03 Cze 2021, Czw 2:07, PID: 843497
@BlankAvatar
Dziękuję za odpowiedź. Myślę, że teraz się nieco lepiej zrozumieliśmy. Twój zarzut jest jak najbardziej zrozumiały, bo jest to dosyć wąski stereotyp, ale doskonale pokazuje jakie osoby najczęściej właśnie potrzebują wsparcia, zrozumienia oraz pomocy. Jest ich po prostu najwięcej, ze względu właśnie na deficyty w kryteriach diagnostycznych oraz przestarzały obraz ASD wśród specjalistów, dosłownie wykluczający większość kobiet. W przypadku tej listy dokładnie o ten wąski stereotyp chodziło i dlatego też sam się pod nią podpisałem oraz wykazałem się takim entuzjazmem. Autorka najwyraźniej chce pomóc osobom podobnym do niej samej i ja również mam takie intencje, ponieważ sam dopiero w wieku praktycznie 30 lat uzyskałem swoją odpowiedź. Chciałbym aby podobne do mnie osoby nie musiały tak długo czekać i żeby też otrzymały pomocną dłoń, która pozwoli im wszystko w życiu na nowo poukładać. Im szybciej tym lepiej. Jest to ciężki i długotrwały proces, którego nie da się przyspieszyć. Człowiek miesiącami do tego "dojrzewa" i przechodzi przez najróżniejsze fazy, żeby dopiero na samym końcu w pełni siebie zaakceptować. Mi, po mojej diagnozie, świat wywrócił się dosłownie do góry nogami i zbierałem się po tym prawie dwa pełne lata.
W tym miejscu chciałbym Ci także podziękować za uzupełnienie mojej wypowiedzi o dodatkowe szczegóły dotyczące problemu rzadszej diagnozy autyzmu wśród kobiet. Tak to dokładnie wygląda. Pominąłem ten aspekt w mojej wypowiedzi, ponieważ uznałem go za oczywisty. Tym właśnie najbardziej różnią się diagnozy kobiet i osób z kobiecymi cechami spektrum od stereotypowych męskich i "chłopięcego obrazu autyzmu".
W tym miejscu się po prostu nie zrozumieliśmy, ponieważ nie wiedziałem, że masz na myśli odrębną grupę społeczną (tak delikatnie ujmując), a nie sam fakt inteligencji niższej niż przeciętna lub przeciętnej. Nieco źle to określiłem w takim razie. A jak już zrozumiałem co miałeś na myśli, to muszę przyznać Ci rację, bo tak to niestety wygląda. W mniej zamożnych rodzinach oraz niższych grupach społecznych (po raz kolejny delikatnie ujmując) problemy natury psychicznej oraz zdrowia psychicznego są tematem tabu, a jeżeli już jest o nich mowa, to od razu takie rozmowy schodzą w kierunku pejoratywnych określeń na osobę chorą lub cierpiącą. Jest to poniekąd niezależne od ogólnej inteligencji członków takiej rodziny czy grupy społecznej, a bardziej zależne od otoczenia oraz społeczeństwa, w którym te jednostki się obracają.
Z jednym tylko nie do końca potrafię się zgodzić, mianowicie, że w praktyce klinicznej autorki listy, teoretycznie nie przewijają się "tipsiary-autystki". Nie zgadzam się z tym, ponieważ wiele rzeczy tam opisanych pasuje jak ulał do osobiście znanej mi osoby, która właśnie jest taką "tipsiarą" już od dawna. Jest to osoba z przeciętną inteligencją oraz buntowniczym nastawieniem do wszelakich "prób ograniczania" niej samej, tym samym do "etykietowania" takiej osoby stosowną diagnozą. Fakt, osoby te same z siebie nie sięgnęłyby po pomoc, ale tej pomocy potrzebują i wręcz momentami o nią wołają. Mam tutaj na myśli samookaleczenia, zachowania autodestrukcyjne, sięganie po używki, walka o uznanie, a przede wszystkim zrozumienie w grupie, traktowanie własnej rodziny jako zło konieczne i cała masa typowych problemów wieku nastoletniego, nawet wśród nieco starszych osób. Takie osoby też idealnie wpisują się w wyżej wymienioną listę, chociaż nie są typem dziewczyny nerda, ale właśnie idealnie wpasowują się w obraz osoby z duszą artystyczną i pod tę grupę podchodzą najczęściej "tipsiary-autystki". Kolejną grupę stanowią właśnie miłośniczki przyrody oraz zwierząt. Najczęściej jednak się to pomiędzy sobą bardzo mocno przeplata i nie jest to jednoznaczne.
