21 Cze 2009, Nie 18:36, PID: 158685
Z jednej strony to budujące że nie wszyscy pochodzimy ze skrzywionych domów (może napisze na swoim przykładzie, bez obrazy ) a z drugiej strony wydawało mi się to po prostu niemożliwe…
Oczywiście jest wiele czynników o których piszecie (stosunek nauczycieli, relacje z rówieśnikami, nieraz jakieś traumatyczne przeżycia) które mogły się przyczynić do naszej fobii (także predyspozycje genetyczne i to jakimi nas stworzyła natura, no bo wygląd, inteligencja, sprawność fizyczna też wpływa na to jak siebie postrzegamy) ale pozwólcie że nadal pozostanę przy swoim zdaniu i uczepie się tej naszej rodziny, że ona miała tutaj decydujący wpływ.
Z tym równym wychowaniem i traktowaniem to nie mogę się zgodzić. Choćby nie wiem jak idealni byli rodzice ich dzieci nigdy nie będą równo traktowane. Ale nie ma w tym niczego złego, czasem te różnice są nawet niedostrzegalne, ale myślę że są bo każde dziecko jest inne i wymaga innego traktowania i to jest dobre.
Na pytanie ‘dlaczego mam fobie a moja siostra/brat nie ma?’ opierając się na naszych rozważaniach i tym co napisaliście stosunkowo łatwo jest odpowiedzieć. Ano czynniki genetyczne, osobiste predyspozycje, dziedziczone cechy osobowości takie jak temperament, osobiste doświadczenia jednostki. Przecież dzieci wychowywane w jednym domu przez tych samych rodziców nie są identyczne? Zresztą nie tylko ‘fobia’ może być problemem wyniesionym z domu, także agresja, brak zdolności do odczuwania empatii, zbytnia pobudliwość. To że ludzie nie mają fobii i pozornie mają dobre relacje z otoczeniem nie znaczy że są zdrowi emocjonalnie, często nie zdają sobie sprawy z tych problemów i o tym też pisaliście.
„Najnowsze ujęcia dotyczące osobowości akcentują, że wprawdzie cechy biofizyczne człowieka i zewnętrzne oddziaływanie są podstawą osobowości, ale jej nie determinują. Natomiast decydujący wpływ na kształtowanie się osobowości ma aktywność samej jednostki.”
[Kształtowanie i rozwój osobowości dzieci i młodzieży: http://www.erodzina.com/index.php?id=25,261,0,0,1,0].
Aktywność jednostki – czyli nasz stosunek do obowiązków, pracy, ciekawość świata, chęć podejmowania wyzwań, otwartość na świat i ludzi też w pewnym stopniu wynosimy z domu. To kształtują w nas w dużej mierze rodzice, to oni motywują nas do podejmowania różnych działań w najmłodszych latach życia. To zależy nie tylko od miłości w rodzinie, ale też od poziomu wykształcenia rodziców, od ich możliwości materialnych, od miejsca zamieszkania. To dlatego dzieci bogatych rodziców uczone są przedsiębiorczości i mają zdolności do interesów podczas gdy ludzie z biednych środowisk często nawet nie marzą o zarabianiu wielkich pieniędzy bo taką postawę ukształtowała w nich rodzina, środowisko, nie mają doświadczenia ani wiedzy na tym polu. Ale już za bardzo odbiegam od tematu… No więc ta aktywność a raczej jej brak również miała wpływ na naszą fobię. Jeśli rodzice ukształtują w dziecku pozytywny obraz samego siebie, pozytywny obraz świata i innych ludzi, poprowadzą je dobrze na pierwszych etapach zdobywania tych życiowych doświadczeń, to dziecko powinno być zdrowe emocjonalnie i nie mieć żadnych problemów w relacjach z rówieśnikami. I o tym pisał Hektor (kurde nie umiem jeszcze cytować wypowiedzi, ktoś mnie nauczy? ) i z tym się całkowicie zgadzam! O tym świetnie napisał też Soulja - o kształtowaniu dziecka przez rodziców i o swoich osobistych doświadczeniach różnych od rodzeństwa. Budujące w tej teorii o kształtowaniu osobowości przez aktywność jest to, że jedyne czego nam fobikom brakuje to doświadczenie. Jak to napisał Sosen o swoim rodzeństwie:
Podsumowując – jeśli chodzi o wpływ rodziców i środowiska rodzinnego na kształtowanie się fobii społecznej, to nie tylko miłość i dobre relacje w rodzinie, ale także świadomość wychowawcza rodziców, ich udział w rozwoju dziecka, ich pomoc materialna, ‘mądrość’ życiowa i wartości, które przekazują dzieciom. Ale miłość dalej stawiam na pierwszym miejscu I nie będę już powtarzać tego co świetnie ujął Sosen o miłości rodziców. Szczególnie w tych dwóch zdaniach rewelacyjnie zostało to ujęte:
p.s. Mam świadomość że nie odkryłam Ameryki no i moje ‘rozważania’ nie są wcale moją teorią tylko opierają się w głównej mierze na literaturze z którą kiedyś miałam do czynienia. Dzięki MC za linka i jak ktoś miałby jeszcze coś na ten temat ciekawego to wrzucajcie koniecznie! Cieszę się że ożywiła się w tym temacie ciekawa dyskusja do której dalej zachęcam!
Oczywiście jest wiele czynników o których piszecie (stosunek nauczycieli, relacje z rówieśnikami, nieraz jakieś traumatyczne przeżycia) które mogły się przyczynić do naszej fobii (także predyspozycje genetyczne i to jakimi nas stworzyła natura, no bo wygląd, inteligencja, sprawność fizyczna też wpływa na to jak siebie postrzegamy) ale pozwólcie że nadal pozostanę przy swoim zdaniu i uczepie się tej naszej rodziny, że ona miała tutaj decydujący wpływ.
