22 Mar 2011, Wto 23:26, PID: 244983
Tak przede wszystkim to staram się cały czas być świadom tego, co aktualnie robię. Nie daję się porwać umysłowi, myślom, jestem uważny. Z roku na rok, tego chaosu w głowie jest coraz mniej. A spokój wewnętrzny jest bardzo ważny przy pokonywaniu fobii.
A co do takiej formalnej medytacji, to nie stosuję już technik jakichś wyuczonych, przeczytanych gdzieś tam. Chociaż to trzeba JAKOŚ robić, wiadomo. Z tym że to tak wszystko wychodzi spontanicznie już, na potrzeby chwili, zależnie od nastroju itd.
Wiadomo, że chodzi o to by wyciszyć umysł. Tylko że jak się podejdzie do tego zadaniowo, to czesto nie wychodzi. Wszystko polega na takim staraniu, aby się nie starać, że tak powiem. Im bardziej zależy, tym gorzej. Trzeba obserwować, ale obserwacja nie jest łatwa. Ciężko osiągnąć pustkę. Dlatego fajnie zacząć od koncentracji na jednej rzeczy, myśli, na czymkolwiek. I podczas takiego skupienia, umysł zaczyna się uspokajać, zaczyna dominować ten jeden akt skupienia. No i wtedy go puszczam. Czasem wychodzi samo, kiedy indziej trzeba poczekać, kombinować.
Zwykle tak się cofam w świadomości. Czyli najpierw jestem świadomy czegoś, skupiony. Potem jestem świadom tego siebie, który jest świadom czegoś tam. Zaczynam obserwować to swoje JA. I potem wczuwam się w to, kim jest ten, który jest świadom tego, który jest świadomy. I dochodzi się do takiego stanu zupełnie bez myśli, wszystko się dzieje bez wysiłku, jest takie proste. Często tak się rozpływam, siedzę sobie i przestaję czuć się oddzielony od świata. Nie uczestniczę jako podmiot, wszystko wtedy wydaje się takie właściwe, nieskomplikowane, jest tylko ta chwila, nic więcej.
I wchodzienie w taki spokój bardzo dużo daje, pojawia się go coraz więcej w codziennym życiu. Można spojrzeć z innej perspektywy, zatrzymać się, nie walczyć a obserwować. Często człowiek uświadamia sobie wtedy bardzo proste rozwiązania, których nie dostrzegał, bo utrudniał sobie życie zbytnim rozmślaniem.
Uważam, że każdy kto ma fobię, skorzysta na medytacji. Chociaż krótkich codziennych chwilach wyciszenia.
A co do takiej formalnej medytacji, to nie stosuję już technik jakichś wyuczonych, przeczytanych gdzieś tam. Chociaż to trzeba JAKOŚ robić, wiadomo. Z tym że to tak wszystko wychodzi spontanicznie już, na potrzeby chwili, zależnie od nastroju itd.
Wiadomo, że chodzi o to by wyciszyć umysł. Tylko że jak się podejdzie do tego zadaniowo, to czesto nie wychodzi. Wszystko polega na takim staraniu, aby się nie starać, że tak powiem. Im bardziej zależy, tym gorzej. Trzeba obserwować, ale obserwacja nie jest łatwa. Ciężko osiągnąć pustkę. Dlatego fajnie zacząć od koncentracji na jednej rzeczy, myśli, na czymkolwiek. I podczas takiego skupienia, umysł zaczyna się uspokajać, zaczyna dominować ten jeden akt skupienia. No i wtedy go puszczam. Czasem wychodzi samo, kiedy indziej trzeba poczekać, kombinować.
Zwykle tak się cofam w świadomości. Czyli najpierw jestem świadomy czegoś, skupiony. Potem jestem świadom tego siebie, który jest świadom czegoś tam. Zaczynam obserwować to swoje JA. I potem wczuwam się w to, kim jest ten, który jest świadom tego, który jest świadomy. I dochodzi się do takiego stanu zupełnie bez myśli, wszystko się dzieje bez wysiłku, jest takie proste. Często tak się rozpływam, siedzę sobie i przestaję czuć się oddzielony od świata. Nie uczestniczę jako podmiot, wszystko wtedy wydaje się takie właściwe, nieskomplikowane, jest tylko ta chwila, nic więcej.
I wchodzienie w taki spokój bardzo dużo daje, pojawia się go coraz więcej w codziennym życiu. Można spojrzeć z innej perspektywy, zatrzymać się, nie walczyć a obserwować. Często człowiek uświadamia sobie wtedy bardzo proste rozwiązania, których nie dostrzegał, bo utrudniał sobie życie zbytnim rozmślaniem.
Uważam, że każdy kto ma fobię, skorzysta na medytacji. Chociaż krótkich codziennych chwilach wyciszenia.