05 Lis 2010, Pią 14:56, PID: 227175
Mam, miałem wielki problem z patrzeniem w oczy w szczególności jednej nauczycielce, jeszcze w liceum...na początku nie było z tym problemu i moglem się wpatrywać w jej przenikliwe oczy z uśmiechem i zupełnym zainteresowaniem, ale w następnym roku szkolnym coś we mnie pękło jej spojrzenia bolały czułem się sparaliżowany...unikanie kontaktu wzrokowego z nią było iście nienaturalne, jedno spojrzenie na mnie i cala lekcje siedziałem ze wzrokiem spuszczonym w ławkę i myślami o tym żeby lekcja się już skończyła. Zacząłem bać się przychodzić na lekcje, często bylem dobrze przygotowany aczkolwiek nie potrafiłem się do tego przyznać byle nie musieć rozmawiać patrząc jej w oczy a tego akurat wymagała kulturalna odpowiedz, przez co totalnie zawiodłem moja nauczycielkę gdyż myślała ze mam wszystko gdzieś, choć jeszcze rok temu bylem jednym z najlepszych czasami starałem się odpowiadać patrząc w czyjeś plecy, podłogę ścianę, wyglądając przy tym jak debil właściwie później doprowadziło to do takiego stopnia ze ciężko mi było spojrzeć komukolwiek w oczy, nawet własnej rodzinie...teraz jest dużo dużo lepiej