25 Wrz 2007, Wto 20:23, PID: 3138
Zwykle w granicach 65-75. Zastanawiam się czy to JUŻ forbia, czy zwykła "niezręczność społęczna", że to tak określę.
Problem w tym, że ja mam grupy ludzi, w których jestem prawie zupełnie swobodna. Te grupy mnie w pełni akceptują i pośród tych ludzi mam najwyżej takie społeczne niezręczności - nie wiem kiedy podać rękę, nie zawsze wiem, jak się zachować itd. Z ludźmi obcymi i "anonimowymi" jest problem. Wyobrażam sobie sytuację, kiedy jestem sama w sklepie. Nie przeraża mnie to bardzo, nie paraliżuje, ale bardzo się wtedy peszę, jąkam, nie potrafię powiedzieć czego naprawdę chcę. Daję się manipulować, bo nie potrafię powiedzieć "nie". Jak ktoś się na mnie patrzy to nie tyle się boję - co stresuję i peszę. Jak kiedyś poszłam na "koncert" Starego Dobrego Małżeństwa w Bieszczadach i się okazało, że mam szansę na autograf to poszłam... i myślałam, że zająkam się na śmierć. Publicznych wystąpień i dzwonienia do obcych boję się panicznie, a jak sobie pomyślę, że będę musiałą kiedyś iść do pracy i dogadywać się z taką liczbą obcych ludzi, to coś mi się robi.
Więc to nie jest paniczny lęk tylko stres. I unikanie. Przede wszystkim unikanie. Oba pytania o imprezy po prostu straszne. Nie wyobrażam sobie siebie na imprezie. A z poznawaniem nowych ludzi mam pewnein problem (głównie temat do rozmowy), ale z rówieśnikami to już nie jest tak źle. Ale pewnie gdyby nie harcerze, byłoby duuużo gorzej. Polecam drużyny harcerskie. Akceptacja 100% (też zależy od środowiska, ale moja drużyna mnie akceptuje całkowicie).
Łoj. Rozpisałam się. Jak myślicie, to JUŻ fobia?
Problem w tym, że ja mam grupy ludzi, w których jestem prawie zupełnie swobodna. Te grupy mnie w pełni akceptują i pośród tych ludzi mam najwyżej takie społeczne niezręczności - nie wiem kiedy podać rękę, nie zawsze wiem, jak się zachować itd. Z ludźmi obcymi i "anonimowymi" jest problem. Wyobrażam sobie sytuację, kiedy jestem sama w sklepie. Nie przeraża mnie to bardzo, nie paraliżuje, ale bardzo się wtedy peszę, jąkam, nie potrafię powiedzieć czego naprawdę chcę. Daję się manipulować, bo nie potrafię powiedzieć "nie". Jak ktoś się na mnie patrzy to nie tyle się boję - co stresuję i peszę. Jak kiedyś poszłam na "koncert" Starego Dobrego Małżeństwa w Bieszczadach i się okazało, że mam szansę na autograf to poszłam... i myślałam, że zająkam się na śmierć. Publicznych wystąpień i dzwonienia do obcych boję się panicznie, a jak sobie pomyślę, że będę musiałą kiedyś iść do pracy i dogadywać się z taką liczbą obcych ludzi, to coś mi się robi.
Więc to nie jest paniczny lęk tylko stres. I unikanie. Przede wszystkim unikanie. Oba pytania o imprezy po prostu straszne. Nie wyobrażam sobie siebie na imprezie. A z poznawaniem nowych ludzi mam pewnein problem (głównie temat do rozmowy), ale z rówieśnikami to już nie jest tak źle. Ale pewnie gdyby nie harcerze, byłoby duuużo gorzej. Polecam drużyny harcerskie. Akceptacja 100% (też zależy od środowiska, ale moja drużyna mnie akceptuje całkowicie).
Łoj. Rozpisałam się. Jak myślicie, to JUŻ fobia?