02 Lip 2009, Czw 17:01, PID: 161285
W sumie powiem Wam tak, że fobicy wstydząc się fobii tracą atuty z nią związane. Na przykład mam kumpla, którego raz przyłapała policja na paleniu marychy. I ogólnie jak Go przeszukiwali, to znaleźli żyletkę w portfelu. I szkieł pyta mu się po co mu ta żyletka a On zrobił smutną minę i nic nie odpowiedział. Szkieł więc mówi do niego, że chce tylko prywatnie wiedzieć, a kumpel, że leczy się na depresję I wtedy drugi kumpel wybuchł śmiechem i zaczął się nabijać "Ja, ale koleś tnie się i ch."
Efekt był taki, że nawet na przesłuchania Go nie wzywali, bo musieliby psychologa wzywać. Oczywiście ta cała szopka z żyletką to była dobrze wyreżyserowana podpucha. Koleś więc mało, że nie wstydził się depresji (i tak wątpliwej) to jeszcze ją wykorzystał.
A fobicy mało, że tracą na samej fobii, to jeszcze wstydzą się do niej przyznać na czym tracą podwójnie, bo przecież nie ulega wątpliwości, że to znacznie poważniejsze zaburzenie niż depresja, które na prawdę NISZCZY życie.
Ja natomiast zawsze mam ten dylemat, że jak przyznam się do fobii to z jednej strony będę miał trochę łatwiej, ale z drugiej strony sam przykleję sobie łatkę, którą później trudno będzie odkleić, a co może w dłuższej perspektywie bardzo mi zaszkodzić w robieniu kariery itd.
Efekt był taki, że nawet na przesłuchania Go nie wzywali, bo musieliby psychologa wzywać. Oczywiście ta cała szopka z żyletką to była dobrze wyreżyserowana podpucha. Koleś więc mało, że nie wstydził się depresji (i tak wątpliwej) to jeszcze ją wykorzystał.
A fobicy mało, że tracą na samej fobii, to jeszcze wstydzą się do niej przyznać na czym tracą podwójnie, bo przecież nie ulega wątpliwości, że to znacznie poważniejsze zaburzenie niż depresja, które na prawdę NISZCZY życie.
Ja natomiast zawsze mam ten dylemat, że jak przyznam się do fobii to z jednej strony będę miał trochę łatwiej, ale z drugiej strony sam przykleję sobie łatkę, którą później trudno będzie odkleić, a co może w dłuższej perspektywie bardzo mi zaszkodzić w robieniu kariery itd.