17 Maj 2012, Czw 8:17, PID: 302273
O MATKO. Ostatnio, w związku z nawarstwianiem się tzw. "kwiatków", czyli moich mało logicznych poczynań w najbanalniejszych sytuacjach życiowych, stwierdziłam że wszystkie psychologiczne teorie są jedynie usprawiedliwieniem ludzkiej głupoty. Teraz znalazłam to forum i z mojego (obiektywnego) punktu widzenia Wasze wypowiedzi są na tyle rozsądne, że ciężko by było obdarzyć Was taką obelgą. Sama wiedza pewnie niewiele daje, ale znacznie mi ulżyło, kiedy okazało się, że z moim największym życiowym problemem boryka się jeszcze trochę osób.
Znajduję się aktualnie w dość ważnym etapie życiowym - szukanie pracy po studiach i kompletnie sobie nie radzę, coraz bardziej zamykam się w sobie, brakuje mi woli walki, nie ma się nawet co rozpisywać
Przez ostatnie pięć lat mocno walczyłam z moją fobią, udało mi się 'dokonać' paru fajnych rzeczy, ale te koniec końców zawsze przerywałam, ze względu na gafy, które zaczynałam popełniać lub brak własnej inicjatywy, kiedy coraz bardziej zaczynało mi zależeć na danym celu. Z roku na rok jest chyba coraz gorzej...
Mam nadzieję, że coś zrozumiecie z tej mętnej pisaniny Wydaje mi się, że jesteśmy całkiem wartościowymi osobami, musimy to tylko z siebie wydobyć, choć wiadomo, jest to równoznaczne z 'wypruwaniem sobie żył'. Ostatnio rozważam terapię, ale wciąż jestem mocno krytyczna wobec takiego rozwiązania.
Znajduję się aktualnie w dość ważnym etapie życiowym - szukanie pracy po studiach i kompletnie sobie nie radzę, coraz bardziej zamykam się w sobie, brakuje mi woli walki, nie ma się nawet co rozpisywać
Przez ostatnie pięć lat mocno walczyłam z moją fobią, udało mi się 'dokonać' paru fajnych rzeczy, ale te koniec końców zawsze przerywałam, ze względu na gafy, które zaczynałam popełniać lub brak własnej inicjatywy, kiedy coraz bardziej zaczynało mi zależeć na danym celu. Z roku na rok jest chyba coraz gorzej...
Mam nadzieję, że coś zrozumiecie z tej mętnej pisaniny Wydaje mi się, że jesteśmy całkiem wartościowymi osobami, musimy to tylko z siebie wydobyć, choć wiadomo, jest to równoznaczne z 'wypruwaniem sobie żył'. Ostatnio rozważam terapię, ale wciąż jestem mocno krytyczna wobec takiego rozwiązania.