26 Mar 2019, Wto 12:50, PID: 786908
Ostatnio nie mam takich myśli.
Miewałem jeszcze za nastolatka. Nie były one tak ściśle depresyjne ("nie chcę w ogóle żyć"), były krzykiem o pomoc ("nie chcę TAK żyć, chcę inaczej, ale nie umiem, pomóżcie mi"). Był w nich też element złości na tatę ("udowodnię, że moje problemy są prawdziwe i sobie ich nie wmawiam, tak jak ty sądzisz").
Mimo tego w skrajnych sytuacjach myśli te pchały do zachowań, które realnie dawały zagrożenie życia. W tym krzyku o pomoc dopuszczałem ewentualność tragicznego końca. Dwa razy było poważnie.
Teraz ogólnie chce mi się żyć, choć jakość życia jest, jaka jest. Czasem czuję, że powinien mi się należeć medal za to, że doczłapałem do dzisiejszych czasów. To demotywuje. Przyzwyczaiłem się do minimalistycznej wegetacji i boję się starać, żeby było lepiej. Tak jakbym się zmęczył dotychczasowym postępem (w porównaniu do stanu sprzed 10 lat).
Miewałem jeszcze za nastolatka. Nie były one tak ściśle depresyjne ("nie chcę w ogóle żyć"), były krzykiem o pomoc ("nie chcę TAK żyć, chcę inaczej, ale nie umiem, pomóżcie mi"). Był w nich też element złości na tatę ("udowodnię, że moje problemy są prawdziwe i sobie ich nie wmawiam, tak jak ty sądzisz").
Mimo tego w skrajnych sytuacjach myśli te pchały do zachowań, które realnie dawały zagrożenie życia. W tym krzyku o pomoc dopuszczałem ewentualność tragicznego końca. Dwa razy było poważnie.
Teraz ogólnie chce mi się żyć, choć jakość życia jest, jaka jest. Czasem czuję, że powinien mi się należeć medal za to, że doczłapałem do dzisiejszych czasów. To demotywuje. Przyzwyczaiłem się do minimalistycznej wegetacji i boję się starać, żeby było lepiej. Tak jakbym się zmęczył dotychczasowym postępem (w porównaniu do stanu sprzed 10 lat).