14 Cze 2011, Wto 19:59, PID: 258004
No, ale na co ty liczyłeś? Że ktoś każe ci przeczytać jakiś artykuł w internecie albo obejrzeć jakiś film, który zupełnie odmieni twoje życie? Że ktoś napisze ci jakąś zasadę, złotą myśl, dzięki której "wszystko będzie w porządku" i zaczniesz patrzeć na świat przez różowe okulary?
Nie powinieneś myśleć o zawodzeniu bliskich. To nie twoja wina... Nie zawsze. A nawet jeśli... co z tego? Myśl o sobie. Ty jesteś najważniejszy, nie inni. Może to trochę płytkie, ale sam widzisz, że masz problem - dlaczego więc tak bardzo martwisz się o innych? Oni powinni martwić się o ciebie, nie odwrotnie. Nie miej im jednak za złe, jeśli tak nie jest, ale przede wszystkim - nie miej też tego za złe sobie, bo to kompletny nonsens. To może zabrzmieć jeszcze banalniej, ale wszystko tak na prawdę zależy od ciebie. Mi na przykład mój stosunek do świata i innych osób zupełnie przestał przeszkadzać... Albo nadal przestaje. Stał się dla mnie taką charakterystyczną cechą, w moich oczach jedną z moich największych zalet. Postrzegam siebie jako kogoś wyjątkowego... i wiem, że słusznie. Nieważne, jak patrzą na to inni, bo bardzo często tak naprawdę nie ma zbyt wielu osób, które potrafią nas zrozumieć. I co z tego? Gdy patrzę na sygnaturkę pod twoimi postami... Zdaje sobie sprawę, że ja nigdy czegoś takiego bym o sobie nie napisał. Mojego życia nie wypełniają setki myśli o skaczących po łące jednorożcach, zwykłem myśleć raczej o innych sprawach... Jednak wiem, że mogę sobie z tym poradzić. Nie cierpię większości rzeczy, które zmuszony jestem robić na okrągło przez niemal każdy dzień w tygodniu. Z ludźmi jest identycznie. Zdaję sobie jednak z tego sprawę, jestem tego w pełni świadom i naprawdę - powoli przestaje mi to przeszkadzać. Bo co w tym nieodpowiedniego? Każdy żyje według własnych zasad, w świecie swoich idei, konceptów. Ja nie potrzebuję niczego więcej. Wiem, że w twoim przypadku jest znacznie ciężej, że pewnie masz do tego zupełnie inny stosunek, że moje rady mogą brzmieć bezsensownie. Wiem też, że jesteś ode mnie starszy, więc możesz uznać się za bardziej "doświadczonego", niż ja... My jednak nie jesteśmy osobami, od których powinieneś oczekiwać bezwarunkowej pomocy. Od tego, chcesz czy nie, są specjaliści. My możemy najwyżej opisać ci jak to wygląda z naszego punktu widzenia, możemy odpowiedzieć o sobie. Odbiór tego zależy jednak w całości od ciebie - wszystko, co piszemy, może okazać się dla ciebie zupełnie bezwartościową kupą irracjonalnych haseł.
Nie powinieneś myśleć o zawodzeniu bliskich. To nie twoja wina... Nie zawsze. A nawet jeśli... co z tego? Myśl o sobie. Ty jesteś najważniejszy, nie inni. Może to trochę płytkie, ale sam widzisz, że masz problem - dlaczego więc tak bardzo martwisz się o innych? Oni powinni martwić się o ciebie, nie odwrotnie. Nie miej im jednak za złe, jeśli tak nie jest, ale przede wszystkim - nie miej też tego za złe sobie, bo to kompletny nonsens. To może zabrzmieć jeszcze banalniej, ale wszystko tak na prawdę zależy od ciebie. Mi na przykład mój stosunek do świata i innych osób zupełnie przestał przeszkadzać... Albo nadal przestaje. Stał się dla mnie taką charakterystyczną cechą, w moich oczach jedną z moich największych zalet. Postrzegam siebie jako kogoś wyjątkowego... i wiem, że słusznie. Nieważne, jak patrzą na to inni, bo bardzo często tak naprawdę nie ma zbyt wielu osób, które potrafią nas zrozumieć. I co z tego? Gdy patrzę na sygnaturkę pod twoimi postami... Zdaje sobie sprawę, że ja nigdy czegoś takiego bym o sobie nie napisał. Mojego życia nie wypełniają setki myśli o skaczących po łące jednorożcach, zwykłem myśleć raczej o innych sprawach... Jednak wiem, że mogę sobie z tym poradzić. Nie cierpię większości rzeczy, które zmuszony jestem robić na okrągło przez niemal każdy dzień w tygodniu. Z ludźmi jest identycznie. Zdaję sobie jednak z tego sprawę, jestem tego w pełni świadom i naprawdę - powoli przestaje mi to przeszkadzać. Bo co w tym nieodpowiedniego? Każdy żyje według własnych zasad, w świecie swoich idei, konceptów. Ja nie potrzebuję niczego więcej. Wiem, że w twoim przypadku jest znacznie ciężej, że pewnie masz do tego zupełnie inny stosunek, że moje rady mogą brzmieć bezsensownie. Wiem też, że jesteś ode mnie starszy, więc możesz uznać się za bardziej "doświadczonego", niż ja... My jednak nie jesteśmy osobami, od których powinieneś oczekiwać bezwarunkowej pomocy. Od tego, chcesz czy nie, są specjaliści. My możemy najwyżej opisać ci jak to wygląda z naszego punktu widzenia, możemy odpowiedzieć o sobie. Odbiór tego zależy jednak w całości od ciebie - wszystko, co piszemy, może okazać się dla ciebie zupełnie bezwartościową kupą irracjonalnych haseł.