07 Lis 2009, Sob 23:08, PID: 184845
W lecie codziennie wychodzę na kilka godzin na rower i jeżdżę po całym mieście. Moje osiedle jest niebezpieczne więc pierwsze kilometry to jak najszybsze opuszczenie go i potem już na luzie sobie jadę. Jadę szybko, lubię się zmęczyć i "zostawić" cały dzień szkoły na asfalcie. Po powrocie do domu czuje się sto razy lepiej niż przed wyjazdem
Dzięki temu nie muszę chodzić po chodnikach i przemieszczam się bardzo szybko, ale i tak mnie nie obchodzą grupki/pary na chodnikach, bo poza fobią jestem po prostu typem samotnika, więc samotność mi nie przeszkadza. Czasem wyciągam kumpla na miasto i razem sobie zasuwamy, chociaż więcej jedziemy jak gadamy, no chyba że się gdzieś zatrzymujemy.
Jak wracam do domu po szkole to mnie roznosi i zaraz wybijam z powrotem na rower.
W zimie odwrotność tego, wegetuję przed komputerem, umieram z nudów i siedzę bo nie mam nic lepszego do roboty. Czego się nie chwycę to po kilku dniach mi to się nudzi. Stres nie zostaje wyładowany więc kumuluje się we mnie rozchwiewając moją psychikę. Zima to najgorszy okres w roku dla mnie, gdzieś tak od połowy października do marca. Nienawidzę ferii, jak się chodzi do szkoły to jakoś to idzie, wpada się w jakiś rytm, trochę czasu schodzi na lekcjach i nauce w domu i odlicza się kolejne dni do wiosny. Na feriach to jest po prostu apogeum wegetacji, jakbym nie miał swoich kilku pasji które mogę realizować od wiosny do jesieni to już dawno bym wisiał.
Dzięki temu nie muszę chodzić po chodnikach i przemieszczam się bardzo szybko, ale i tak mnie nie obchodzą grupki/pary na chodnikach, bo poza fobią jestem po prostu typem samotnika, więc samotność mi nie przeszkadza. Czasem wyciągam kumpla na miasto i razem sobie zasuwamy, chociaż więcej jedziemy jak gadamy, no chyba że się gdzieś zatrzymujemy.
Jak wracam do domu po szkole to mnie roznosi i zaraz wybijam z powrotem na rower.
W zimie odwrotność tego, wegetuję przed komputerem, umieram z nudów i siedzę bo nie mam nic lepszego do roboty. Czego się nie chwycę to po kilku dniach mi to się nudzi. Stres nie zostaje wyładowany więc kumuluje się we mnie rozchwiewając moją psychikę. Zima to najgorszy okres w roku dla mnie, gdzieś tak od połowy października do marca. Nienawidzę ferii, jak się chodzi do szkoły to jakoś to idzie, wpada się w jakiś rytm, trochę czasu schodzi na lekcjach i nauce w domu i odlicza się kolejne dni do wiosny. Na feriach to jest po prostu apogeum wegetacji, jakbym nie miał swoich kilku pasji które mogę realizować od wiosny do jesieni to już dawno bym wisiał.