25 Cze 2019, Wto 23:03, PID: 796748
To jest bardzo w rodzaju zachowań, jakby to ująć po polsku, reaktywnych. To znaczy czekasz na okazję od losu, ludzi, że coś się trafi, ktoś coś zrobi, a Ty tylko zareagujesz na to. To trochę wygodna postawa. A raczej, pozornie wygodna, no bo przecież w rzeczywistości jednak rzadko coś się trafia i w większości sytuacji zostajesz z niewypowiedzianymi słowami na ustach, które potem gryzą Cię i mszczą się na Tobie za niewypuszczenie ich na zewnątrz.
Przeciwieństwem takiej postawy jest postawa proaktywna. Tzn. sam tworzysz sytuacje i rozpoczynasz rozmowy i inne historie, których chciałbyś lub potrzebujesz w danej chwili. Oczywiście, jest to zawsze ryzyko, że nie wyjdzie, że druga strona nie wykaże zainteresowania, ba, jest wręcz bardziej prawdopodobne, że tak się właśnie stanie, bo ludzie mają swoje historie i swoje problemy, albo mogą po prostu nie zrozumieć o czym do nich mówisz, czego od nich chcesz.
Ale od tego mamy przeludnienie na świecie, żeby nigdy nie zabrakło nam kolejnych osób, które możemy zaangażować do naszego projektu, jaki by on w danym momencie nie był.
Trochę nie w porządku jest oczekiwanie od ludzi, że będą czytać nam w myślach i jakimś cudem odgadną, że akurat o to chcielibyśmy zostać spytani. Chyba, że trafi się na podobnie odczuwającą jednostkę, ale ile osób ma to szczęście? A nawet jeśli, to nie można całe życie rozmawiać z jedną osobą.
Zaczynając coś samemu, nie tylko realizujemy swoją wewnętrzną potrzebę, a tym samym składamy hołd naszemu wewnętrznemu "Bogu" czy jak kto lubi to zwać, ale też tworzymy sytuację, w której ktoś może do nas dołączyć, ktoś kto sam też chciał, ale zabrakło mu odwagi poruszyć daną kwestię.
O co mi chodzi - nie czekaj, aż ktoś stworzy Ci odpowiednią sytuację. Bądź tą osobą, która tę sytuację tworzy, być może ku uradowaniu mniej odważnego rozmówcy.
Przeciwieństwem takiej postawy jest postawa proaktywna. Tzn. sam tworzysz sytuacje i rozpoczynasz rozmowy i inne historie, których chciałbyś lub potrzebujesz w danej chwili. Oczywiście, jest to zawsze ryzyko, że nie wyjdzie, że druga strona nie wykaże zainteresowania, ba, jest wręcz bardziej prawdopodobne, że tak się właśnie stanie, bo ludzie mają swoje historie i swoje problemy, albo mogą po prostu nie zrozumieć o czym do nich mówisz, czego od nich chcesz.
Ale od tego mamy przeludnienie na świecie, żeby nigdy nie zabrakło nam kolejnych osób, które możemy zaangażować do naszego projektu, jaki by on w danym momencie nie był.
Trochę nie w porządku jest oczekiwanie od ludzi, że będą czytać nam w myślach i jakimś cudem odgadną, że akurat o to chcielibyśmy zostać spytani. Chyba, że trafi się na podobnie odczuwającą jednostkę, ale ile osób ma to szczęście? A nawet jeśli, to nie można całe życie rozmawiać z jedną osobą.
Zaczynając coś samemu, nie tylko realizujemy swoją wewnętrzną potrzebę, a tym samym składamy hołd naszemu wewnętrznemu "Bogu" czy jak kto lubi to zwać, ale też tworzymy sytuację, w której ktoś może do nas dołączyć, ktoś kto sam też chciał, ale zabrakło mu odwagi poruszyć daną kwestię.
O co mi chodzi - nie czekaj, aż ktoś stworzy Ci odpowiednią sytuację. Bądź tą osobą, która tę sytuację tworzy, być może ku uradowaniu mniej odważnego rozmówcy.