10 Gru 2012, Pon 19:25, PID: 329631
Cóż u mnie to różnie. W domu raz lepiej raz gorzej, głównie to przewały mam z ojcem, który nie rozumie czemu mam taki problem, żeby pracy szukać, w ogóle nie uznaje chorób na tle psychicznym, że to jakiś mój wymysł,że mi się nie chce, a jestem już w dość poważnym wieku ponad 30 lat i nie mam nic, ani pracy, ani własnej rodziny itd. W ogóle w rodzinie od strony mojego ojca jest straszne parcie na rozmnażanie się, ożenki, wesela, dzieci i te sprawy. Jeśli chodzi o kobiety jak nie ma męża to jakaś gorsza jest. Takie średniowieczne jakieś postrzeganie roli kobiety . Z nimi już w ogóle nie utrzymuję żadnego kontaktu, bo to takie w sumie "buraki". Kiedyś jak chodziłam do podstawówki i liceum to się strasznie kolegowałam z kuzynkami, dzięki nim miałam jakieś tam życie towarzyskie, ale i tak zawsze udawałam kogoś innego niż jestem, bo tak czułam, żeby mnie raczej wyśmiały. I jak powychodziły za mąż i dawały mi odczuć, ze ja taki borok, bo nie mam nikogo to doszłam do wniosku,że nic tu po mnie i zerwałam wszelkie kontakty. Natomiast jeśli chodzi o rodzinę ze strony mojej mamy, to sytuacja przedstawia się z goła inaczej. Jednak tu też popadłam w izolację z powodu lęku przed pytaniami co tam u mnie, jak z pracą itd, chociaż tam nikt nie naciska na te sprawy małżeńskie-dzieciowe. Tylko jak rozmawiam z kuzynkami, młodszymi ode mnie o kilkanaście lat to czuje się jak zacofana, gorsza i zawsze udaję kogoś innego niż jestem i im zazdroszczę fajnych rodziców i normalnego życia. Teraz czekają mnie święta u nich i z jednej strony się cieszę, że nie będę sama siedzieć w Wigilię, a z drugiej sobie myślę jak to będzie, jak się zachować, co mówić...