20 Maj 2017, Sob 21:52, PID: 702307
Hej, hej.
Może Cię to pocieszy, może nie, ale mam bardzo podobnie.
W moim przypadku wszelkie objawy uaktywniają się w kontaktach z ludźmi, którzy są autorytetami albo są to osoby, na których opinii mi zależy. Jest to cały szereg sytuacji: publiczne mówienie, recytacja wiersza, odpowiadanie ustne na lekcjach, zwykła rozmowa z kimś, kto jest dla mnie ważny, czytanie wiadomości, kiedy wiem, że mogę spotkać się z krytyką itd.
Czuję się, jakbym zaczynała się topić. Najpierw pojawia się ogólny stres i roztargnienie, zaczynam się denerwować i nie mogę na niczym skupić. Staram się nie dopuścić do myśli, że mogę spanikować i przestać się kontrolować. Jeśli dalej jestem w sytuacji stresowej, zaczynam się trząść, stopniowo coraz mocniej, dłonie mi się pocą, w głowie pojawia mi się pustka, moja koncentracja spada praktycznie do zera, mam ogromne trudności w skupieniu się. Na końcu zaczynam płakać i to jest chyba najgorsze. Niekontrolowany płacz. I to taka moja ostateczna granica, kiedy już kompletnie nas sobą nie panuję i przekraczam te ostateczną granicę. Najbardziej boję się, że taka sytuacja przydarzy mi się w miejscu publicznym. Już raz mi się zdarzyło.
Niezbyt umiem to zakamuflować. Podobnie jak Ty nie noszę związanych włosów, tylko luźno spuszczone, żebym mogła zasłonić twarz. Ostatnio zaczęłam też nosić kapelusz do szkoły - idealnie sprawdza się, kiedy chce się ukryć przed ludzkimi spojrzeniami. Poza tym zazwyczaj siadam w pierwszych ławkach, żeby tylko nie widzieć ludzi, którzy mnie obserwują, kiedy akurat coś mówię. Wystarczy mi już, że nauczyciel uważnie mnie obserwuje. Jako, że stres ostatnio rośnie, najprawdopodobniej zrezygnuję z chóru, bo przeraża mnie perspektywa występowania publicznie, nawet w grupie. No i alkohol jest dobrym pomysłem zwłaszcza na imprezach typu 18-tki, czy wesela, na które ostatnio często jestem zapraszana - zwłaszcza jak mam tańczyć, czego nigdy normalnie nie lubiłam, a teraz dodatkowo dochodzi stres, że ludzie na mnie patrzą.
Interesuje Cię, jakie praktyki stosujemy, żeby do tego nie dopuścić... no cóż, ja najczęściej nie patrzę ludziom w oczy, żeby nie prowokować ich do kontaktu ze mną - zwłaszcza przy odpowiedziach ustnych na lekcjach. Jako, że jestem drobna, chowam się za ludźmi większymi ode mnie
Poza tym cały czas rozważam wszystkie niekorzystne scenariusze ewentualnych zdarzeń i układam sobie w głowie plan działania na wszelki wypadek, a jeśli się tylko da, unikam jak ognia podobnych sytuacji. Na przykład przy ustnej pracy domowej z ang. zgłaszam nieprzygotowanie, żeby się tylko nie denerwować.
Jak to wpływa na moje życie? Przede wszystkim mnie ogranicza, coraz częściej przesiaduję w domu i mam gorszy nastrój. Nie umiem rozmawiać z ludźmi. Leżąc i przesiadując w domu, jedyne co osiągam to wzrastający poziom frustracji. Czuję się coraz gorzej, wzrasta moje niezadowolenie, zdenerwowanie, jestem nadwrażliwa i czuła na każde słowo.
Może Cię to pocieszy, może nie, ale mam bardzo podobnie.
W moim przypadku wszelkie objawy uaktywniają się w kontaktach z ludźmi, którzy są autorytetami albo są to osoby, na których opinii mi zależy. Jest to cały szereg sytuacji: publiczne mówienie, recytacja wiersza, odpowiadanie ustne na lekcjach, zwykła rozmowa z kimś, kto jest dla mnie ważny, czytanie wiadomości, kiedy wiem, że mogę spotkać się z krytyką itd.
Czuję się, jakbym zaczynała się topić. Najpierw pojawia się ogólny stres i roztargnienie, zaczynam się denerwować i nie mogę na niczym skupić. Staram się nie dopuścić do myśli, że mogę spanikować i przestać się kontrolować. Jeśli dalej jestem w sytuacji stresowej, zaczynam się trząść, stopniowo coraz mocniej, dłonie mi się pocą, w głowie pojawia mi się pustka, moja koncentracja spada praktycznie do zera, mam ogromne trudności w skupieniu się. Na końcu zaczynam płakać i to jest chyba najgorsze. Niekontrolowany płacz. I to taka moja ostateczna granica, kiedy już kompletnie nas sobą nie panuję i przekraczam te ostateczną granicę. Najbardziej boję się, że taka sytuacja przydarzy mi się w miejscu publicznym. Już raz mi się zdarzyło.
Niezbyt umiem to zakamuflować. Podobnie jak Ty nie noszę związanych włosów, tylko luźno spuszczone, żebym mogła zasłonić twarz. Ostatnio zaczęłam też nosić kapelusz do szkoły - idealnie sprawdza się, kiedy chce się ukryć przed ludzkimi spojrzeniami. Poza tym zazwyczaj siadam w pierwszych ławkach, żeby tylko nie widzieć ludzi, którzy mnie obserwują, kiedy akurat coś mówię. Wystarczy mi już, że nauczyciel uważnie mnie obserwuje. Jako, że stres ostatnio rośnie, najprawdopodobniej zrezygnuję z chóru, bo przeraża mnie perspektywa występowania publicznie, nawet w grupie. No i alkohol jest dobrym pomysłem zwłaszcza na imprezach typu 18-tki, czy wesela, na które ostatnio często jestem zapraszana - zwłaszcza jak mam tańczyć, czego nigdy normalnie nie lubiłam, a teraz dodatkowo dochodzi stres, że ludzie na mnie patrzą.
Interesuje Cię, jakie praktyki stosujemy, żeby do tego nie dopuścić... no cóż, ja najczęściej nie patrzę ludziom w oczy, żeby nie prowokować ich do kontaktu ze mną - zwłaszcza przy odpowiedziach ustnych na lekcjach. Jako, że jestem drobna, chowam się za ludźmi większymi ode mnie
Poza tym cały czas rozważam wszystkie niekorzystne scenariusze ewentualnych zdarzeń i układam sobie w głowie plan działania na wszelki wypadek, a jeśli się tylko da, unikam jak ognia podobnych sytuacji. Na przykład przy ustnej pracy domowej z ang. zgłaszam nieprzygotowanie, żeby się tylko nie denerwować.
Jak to wpływa na moje życie? Przede wszystkim mnie ogranicza, coraz częściej przesiaduję w domu i mam gorszy nastrój. Nie umiem rozmawiać z ludźmi. Leżąc i przesiadując w domu, jedyne co osiągam to wzrastający poziom frustracji. Czuję się coraz gorzej, wzrasta moje niezadowolenie, zdenerwowanie, jestem nadwrażliwa i czuła na każde słowo.