25 Lut 2008, Pon 0:23, PID: 13590
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 25 Lut 2008, Pon 0:24 przez M.)
Witam
Tak jak już wspomniałem nie wiem do końca co było początkiem "procesu" leczenia. Nie korzystałem z pomocy psychologa - to polecam bo proces może przebiegać szybciej, ani leczenia farmakologicznego - tego osobiście nie polecam, bo FS wynika z uwarunkowań społecznych typu "nadopiekuńczy" rodzice czy też bycie tzw. "kozłem ofiarnym" w klasie. Ja przynajmniej z tym wiążę swoją FS.
Swojej przypadłości nienawidziłem strasznie i przez wiele lat pytałem Boga "Za co to wszystko ?" Nie mniej cały czas miałem wewnętrzne przeczucie, że to kiedyś ustąpi i ..... jak się okazało miałem rację. :-)
Kilka punktów na temat tego co robiłem i jak sobie radzić w walce z tym "smokiem":
1. Trafiłem na książkę Zimbardo "Nieśmiałość" i zrozumiałem, że nie jestem jakimś niedorozwojem, a po prostu chorą osobą. Wy już to wiecie więc pierwszy krok za Wami. Uświadomienie sobie faktu, że takich jak ja jest wielu bardzo mi pomogło.
2. Przeczytałem ok. 100 poradników psychologicznych m.in. jak zjednywać sobie ludzi i chociaż jeszcze długo, ze strachu typowego dla fobików, nie potrafiłem stosować metod w nich polecanych, to wiedziałem, że wcześniej czy później przyda to mi się.
3. Po trudnym okresie dojrzewania i sporych problemach w szkole średniej, myślę, że m.in. z powodu FS, wreszcie polubiłem naukę o świecie. Nie chodzi tu o kucie do klasówek, ale ogólnie o czytanie. Polecam to gdyż wtedy będziecie zaznajomieni z różnymi tematami i łatwiej będzie brać udział w rozmowach z ludźmi. Ja osobiście lubię czytać Newsweek, Dziennik, Forbesa. Zaglądam także do pism dla kobiet np. Twój Styl. Moim ulubionym programem jest ViaSat History oraz National Geografic. Generalnie polecam poszerzanie horyzontów. Jak czytacie na wiele tematów to później okazuje się, że wiele z nich łączy się ze sobą i sami dochodzicie do różnych ciekawych spostrzeżeń.
4. Zauważajcie swoje sukcesy. Fobicy mają to do siebie, że rozpaczają nad każdą porażką. Często jest to porażka tylko w ich mniemaniu, ale jej rozpamętywanie może trwać wiele lat. Ja tak miałem. Dam przykład: często po kontaktach z ludźmi wydawało mi się, że popełniłem jakąś straszną gafę, zrobiłem z siebie durnia. I że wszyscy to zauważyli i będą śmiać się ze mnie do końca swoich dni :-))))). Bzdura. Później okazywało się, że nikt nie zauważył tej strasznej, w moim odczuciu, gafy. Pamiętajcie, że ludzie są przeważnie zajęci swoimi sprawami i ...... nie zwracają na Was większej uwagi. Ten wspaniały rysunek, który pokazuje oczy wpatrzone w fobika jest tylko i wyłącznie wytworem chorej wyobraźni fobika. Natomiast jeżeli będziecie "oczytani" to szansa, że wypowiecie się głupio na temat na którym się nie znacie jest znacznie mniejsza.
4. Starajcie się poznać swoje słabe i mocne strony. Nie próbujcie naśladować innych. Każdy jest jedyny w swoim rodzaju i każdy ma coś z siebie do dania. Jak już będziecie wiedzieć co jest Waszą mocną stroną to starajcie się to wykorzystać. Oczywiście podpatrywać innych warto, ale nie kopiować ich.
