07 Lip 2009, Wto 21:53, PID: 162361
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07 Lip 2009, Wto 21:55 przez Sosen.)
Ja dzisiaj miałem kiepską sytuację przy śniadaniu w pracy. Chociaż nie mam już perfidnej fobii, nie czerwienię się, nie łzawią mi oczy i nie mam ogólnych symptomów fobii, to byłem nieźle zażenowany. Siedzieliśmy w 6 przy stole i jedliśmy śniadanie. 2 moich kolegów z pracy, młodszych o parę lat, jeden majster, z którym ja robiłem i dwóch od płotu z kamienia. Siedzieliśmy bite 10 minut nic się nie odzywając. Ten od kamieni próbował coś zagadywać do tego majstra, ale on też był jakiś małomówny, odpowiadał tylko "nie wiem", "może", takimi fobicznymi zdaniami typu daj mi spokój. Ja miałem tylko suchą bułkę i jadłem ją w wielkim skupieniu popijając herbatą i przeżywałem strasznie tą sytuację i wczuwałem się w emocje wszystkich naokoło, jakie to musi być żenujące. Chciało mi się śmiać i płakać. Uciekać i ratować sytuację. Ale nic nie zrobiłem, tylko się wewnętrznie kotłowałem. Kolega coś próbował do mnie mówić, ale ja byłem tak skupiony na sytuacji, że nie wiedziałem kompletnie o co mu chodzi. W takich sytuacjach zaczynam się nerwowo uśmiechać, bo nie potrafię inaczej zareagować
Ktoś wyżej napisał, że fobia to wstyd sam w sobie i gadanie o niej to trochę nie teges. No właśnie
Ktoś wyżej napisał, że fobia to wstyd sam w sobie i gadanie o niej to trochę nie teges. No właśnie