15 Wrz 2013, Nie 21:19, PID: 363605
Ostatnio nieoceniony kompan Don Pedro zwrócił mi uwagę, że gdy rozmawiam (tzn. stoję i dukam) z kimś "spoza branży", to ciągle się drapię. Chodzi o przemożną potrzebę zrobienia czegoś z rękami, co odbywa się poza moja świadomością. Już bardziej świadomie udaję, że ziewam, gdy np. stoję na przystanku. Co jakieś 10 sekund.
A z takich typowo unikających to np. robię co się da, by nie załatwić czegoś osobiście. Właśnie kupiłem sobie na Alledrogo pewną pierdółkę i rozegram sprawę w samotności, zamiast iść w odpowiednie miejsce i w trymiga dostać co chcę za darmo. Zbiera mi się na płacz na myśl, że przez to nie mogę iść do mięsnego, by kupić dobre mielone ;_;.
Jak mi ktoś raz zwrócił uwagę w autobusie pewnej linii, to nią przez ponad pół roku dla zasady nie jeździłem.
Podobnie mam z różnego rodzaju przybytkami, w których - w mojej ocenie - nie zachowałem się idealnie. Tak więc odpadają kolejne sklepy, placówki pocztowe, etcetera, i nigdy więcej się w nich nie pojawiam, choćbym miał do nich dziesięć metrów.
Telefony - wiadomo.
Przestałem odwiedzać ojca, bo interesuje go, co się ze mną dzieje, budzi respekt, a więc jednocześnie kosmiczny lęk. Nie odwiedzam, choć robi genialne kotlety mielone.
Z reguły nie zaspokajam potrzeb fizjologicznych w obcych miejscach, zwłaszcza w innych miastach, ale na szczęście włącza mi się wtedy tryb trzymania moczu przez kilkadziesiąt godzin, a stolca nawet przez dwa tygodnie. Jestem postępowy i decyduję o swoim ciele.
Szeroko pojmując unikam jakichkolwiek zmian, bo mogą przynieść coś złego w sensie nieznanym, wielgachnym i potwornym, a "wolę" bezpieczne, sprawdzone w skutkach zło wynikające z bierności.
A z takich typowo unikających to np. robię co się da, by nie załatwić czegoś osobiście. Właśnie kupiłem sobie na Alledrogo pewną pierdółkę i rozegram sprawę w samotności, zamiast iść w odpowiednie miejsce i w trymiga dostać co chcę za darmo. Zbiera mi się na płacz na myśl, że przez to nie mogę iść do mięsnego, by kupić dobre mielone ;_;.
Jak mi ktoś raz zwrócił uwagę w autobusie pewnej linii, to nią przez ponad pół roku dla zasady nie jeździłem.
Podobnie mam z różnego rodzaju przybytkami, w których - w mojej ocenie - nie zachowałem się idealnie. Tak więc odpadają kolejne sklepy, placówki pocztowe, etcetera, i nigdy więcej się w nich nie pojawiam, choćbym miał do nich dziesięć metrów.
Telefony - wiadomo.
Przestałem odwiedzać ojca, bo interesuje go, co się ze mną dzieje, budzi respekt, a więc jednocześnie kosmiczny lęk. Nie odwiedzam, choć robi genialne kotlety mielone.
Z reguły nie zaspokajam potrzeb fizjologicznych w obcych miejscach, zwłaszcza w innych miastach, ale na szczęście włącza mi się wtedy tryb trzymania moczu przez kilkadziesiąt godzin, a stolca nawet przez dwa tygodnie. Jestem postępowy i decyduję o swoim ciele.
Szeroko pojmując unikam jakichkolwiek zmian, bo mogą przynieść coś złego w sensie nieznanym, wielgachnym i potwornym, a "wolę" bezpieczne, sprawdzone w skutkach zło wynikające z bierności.