka praca byłaby hańbiąca. Słyszę rozmowy tych ludzi i zastanawiam się, dlaczego zajmują się tym? Czy to brak wykształcenia, czy może akurat są w takiej sytuacji życiowej, że praca jest im niezbędna, bo mają na utrzymaniu rodzinę i pod presją wzięli to co było dostępne, czy może są z zawodu ogrodnikami i po prostu odpowiada im takie zajęcie.
Pamiętam słowa mojej matki "ucz się, bo jak nie to będziesz sprzątał ulice, albo kopał rowy"
Wyobrażam sobie sytuację, w której zamiatam ulicę, idzie jakaś znajoma mi osoba, widząc co robię, z szyderczym uśmieszkiem mówi mi cześć (albo nawet nie, tylko prowokuje wzrokiem), po czym gasi papierosa i wyrzuca peta na dopiero co pozamiataną ulicę, sygnalizując mi w ten sposób, że jest wyżej w hierarchii społecznej ode mnie, a ja jestem tylko żukiem gnojarzem.
Wiem, że to zabrzmi jakbym był próżny, ale dla mnie taka praca byłaby hańbiąca. Słyszę rozmowy tych ludzi i zastanawiam się, dlaczego zajmują się tym? Czy to brak wykształcenia, czy może akurat są w takiej sytuacji życiowej, że praca jest im niezbędna, bo mają na utrzymaniu rodzinę i pod presją wzięli to co było dostępne, czy może są z zawodu ogrodnikami i po prostu odpowiada im takie zajęcie.
Pamiętam słowa mojej matki "ucz się, bo jak nie to będziesz sprzątał ulice, albo kopał rowy"
Wyobrażam sobie sytuację, w której zamiatam ulicę, idzie jakaś znajoma mi osoba, widząc co robię, z szyderczym uśmieszkiem mówi mi cześć (albo nawet nie, tylko prowokuje wzrokiem), po czym gasi papierosa i wyrzuca peta na dopiero co pozamiataną ulicę, sygnalizując mi w ten sposób, że jest wyżej w hierarchii społecznej ode mnie, a ja jestem tylko żukiem gnojarzem.