5. Nie "chcijcie" za bardzo. Jeżeli spodoba się Wam jakaś dziewczyna/chłopak to nie myślcie, że to jest ta/ten jedna/jeden jedyna/jedyny. Im bardziej się chce tym bardziej strach paraliżuje i nic nie wychodzi, prawda ? Nie wyjdzie tym razem wyjdzie następnym. Mi wyszło mniej więcej za 15-20 razem i teraz jestem szczęśliwym mężem i ojcem.
6. Zauważyłem jedną ciekawą cechę FS. Jak ją miałem to każda porażka powodowała, że FS pogłębiało się. Jak zacząłem z tego wychodzić to każdy sukces powodował, że FS zanikało coraz bardziej. I to jest chyba ta normalność. To sukcesy powinny nas wzmacniać, a nie porażki osłabiać.
7. Spotkałem kiedyś wykładowcę od "sztuki autoprezentacji", był także aktorem, grał w serialu "Samo Życie". Okazało się, że kiedyś też cierpiał na FS. Trudno w to uwierzyć, prawda ?
8. Jak już przestałem się bać kontaktów z ludźmi, to wręcz stałem się osobą nazbyt otwartą :-))))). Ta choroba to jak wahadło. Jesteś wychylony w jedną stronę. Cały czas boisz się odezwać do ludzi, cały czas zastanawiasz się czy nie powiedziałeś coś głupiego, cały czas rozpamiętujesz gafy. W momencie kiedy ten "bandaż i knebel" jak na rysunku pęknie, wahadło przechyla się na drugą stronę. Wręcz nie możesz się opamiętać od zagadywania do innych, w ogóle nie zastanawiasz się czy mówisz głupio czy nie (oczywiście nie wolno ranić innych), a jak nie zwracasz uwagi czy mówisz głupio to i nie ma co rozpamiętywać. :-))))) I to wychylenie jest o wiele lepsze, bo większość ludzi cię lubi :-). Wiele osób mówiło mi: "Jak Ty się zmieniłeś". Wiem, jestem już innym człowiekiem. Rozpocząłem nowe życie.
OK, na razie tyle. Jak sobie coś jeszcze przypomnę, to napiszę.
Ale co najważniejsze, z tego naprawdę można wyjść. I warto, choćby miało to nastąpić w późnym wieku.
Tak jak już wspomniałem nie wiem do końca co było początkiem "procesu" leczenia. Nie korzystałem z pomocy psychologa - to polecam bo proces może przebiegać szybciej, ani leczenia farmakologicznego - tego osobiście nie polecam, bo FS wynika z uwarunkowań społecznych typu "nadopiekuńczy" rodzice czy też bycie tzw. "kozłem ofiarnym" w klasie. Ja przynajmniej z tym wiążę swoją FS.
Swojej przypadłości nienawidziłem strasznie i przez wiele lat pytałem Boga "Za co to wszystko ?" Nie mniej cały czas miałem wewnętrzne przeczucie, że to kiedyś ustąpi i ..... jak się okazało miałem rację. :-)
Kilka punktów na temat tego co robiłem i jak sobie radzić w walce z tym "smokiem":
1. Trafiłem na książkę Zimbardo "Nieśmiałość" i zrozumiałem, że nie jestem jakimś niedorozwojem, a po prostu chorą osobą. Wy już to wiecie więc pierwszy krok za Wami. Uświadomienie sobie faktu, że takich jak ja jest wielu bardzo mi pomogło.
2. Przeczytałem ok. 100 poradników psychologicznych m.in. jak zjednywać sobie ludzi i chociaż jeszcze długo, ze strachu typowego dla fobików, nie potrafiłem stosować metod w nich polecanych, to wiedziałem, że wcześniej czy później przyda to mi się.
3. Po trudnym okresie dojrzewania i sporych problemach w szkole średniej, myślę, że m.in. z powodu FS, wreszcie polubiłem naukę o świecie. Nie chodzi tu o kucie do klasówek, ale ogólnie o czytanie. Polecam to gdyż wtedy będziecie zaznajomieni z różnymi tematami i łatwiej będzie brać udział w rozmowach z ludźmi. Ja osobiście lubię czytać Newsweek, Dziennik, Forbesa. Zaglądam także do pism dla kobiet np. Twój Styl. Moim ulubionym programem jest ViaSat History oraz National Geografic. Generalnie polecam poszerzanie horyzontów. Jak czytacie na wiele tematów to później okazuje się, że wiele z nich łączy się ze sobą i sami dochodzicie do różnych ciekawych spostrzeżeń.
