25 Wrz 2013, Śro 8:03, PID: 365137
Avalain napisał(a):Ale trzeba się liczyć, że nieśmiałość jest odbierana przez większość jako oznaka słabości. Jedni chcą Cię wesprzeć, pocieszyć, zdecydowana większość będzie to chciała wykorzystać lub podbudować własne ego
(offtop): Niestety, tak właśnie jest odbierana. Nie wolno być nieśmiałym. Jeżeli ktoś jest nieśmiały z natury, musi udawać że nie jest. Można mieć przeróżne cechy, być wybuchowym lub powściągliwym, gadatliwym lub refleksyjnym, i nikt się nie czepia, ale reakcje na nieśmiałość to: "hej, coś z nim jest nie tak", "ten to jest jakiś taki...", "musi to zmienić".
"Wolno" być nieśmiałym w tym sensie, że osobie śmiałej która stoi obok stwarza to poczucie komfortu i władzy, może tym nieśmiałym mniej lub bardziej sterować, używać go do swoich celów. Ale nie będzie go traktować z takim szacunkiem jak resztę.
Nieśmiałość rozumiem też jako chęć pozostawiania pewnych decyzji w rękach innych osób - oczywiście nie bezrefleksyjnie i nie godzenie się na wszystko, co Ciebie dotyczy - ale nieśmiały często woli, żeby to ktoś inny załatwił sprawę (dowiedział się, zasięgnął języka, popytał,...). Od razu można wysunąć oskarżenie - "zrzucasz odpowiedzialność na innych, nie chcesz jej brać na siebie!". A dlaczego? Bo nieśmiały się tego boi. Każda decyzja, oprócz potencjalnie pozytywnych, rodzi mniej lub bardziej negatywne konsekwencje, a taką jest (między innymi) uwaga innych ludzi skierowana w naszą stronę. Co potęguję naszą nieśmiałość i koło się zamyka.
Nie można być nieśmiałym, trzeba być pewnym siebie. Ciekawe co w przypadku, gdy ktoś w swoim życiu nie chce być pewny siebie, tylko chce pozostać taki jaki jest, w zgodzie ze swoją naturą...
(trochę masło maślane, ale musiałem to z siebie wyrzucić)
Ad rem - unikaniu kontaktu wzrokowego przypisuje się złe intencje, choć wcale nie muszą takie być. Pierwsza myśl to "ma nieczyste sumienie", a "jest po prostu nieśmiały i ma do tego prawo" nie pomyśli nikt. Jeżeli ucieka wzrokiem podczas mówienia, to niekoniecznie dlatego że coś kręci, tylko najwyraźniej tylko tak może się skupić na wypowiedzi, a spojrzenie na twarz rozmówcy powoduje rozproszenie uwagi i gubi się wątek, halo tu Ziemia, ludzie są różni!.
Jednak lepiej nauczyć się kontaktu wzrokowego. Wszędobylski konformizm musi zadziałać i w tym przypadku. Jak chcemy (pfff, chcemy... musimy) żyć w społeczeństwie, musimy przejąć ich reguły, jakkolwiek trudne by to dla nas nie było.
BlankAvatar napisał(a):Aha, warto też jakoś reagować podczas rozmowy, żeby rozmówca, wiedział, że druga strona nie zasnęła (przytakniecie, mimika twarzy, śmiech, wykrzykniki).
To chyba najbardziej męczące, to werbalne i pozawerbalne okazywanie udawanego zainteresowania. Chrząknięnia, parsknięcia i mhmowanie. Chciałoby się coś powiedzieć, ale nawijki drugiej strony nie widać końca. I jak tu wytłumaczyć, że też mam coś do powiedzenia, ale potrzebuję kilku sekund ciszy żeby zacząć, a potem następnych kilkunastu żeby skończyć, a gdy coś odwróci uwagę słuchacza (i dzieje się to nazbyt często, choć zwykle nie z winy słuchacza, a z przyczyn obiektywnych, lub dlatego że mam tak nudny głos), traktuję to jako zniewagę?...
Trzeba, trzeba, żeby nie urazić.