Jeżeli chodzi o krzywdzące określenia, to po prostu najprościej w świecie powiązałem określenia "tipsiara" oraz "karyna" z osobami o przeciętnej lub niższej inteligencji i myślę, że nie powinniśmy tak stygmatyzować tych osób oraz grup społecznych. Mój błąd oraz proszę o nie określanie nikogo w ten pejoratywny sposób. Źle to brzmi oraz wygląda. Jak już wspominałem, źle zrozumiałem powiązanie tych określeń i nie skojarzyłem ich z odrębną grupą społeczną, a wyłącznie z niższą inteligencją, co nie powinno mieć miejsca.
Ważną sprawą jest też fakt, czy dana osoba jest zainteresowana otrzymaniem pomocy czy też nie. Nikogo do niczego nie da się zmusić i na wszystko potrzeba czasu. Znam taki przypadek, gdzie bliska mi osoba, tuż po mojej oficjalnej diagnozie, sama została poinformowana, że wpisuje się w ten obraz, ale nie akceptowała tego podejrzenia, ponieważ szokujące dla niej było to, że z tego się już nie wyrasta.
W ogóle, określenie "z tego się nie da wyrosnąć" było dla mnie najbardziej bolesne podczas mojej diagnozy, dlatego też nie dziwię się żadnej innej osobie, która nie jest po prostu w stanie zaakceptować takiego stanu rzeczy. Człowiek z natury jest pełen nadziei oraz wiary w zmianę na lepsze. Każda z osób, które znam, a które otrzymały lub otrzymają diagnozę, zawsze miała nadzieję, że "to się zmieni", że "w końcu z tego wyrosnę", że "jak będę dorosła to mi przejdzie", że "dorośli przecież nie mają takich problemów" itd. Spektrum autyzmu jest tak specyficznym zaburzeniem, że najczęściej właśnie osoby takie nigdy tak naprawdę nie dorastają, nie stają się "bardziej poważne", "dorosłe", mniej zlęknione i wiele rzeczy, z którymi te dane osoby mają problemy w tej chwili, nie miną tak po prostu w magiczny sposób, na co te osoby tak bardzo liczą. Dlatego właśnie taka diagnoza jest bardzo trudna, bo jest dożywotnia, "nieuleczalna" i osoba dotknięta tym zaburzeniem po prostu musi nauczyć się żyć i niekiedy nawet nauczyć rozmawiać zupełnie od nowa, mając tzw. nowy zestaw danych, pod który może w końcu dopasować swoje życie.
Na tym polega cała ta sztuka w poszukiwaniu siebie: jest to często bolesny i trudny proces. Nie tylko dla danej osoby, ale także dla jej najbliższych.
Dodatkowo odnoszę wrażenie, że właśnie te nieco bardziej inteligentne jednostki same z siebie zaczną drążyć ten temat, który nigdy nie da im spokoju i stanie się wręcz ich kolejną pasją (m.in. autorka tej listy). A gdy przyjdzie odpowiedni czas, to taka osoba sama zgłosi się na diagnozę w celu potwierdzenia swoich podejrzeń. Osoby w spektrum tak mają, że potrzebują twardych odpowiedzi na pytania. Nie ukrywam też, że często same też mają problem ze spojrzeniem na świat w inny niż wyłącznie czarno-biały, skrajnie zero-jedynkowy sposób. Albo "tak" albo "nie". Nie ma dla nich nic pomiędzy i takiej odpowiedzi oczekują.
Ogólnie chciałem bardzo podziękować za wkład włożony w tę dyskusję, ponieważ pozwoliła ona wyjaśnić parę wstępnie niezrozumiałych rzeczy.
