08 Maj 2021, Sob 10:45, PID: 842102
Zbyszek, wynajmijcie mieszkanie jakimś fobikom Imprez raczej robić nie będą.
@Danna tak też podejrzewam, że to "pushujące" (serio nie przychodzi mi teraz na myśl polskie słowo xd) otoczenie wynika właśnie z pracy w korporacji. A nie każdy jest stworzony do funkcjonowania w takim środowisku. Stąd pewnie czuję ciągły dyskomfort, że nie jestem wystarczająco "agile". A jak słucham rozmów pomiędzy współpracownikami mojego narzeczonego, to już w ogóle czuję się jak człowiek bez żadnych ambicji. Pamiętam, że jeszcze na studiach (tych poprzednich) takiego pędu owiec nie było. Ludzie sobie pracowali w jakichś sklepach i kawiarniach, nikt nie myślał o karierze w perspektywie 5-10-15 lat i to ja okazałam się pierwszą osobą, która weszła na rynek pracy mniej więcej w wyuczonym zawodzie.
@Ciasteczko myślę, że korporacyjny wyścig szczurów to trochę naturalny przejaw rywalizacji między ludźmi. W liceum "fajni" uczniowie mieli "markowe" ubrania i dodatki (używam cudzysłowu, bo te "luksusowe" marki to było Converse, Levi's czy Lacoste, czyli coś, na co teraz mogłabym sobie bez wyrzeczeń pozwolić, a wtedy to był wyznacznik statusu xd), w gimnazjum oprócz rywalizacji w zakresie nielegalnych rozrywek (papierosy, alkohol) można było zdobyć pewien społeczny prestiż dzięki temu, że się jeździło na zagraniczne wakacje (... Tak, serio. Nie, nie mieszkałam w jakimś biednym obszarze Polski).
Z opowieści kilka lat starszych ludzi wynika, że nawet w obszarze powierzchni mieszkania, roku budowy bloku i ilości zajęć dodatkowych dla dzieci wykształca się czasem rywalizacja. Nie mieszkasz w deweloperce, a Twoje dzieci nie chodzą co najmniej na jeden język obcy, robotykę i coś ruchowego? Uuuu, zostajesz z tyłu.
No i znowu - nie każdy potrafi i chce się dostosować do takiej rywalizacji. Ktoś może mieć po prostu wywalone na innych i żyć po swojemu, a ktoś inny jest na tyle wrażliwy i słaby psychicznie, że ciągnięcie się na końcu peletonu będzie mu siedzieć na psychice i powodować poczucie bycia gorszym (no i ja niestety zaliczam się do drugiej grupy).
@Danna tak też podejrzewam, że to "pushujące" (serio nie przychodzi mi teraz na myśl polskie słowo xd) otoczenie wynika właśnie z pracy w korporacji. A nie każdy jest stworzony do funkcjonowania w takim środowisku. Stąd pewnie czuję ciągły dyskomfort, że nie jestem wystarczająco "agile". A jak słucham rozmów pomiędzy współpracownikami mojego narzeczonego, to już w ogóle czuję się jak człowiek bez żadnych ambicji. Pamiętam, że jeszcze na studiach (tych poprzednich) takiego pędu owiec nie było. Ludzie sobie pracowali w jakichś sklepach i kawiarniach, nikt nie myślał o karierze w perspektywie 5-10-15 lat i to ja okazałam się pierwszą osobą, która weszła na rynek pracy mniej więcej w wyuczonym zawodzie.
@Ciasteczko myślę, że korporacyjny wyścig szczurów to trochę naturalny przejaw rywalizacji między ludźmi. W liceum "fajni" uczniowie mieli "markowe" ubrania i dodatki (używam cudzysłowu, bo te "luksusowe" marki to było Converse, Levi's czy Lacoste, czyli coś, na co teraz mogłabym sobie bez wyrzeczeń pozwolić, a wtedy to był wyznacznik statusu xd), w gimnazjum oprócz rywalizacji w zakresie nielegalnych rozrywek (papierosy, alkohol) można było zdobyć pewien społeczny prestiż dzięki temu, że się jeździło na zagraniczne wakacje (... Tak, serio. Nie, nie mieszkałam w jakimś biednym obszarze Polski).
Z opowieści kilka lat starszych ludzi wynika, że nawet w obszarze powierzchni mieszkania, roku budowy bloku i ilości zajęć dodatkowych dla dzieci wykształca się czasem rywalizacja. Nie mieszkasz w deweloperce, a Twoje dzieci nie chodzą co najmniej na jeden język obcy, robotykę i coś ruchowego? Uuuu, zostajesz z tyłu.
No i znowu - nie każdy potrafi i chce się dostosować do takiej rywalizacji. Ktoś może mieć po prostu wywalone na innych i żyć po swojemu, a ktoś inny jest na tyle wrażliwy i słaby psychicznie, że ciągnięcie się na końcu peletonu będzie mu siedzieć na psychice i powodować poczucie bycia gorszym (no i ja niestety zaliczam się do drugiej grupy).