28 Wrz 2010, Wto 16:30, PID: 224120
aga_p napisał(a):Odnosząc się do poprzedniej wypowiedzi powiem, że ja ocknęłam się po siedmiu latach studiów i teraz się okazuje, że nic nie umiem, bo przespałam całe dotychczasowe życie. I jak teraz to wszystko nadrobić? Nie mogę się pogodzić z ogromnymi stratami życiowymi, a do niedawna nawet nie rozumiałam, że coś jest nie tak i to aż tak bardzo nie tak.
O to chodzi.Do tej pory, kiedy większość spraw załatwiała za mnie mama, a ojciec naprawił rower, żyłem tak bo po prostu było mi wygodnie. Tłumaczyłem to sobie chyba brakiem czasu na takie rzeczy, jak ja to zazwyczaj robię. Teraz nawet ciężko mi iść do odzieżowego i powiedzieć, czego tak naprawdę potrzebuję. Teoretycznie można to nadrobić, ale łatwiej jest jeśli się ma te -naście lat. Od pewnego przedziału wiekowego oczekiwania wobec człowieka się zwiększają.
Co do terapii. Jak dotąd byłem tylko indywidualnie u psychoterapeuty. Wizyty trwały około roku. Nie powiem, żeby zdziałały cuda, ale trochę chyba mi pomogły. Z powodu wyjazdu musiałem jednak wizyty przerwać a przed chodzeniem na terapię w innym mieście tłumaczę się...brakiem czasu No tak, skądś to znam. Nie wiem czy mam osobowość schizoidalną, bo w zasadzie przy okazji wizyt wszystkie swoje dolegliwości sam nazywałem i nikt nie oponował, ani nie wychodził z inicjatywą. Wszystko możliwe. Postaram się od nowego roku akademickiego zainteresować nieco bardziej tego rodzaju pomocą. Ambitne plany i coś ich...dużo
soulja, jestem w drugiej połowie 21-go roku życia. Wystarczająco by nieco zgorzknieć No i podobnie jak Ty, w dziedzinie motoryzacji kuleję. Kuleję też w dziedzinie piłki nożnej i chyba większości dziedzin, o których może pogadać facet z facetem Ja nawet z reguły nie oglądam nowych filmów, bo wychodzę z założenia, że już dobrych się nie kręci (oczywiście, wiem że zdarzają się i perełki). Wolę wracać do klasyków, o których zazwyczaj nikt nigdy nie słyszał Ktoś widział może Taksówkarza z DeNiro? Albo Jakubową Drabinę z Robbinsem? Tematów do rozmowy jak na lekarstwo,jak widać na załączonym obrazku.
freddy_krueger, też mam do Ciebie do tego stopnia podobnie, że nawet z tym nieszczęsnym budyniem zdarzały się takie same sytuacje. Po przeczytaniu instrukcji wyrzuciłem torebkę do kosza i po chwili zdałem sobie sprawę, że zupełnie nie pamiętam o czym czytałem.
Jeśli chodzi o zdolności manualne, to mam dodatkowe ‘parcie’ na to, żeby coś potrafić z racji tego, że mój ojciec jest taką złotą rączką. Smykałek niestety nie odziedziczyłem, przez co często łapię doły. Nie chodzi o to, że on ode mnie tego wymaga, ale no…sam, jako facet myślę że powinienem umieć chociażby naprawić rower. Z jednej strony na naukę nigdy za późno, z drugiej jednak ciężko, żebym wynajmując pokój na stancji, mając obok w pokojach współlokatorów i masę nauki bawił się w majsterkowanie. Koło się zamyka. Ja powinienem już to dawno umieć, a teraz ewentualnie wykorzystywać posiadane umiejętności w praktyce
Na koniec, dorzucę jeden z wcześniej wspominanych ‘kwiatków’. Strzeliłem sobie samobója w pięknym stylu.
Otóż na początku roku akademickiego każdy z nas miał pokrótce opowiedzieć o sobie coś oryginalnego, coś, co mogłoby pomóc w zapamiętaniu danej osoby (całość miała być w języku angielskim). Gorączkowo szukam myślami jakiejś cechy czy wydarzenia, które mogłoby mnie w jakiś sposób wyróżnić. W pewnej chwili wpadłem na genialny pomysł. Powiem, że jestem mizantropem! Wymiar tak bezmyślnego postępku przyćmił wszystko inne. Przecież w ich oczach byłem jak czysta kartka papieru, nikt mnie nie znał, mogłem stać się kimkolwiek. Oczywiście po przedstawieniu faktu nauczyciel z nerwowym uśmiechem poprosił, żebym zdefiniował znaczenie słowa, bo nie wie do końca o co mi chodzi. Tak też, pierwszego dnia, przed nowymi ludźmi powiedziałem, że ich 'nie lubię'.
Przez pierwsze 3 dni nie odzywałem się do nikogo i zacząłem wpadać w panikę, bo zaczęły już się powoli tworzyć małe grupki, które sobie towarzyszyły i rozmawiały, a ja ciągle podpierałem ścianę wpatrzony w sufit. Na szczęście sprawy jakoś same się rozwiązały (nie pamiętam już jak było dokładnie) i podczas przeprowadzanych trochę na siłę rozmów najpierw w jednym, później w drugim gronie, chyba przekonałem do siebie ludzi.
Byli na poziomie zupełnie innym, niż ci, z którymi do tej pory się zadawałem. Byli ( i pewnie nadal są, tylko ja nie potrafię tego docenić) …dobrymi ludźmi. Ba, gdyby nie oni, odpadłbym po pierwszym semestrze.
Po połowie roku od jednej dziewczyny dowiedziałem się, że po takim intro bała się do mnie odezwać, że mogę po niej pojechać, czy coś.
Znowu troszkę długo wyszło.