A z ostatnim Twoim zdaniem jak najbardziej się zgadzam i się pod nim podpisuję
Dziękuję za odpowiedź. Myślę, że teraz się nieco lepiej zrozumieliśmy. Twój zarzut jest jak najbardziej zrozumiały, bo jest to dosyć wąski stereotyp, ale doskonale pokazuje jakie osoby najczęściej właśnie potrzebują wsparcia, zrozumienia oraz pomocy. Jest ich po prostu najwięcej, ze względu właśnie na deficyty w kryteriach diagnostycznych oraz przestarzały obraz ASD wśród specjalistów, dosłownie wykluczający większość kobiet. W przypadku tej listy dokładnie o ten wąski stereotyp chodziło i dlatego też sam się pod nią podpisałem oraz wykazałem się takim entuzjazmem. Autorka najwyraźniej chce pomóc osobom podobnym do niej samej i ja również mam takie intencje, ponieważ sam dopiero w wieku praktycznie 30 lat uzyskałem swoją odpowiedź. Chciałbym aby podobne do mnie osoby nie musiały tak długo czekać i żeby też otrzymały pomocną dłoń, która pozwoli im wszystko w życiu na nowo poukładać. Im szybciej tym lepiej. Jest to ciężki i długotrwały proces, którego nie da się przyspieszyć. Człowiek miesiącami do tego "dojrzewa" i przechodzi przez najróżniejsze fazy, żeby dopiero na samym końcu w pełni siebie zaakceptować. Mi, po mojej diagnozie, świat wywrócił się dosłownie do góry nogami i zbierałem się po tym prawie dwa pełne lata.
W tym miejscu chciałbym Ci także podziękować za uzupełnienie mojej wypowiedzi o dodatkowe szczegóły dotyczące problemu rzadszej diagnozy autyzmu wśród kobiet. Tak to dokładnie wygląda. Pominąłem ten aspekt w mojej wypowiedzi, ponieważ uznałem go za oczywisty. Tym właśnie najbardziej różnią się diagnozy kobiet i osób z kobiecymi cechami spektrum od stereotypowych męskich i "chłopięcego obrazu autyzmu".
W tym miejscu się po prostu nie zrozumieliśmy, ponieważ nie wiedziałem, że masz na myśli odrębną grupę społeczną (tak delikatnie ujmując), a nie sam fakt inteligencji niższej niż przeciętna lub przeciętnej. Nieco źle to określiłem w takim razie. A jak już zrozumiałem co miałeś na myśli, to muszę przyznać Ci rację, bo tak to niestety wygląda. W mniej zamożnych rodzinach oraz niższych grupach społecznych (po raz kolejny delikatnie ujmując) problemy natury psychicznej oraz zdrowia psychicznego są tematem tabu, a jeżeli już jest o nich mowa, to od razu takie rozmowy schodzą w kierunku pejoratywnych określeń na osobę chorą lub cierpiącą. Jest to poniekąd niezależne od ogólnej inteligencji członków takiej rodziny czy grupy społecznej, a bardziej zależne od otoczenia oraz społeczeństwa, w którym te jednostki się obracają.
Z jednym tylko nie do końca potrafię się zgodzić, mianowicie, że w praktyce klinicznej autorki listy, teoretycznie nie przewijają się "tipsiary-autystki". Nie zgadzam się z tym, ponieważ wiele rzeczy tam opisanych pasuje jak ulał do osobiście znanej mi osoby, która właśnie jest taką "tipsiarą" już od dawna. Jest to osoba z przeciętną inteligencją oraz buntowniczym nastawieniem do wszelakich "prób ograniczania" niej samej, tym samym do "etykietowania" takiej osoby stosowną diagnozą. Fakt, osoby te same z siebie nie sięgnęłyby po pomoc, ale tej pomocy potrzebują i wręcz momentami o nią wołają. Mam tutaj na myśli samookaleczenia, zachowania autodestrukcyjne, sięganie po używki, walka o uznanie, a przede wszystkim zrozumienie w grupie, traktowanie własnej rodziny jako zło konieczne i cała masa typowych problemów wieku nastoletniego, nawet wśród nieco starszych osób. Takie osoby też idealnie wpisują się w wyżej wymienioną listę, chociaż nie są typem dziewczyny nerda, ale właśnie idealnie wpasowują się w obraz osoby z duszą artystyczną i pod tę grupę podchodzą najczęściej "tipsiary-autystki". Kolejną grupę stanowią właśnie miłośniczki przyrody oraz zwierząt. Najczęściej jednak się to pomiędzy sobą bardzo mocno przeplata i nie jest to jednoznaczne.
