08 Sie 2014, Pią 23:17, PID: 406638
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 08 Sie 2014, Pią 23:20 przez sittingintheenglishgarden.)
Posiadam 2, można by rzec, przyjaciółki. Znamy się od 7 lat. W moim subiektywnym odczuciu spotykam się z nimi (oddzielnie) nawet często. Nie zmienia to jednak w żaden sposób tego, że samotna się czuję. Jestem nawet ciekawa, czy jakaś relacja o zabarwieniu romantyczno-erotycznym byłaby w stanie to zmienić. Pewnie na dłuższą chwilę tak. Jednak sądzę, że #wzniosłe rozważania# człowiek cały czas dąży do czegoś, czego nie jest w stanie osiągnąć, czyli bycia z kimś w opozycji do bycia samemu. Nawet gdyby kiedykolwiek udało mi się nawiązać relację z kimś, kto gdybym straciła wszystko co mam, łącznie z mieszkaniem i honorem, dałby mi karimatę do spania i własne ramię do otarcia łez (co byłoby szczytowym osiągnięciem i czymś naprawdę cennym), to i tak pozostają rzeczy, wobec których zawsze będę sama. Wstyd, strach, choroba, śmierć to rzeczy (no może poza chorobą), którymi nie sposób się podzielić. Zrozumienie drugiego człowieka też nie jest tak naprawdę możliwe.