26 Wrz 2009, Sob 13:59, PID: 178197
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 26 Wrz 2009, Sob 17:41 przez tomjak.)
Jak wyglądało wasze dzieciństwo? Czy waszym zdaniem wydarzyło się w dzieciństwie coś co mogło mieć wpływ na to co się teraz z wami dzieje?
W moim przypadku wydaje mi się że miało duży wpływ nie dostrzeganie i ignorowanie moich potrzeb przez rodziców.Teraz mam wrażenie że w dzieciństwie fukcjonowałem jakby obok rodziny taki jak piąte koło u wozu. Dostrzegać to zacząłem dopiero w momencie założenia własnej rodziny po przyjściu na świat własnych dzieci. Próbowałem o tym rozmawiać niedawno z matką. Z jej strony rozmowa wymijająca , próba zejścia z tematu , ostatecznie rozmowa zakończyła się kłótnią. Od wielu lat jestem permanentnie pokłócony z rodzicami. Stosunki z nimi z jakichś niezrozumiałych przyczyn zawsze były nienormalne jak daleko sięgam pamięcią. Ciekawe jest to że mam siostrę z którą ich stosunki zawsze były normalne , są takie po dziś dzień i z jej rodziną.
Mimo szczerych chęci nie potrafię w stosunku do nich wzbudzić w sobie innego uczucia niż nienawiść. Niedawno był moment lekkiego ocieplenia związany z przyjazdem po 20-letniej nieobecności ojca z USA. Wrócił jakby wyszedł wczoraj ot tak zwyczajnie , bez słowa wyjaśnienia. Teraz znów go nienawidzę za swoje spaprane dzieciństwo i dużą część dorosłego życia. Mam ich gdzieś. Mogliby nie istnieć , pewnie bym tego nawet nie zauważył. Kto wie może tak było by lepiej. Psychiatra do której chodziłem podjęła próbę pogodzenia mnie ze starymi , mówiła że "wszyscy rodzice chcą dla dzieci jak najlepiej tylko że im nie zawsze wychodzi". Jakoś te gadki do mnie nie trafiają , nie potrafię się z nimi pogodzić.
W moim przypadku wydaje mi się że miało duży wpływ nie dostrzeganie i ignorowanie moich potrzeb przez rodziców.Teraz mam wrażenie że w dzieciństwie fukcjonowałem jakby obok rodziny taki jak piąte koło u wozu. Dostrzegać to zacząłem dopiero w momencie założenia własnej rodziny po przyjściu na świat własnych dzieci. Próbowałem o tym rozmawiać niedawno z matką. Z jej strony rozmowa wymijająca , próba zejścia z tematu , ostatecznie rozmowa zakończyła się kłótnią. Od wielu lat jestem permanentnie pokłócony z rodzicami. Stosunki z nimi z jakichś niezrozumiałych przyczyn zawsze były nienormalne jak daleko sięgam pamięcią. Ciekawe jest to że mam siostrę z którą ich stosunki zawsze były normalne , są takie po dziś dzień i z jej rodziną.
Mimo szczerych chęci nie potrafię w stosunku do nich wzbudzić w sobie innego uczucia niż nienawiść. Niedawno był moment lekkiego ocieplenia związany z przyjazdem po 20-letniej nieobecności ojca z USA. Wrócił jakby wyszedł wczoraj ot tak zwyczajnie , bez słowa wyjaśnienia. Teraz znów go nienawidzę za swoje spaprane dzieciństwo i dużą część dorosłego życia. Mam ich gdzieś. Mogliby nie istnieć , pewnie bym tego nawet nie zauważył. Kto wie może tak było by lepiej. Psychiatra do której chodziłem podjęła próbę pogodzenia mnie ze starymi , mówiła że "wszyscy rodzice chcą dla dzieci jak najlepiej tylko że im nie zawsze wychodzi". Jakoś te gadki do mnie nie trafiają , nie potrafię się z nimi pogodzić.