Jeżeli chodzi o krzywdzące określenia, to po prostu najprościej w świecie powiązałem określenia "tipsiara" oraz "karyna" z osobami o przeciętnej lub niższej inteligencji i myślę, że nie powinniśmy tak stygmatyzować tych osób oraz grup społecznych. Mój błąd oraz proszę o nie określanie nikogo w ten pejoratywny sposób. Źle to brzmi oraz wygląda. Jak już wspominałem, źle zrozumiałem powiązanie tych określeń i nie skojarzyłem ich z odrębną grupą społeczną, a wyłącznie z niższą inteligencją, co nie powinno mieć miejsca.
Ważną sprawą jest też fakt, czy dana osoba jest zainteresowana otrzymaniem pomocy czy też nie. Nikogo do niczego nie da się zmusić i na wszystko potrzeba czasu. Znam taki przypadek, gdzie bliska mi osoba, tuż po mojej oficjalnej diagnozie, sama została poinformowana, że wpisuje się w ten obraz, ale nie akceptowała tego podejrzenia, ponieważ szokujące dla niej było to, że z tego się już nie wyrasta.
W ogóle, określenie "z tego się nie da wyrosnąć" było dla mnie najbardziej bolesne podczas mojej diagnozy, dlatego też nie dziwię się żadnej innej osobie, która nie jest po prostu w stanie zaakceptować takiego stanu rzeczy. Człowiek z natury jest pełen nadziei oraz wiary w zmianę na lepsze. Każda z osób, które znam, a które otrzymały lub otrzymają diagnozę, zawsze miała nadzieję, że "to się zmieni", że "w końcu z tego wyrosnę", że "jak będę dorosła to mi przejdzie", że "dorośli przecież nie mają takich problemów" itd. Spektrum autyzmu jest tak specyficznym zaburzeniem, że najczęściej właśnie osoby takie nigdy tak naprawdę nie dorastają, nie stają się "bardziej poważne", "dorosłe", mniej zlęknione i wiele rzeczy, z którymi te dane osoby mają problemy w tej chwili, nie miną tak po prostu w magiczny sposób, na co te osoby tak bardzo liczą. Dlatego właśnie taka diagnoza jest bardzo trudna, bo jest dożywotnia, "nieuleczalna" i osoba dotknięta tym zaburzeniem po prostu musi nauczyć się żyć i niekiedy nawet nauczyć rozmawiać zupełnie od nowa, mając tzw. nowy zestaw danych, pod który może w końcu dopasować swoje życie.
Na tym polega cała ta sztuka w poszukiwaniu siebie: jest to często bolesny i trudny proces. Nie tylko dla danej osoby, ale także dla jej najbliższych.
Dodatkowo odnoszę wrażenie, że właśnie te nieco bardziej inteligentne jednostki same z siebie zaczną drążyć ten temat, który nigdy nie da im spokoju i stanie się wręcz ich kolejną pasją (m.in. autorka tej listy). A gdy przyjdzie odpowiedni czas, to taka osoba sama zgłosi się na diagnozę w celu potwierdzenia swoich podejrzeń. Osoby w spektrum tak mają, że potrzebują twardych odpowiedzi na pytania. Nie ukrywam też, że często same też mają problem ze spojrzeniem na świat w inny niż wyłącznie czarno-biały, skrajnie zero-jedynkowy sposób. Albo "tak" albo "nie". Nie ma dla nich nic pomiędzy i takiej odpowiedzi oczekują.
Ogólnie chciałem bardzo podziękować za wkład włożony w tę dyskusję, ponieważ pozwoliła ona wyjaśnić parę wstępnie niezrozumiałych rzeczy.
A z ostatnim Twoim zdaniem jak najbardziej się zgadzam i się pod nim podpisuję