4. Zauważajcie swoje sukcesy. Fobicy mają to do siebie, że rozpaczają nad każdą porażką. Często jest to porażka tylko w ich mniemaniu, ale jej rozpamętywanie może trwać wiele lat. Ja tak miałem. Dam przykład: często po kontaktach z ludźmi wydawało mi się, że popełniłem jakąś straszną gafę, zrobiłem z siebie durnia. I że wszyscy to zauważyli i będą śmiać się ze mnie do końca swoich dni :-))))). Bzdura. Później okazywało się, że nikt nie zauważył tej strasznej, w moim odczuciu, gafy. Pamiętajcie, że ludzie są przeważnie zajęci swoimi sprawami i ...... nie zwracają na Was większej uwagi. Ten wspaniały rysunek, który pokazuje oczy wpatrzone w fobika jest tylko i wyłącznie wytworem chorej wyobraźni fobika. Natomiast jeżeli będziecie "oczytani" to szansa, że wypowiecie się głupio na temat na którym się nie znacie jest znacznie mniejsza.
4. Starajcie się poznać swoje słabe i mocne strony. Nie próbujcie naśladować innych. Każdy jest jedyny w swoim rodzaju i każdy ma coś z siebie do dania. Jak już będziecie wiedzieć co jest Waszą mocną stroną to starajcie się to wykorzystać. Oczywiście podpatrywać innych warto, ale nie kopiować ich.
5. Nie "chcijcie" za bardzo. Jeżeli spodoba się Wam jakaś dziewczyna/chłopak to nie myślcie, że to jest ta/ten jedna/jeden jedyna/jedyny. Im bardziej się chce tym bardziej strach paraliżuje i nic nie wychodzi, prawda ? Nie wyjdzie tym razem wyjdzie następnym. Mi wyszło mniej więcej za 15-20 razem i teraz jestem szczęśliwym mężem i ojcem.
6. Zauważyłem jedną ciekawą cechę FS. Jak ją miałem to każda porażka powodowała, że FS pogłębiało się. Jak zacząłem z tego wychodzić to każdy sukces powodował, że FS zanikało coraz bardziej. I to jest chyba ta normalność. To sukcesy powinny nas wzmacniać, a nie porażki osłabiać.
7. Spotkałem kiedyś wykładowcę od "sztuki autoprezentacji", był także aktorem, grał w serialu "Samo Życie". Okazało się, że kiedyś też cierpiał na FS. Trudno w to uwierzyć, prawda ?
8. Jak już przestałem się bać kontaktów z ludźmi, to wręcz stałem się osobą nazbyt otwartą :-))))). Ta choroba to jak wahadło. Jesteś wychylony w jedną stronę. Cały czas boisz się odezwać do ludzi, cały czas zastanawiasz się czy nie powiedziałeś coś głupiego, cały czas rozpamiętujesz gafy. W momencie kiedy ten "bandaż i knebel" jak na rysunku pęknie, wahadło przechyla się na drugą stronę. Wręcz nie możesz się opamiętać od zagadywania do innych, w ogóle nie zastanawiasz się czy mówisz głupio czy nie (oczywiście nie wolno ranić innych), a jak nie zwracasz uwagi czy mówisz głupio to i nie ma co rozpamiętywać. :-))))) I to wychylenie jest o wiele lepsze, bo większość ludzi cię lubi :-). Wiele osób mówiło mi: "Jak Ty się zmieniłeś". Wiem, jestem już innym człowiekiem. Rozpocząłem nowe życie.
OK, na razie tyle. Jak sobie coś jeszcze przypomnę, to napiszę.
Ale co najważniejsze, z tego naprawdę można wyjść. I warto, choćby miało to nastąpić w późnym wieku.