Z tym równym wychowaniem i traktowaniem to nie mogę się zgodzić. Choćby nie wiem jak idealni byli rodzice ich dzieci nigdy nie będą równo traktowane. Ale nie ma w tym niczego złego, czasem te różnice są nawet niedostrzegalne, ale myślę że są bo każde dziecko jest inne i wymaga innego traktowania i to jest dobre.
Na pytanie ‘dlaczego mam fobie a moja siostra/brat nie ma?’ opierając się na naszych rozważaniach i tym co napisaliście stosunkowo łatwo jest odpowiedzieć. Ano czynniki genetyczne, osobiste predyspozycje, dziedziczone cechy osobowości takie jak temperament, osobiste doświadczenia jednostki. Przecież dzieci wychowywane w jednym domu przez tych samych rodziców nie są identyczne? Zresztą nie tylko ‘fobia’ może być problemem wyniesionym z domu, także agresja, brak zdolności do odczuwania empatii, zbytnia pobudliwość. To że ludzie nie mają fobii i pozornie mają dobre relacje z otoczeniem nie znaczy że są zdrowi emocjonalnie, często nie zdają sobie sprawy z tych problemów i o tym też pisaliście.
„Najnowsze ujęcia dotyczące osobowości akcentują, że wprawdzie cechy biofizyczne człowieka i zewnętrzne oddziaływanie są podstawą osobowości, ale jej nie determinują. Natomiast decydujący wpływ na kształtowanie się osobowości ma aktywność samej jednostki.”
[Kształtowanie i rozwój osobowości dzieci i młodzieży: http://www.erodzina.com/index.php?id=25,261,0,0,1,0].
Aktywność jednostki – czyli nasz stosunek do obowiązków, pracy, ciekawość świata, chęć podejmowania wyzwań, otwartość na świat i ludzi też w pewnym stopniu wynosimy z domu. To kształtują w nas w dużej mierze rodzice, to oni motywują nas do podejmowania różnych działań w najmłodszych latach życia. To zależy nie tylko od miłości w rodzinie, ale też od poziomu wykształcenia rodziców, od ich możliwości materialnych, od miejsca zamieszkania. To dlatego dzieci bogatych rodziców uczone są przedsiębiorczości i mają zdolności do interesów podczas gdy ludzie z biednych środowisk często nawet nie marzą o zarabianiu wielkich pieniędzy bo taką postawę ukształtowała w nich rodzina, środowisko, nie mają doświadczenia ani wiedzy na tym polu. Ale już za bardzo odbiegam od tematu… No więc ta aktywność a raczej jej brak również miała wpływ na naszą fobię. Jeśli rodzice ukształtują w dziecku pozytywny obraz samego siebie, pozytywny obraz świata i innych ludzi, poprowadzą je dobrze na pierwszych etapach zdobywania tych życiowych doświadczeń, to dziecko powinno być zdrowe emocjonalnie i nie mieć żadnych problemów w relacjach z rówieśnikami. I o tym pisał Hektor (kurde nie umiem jeszcze cytować wypowiedzi, ktoś mnie nauczy? ) i z tym się całkowicie zgadzam! O tym świetnie napisał też Soulja - o kształtowaniu dziecka przez rodziców i o swoich osobistych doświadczeniach różnych od rodzeństwa. Budujące w tej teorii o kształtowaniu osobowości przez aktywność jest to, że jedyne czego nam fobikom brakuje to doświadczenie. Jak to napisał Sosen o swoim rodzeństwie:
Cytat:Oni po prostu uspołecznili się przez te wszystkie lata, ja muszę to nadrobić.I to jest to czego nam brakuje. Boimy się aktywności przez to że mamy fobie, ale pokonanie tego lęku i podjęcie aktywności jest dla nas jedynym skutecznym lekarstwem i szansą na normalne życie. Wiem że to wcale nie odkrywcze, ale układa się w logiczną całość
Podsumowując – jeśli chodzi o wpływ rodziców i środowiska rodzinnego na kształtowanie się fobii społecznej, to nie tylko miłość i dobre relacje w rodzinie, ale także świadomość wychowawcza rodziców, ich udział w rozwoju dziecka, ich pomoc materialna, ‘mądrość’ życiowa i wartości, które przekazują dzieciom. Ale miłość dalej stawiam na pierwszym miejscu I nie będę już powtarzać tego co świetnie ujął Sosen o miłości rodziców. Szczególnie w tych dwóch zdaniach rewelacyjnie zostało to ujęte:
Cytat:Jest miłość szczera i pozorna. Rodzice, którzy szczerze się kochają, wspierają, mają też na uwadze swoje dzieci, których konflikty i problemy rozwiązują na bieżąco. Rodzina szczęśliwa od zewnątrz, na taką wyglądająca nie zawsze właściwie funkcjonuje, przez nie rozwiązane własne problemy jednego z rodziców.I może w przypadku niektórych z was którzy twierdzą, że w ich domach nigdy nie brakowało miłości decydujące było to, że rodzice nie potrafili Wam pomóc w Waszych problemach. To wcale nie jest równoznaczne z brakiem miłości, ale bardziej brakiem wiedzy ze strony rodziców o problemie.
p.s. Mam świadomość że nie odkryłam Ameryki no i moje ‘rozważania’ nie są wcale moją teorią tylko opierają się w głównej mierze na literaturze z którą kiedyś miałam do czynienia. Dzięki MC za linka i jak ktoś miałby jeszcze coś na ten temat ciekawego to wrzucajcie koniecznie! Cieszę się że ożywiła się w tym temacie ciekawa dyskusja do której dalej zachęcam!