03 Lip 2017, Pon 22:57, PID: 706100
Tak, w pułapkę benzodiazepin można wpaść bardzo łatwo, rzeczywiście nie da się znaleźć momentu w którym jesteś uzależniony. Przechodziłem przez to.
Zaczynało się niewinnie od małych dawek. Oto znalazłem lek doskonały - myślałem. Pewnie, ludzie ostrzegali że to uzależnia i żeby być ostrożny, ale przecież nic wielkiego się nie działo, brałem małe dawki, wszystko było w porządku. Lęki magicznie zniknęły, stałem się towarzyski, miałem dobry nastrój...ale tolerancja rosła, czas mijał, dawki rosły i tak o to bardzo szybko okazało się że nie jestem w stanie funkcjonować bez tabletki. Najgorsze rzeczy oczywiście działy się gdy chciałem odstawić, okropne lęki, bezsenność, depresje, myśli samobójcze, koszmary i paraliże senne...więc brałem i tak mijały miesiące, mijały lata...przez ten czas stałem się benzo-wrakiem...straciłem znajomych, straciłem zdrowie, straciłem pracę, straciłem zaufanie rodziny, straciłem jakikolwiek sens istnienia. Ważna była tylko tabletka. Ostatecznie chciałem sobie odebrać życie, los jednak pokierował mnie do psychiatry, a tam skierowali mnie do Ośrodka Leczenia Uzależnień...było ciężko, ale udało się się...miesiąc abstynencji, dwa...trzy...rok. Wciąż chodzę do psychologa, wciąż mam kontakt z ludźmi uzależnionymi, wciąż mam głody i czasem myśli odnośnie powrotu, ale wiem że do będzie krótkotrwała ulga, a później powrót do totalnej depresji dlatego trzymam się życia w trzeźwości.
Nie. Nie jest. To problem podobnej wagi i nie należy go bagatelizować.
Nie życzę nikomu połączenia fobii z uzależnieniem od benzo.
Zaczynało się niewinnie od małych dawek. Oto znalazłem lek doskonały - myślałem. Pewnie, ludzie ostrzegali że to uzależnia i żeby być ostrożny, ale przecież nic wielkiego się nie działo, brałem małe dawki, wszystko było w porządku. Lęki magicznie zniknęły, stałem się towarzyski, miałem dobry nastrój...ale tolerancja rosła, czas mijał, dawki rosły i tak o to bardzo szybko okazało się że nie jestem w stanie funkcjonować bez tabletki. Najgorsze rzeczy oczywiście działy się gdy chciałem odstawić, okropne lęki, bezsenność, depresje, myśli samobójcze, koszmary i paraliże senne...więc brałem i tak mijały miesiące, mijały lata...przez ten czas stałem się benzo-wrakiem...straciłem znajomych, straciłem zdrowie, straciłem pracę, straciłem zaufanie rodziny, straciłem jakikolwiek sens istnienia. Ważna była tylko tabletka. Ostatecznie chciałem sobie odebrać życie, los jednak pokierował mnie do psychiatry, a tam skierowali mnie do Ośrodka Leczenia Uzależnień...było ciężko, ale udało się się...miesiąc abstynencji, dwa...trzy...rok. Wciąż chodzę do psychologa, wciąż mam kontakt z ludźmi uzależnionymi, wciąż mam głody i czasem myśli odnośnie powrotu, ale wiem że do będzie krótkotrwała ulga, a później powrót do totalnej depresji dlatego trzymam się życia w trzeźwości.
(18 Lut 2017, Sob 12:00)haraczu napisał(a): Uzależnienie jednak jest mniejszym problemem, niż to z czym próbujemy tutaj walczyć.
Nie. Nie jest. To problem podobnej wagi i nie należy go bagatelizować.
Nie życzę nikomu połączenia fobii z uzależnieniem od benzo.