02 Gru 2015, Śro 11:58, PID: 492550
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02 Gru 2015, Śro 12:00 przez tifa.)
Odpowiedź jest prosta - po prostu nie chce mi się dłużej taplać w tym aspekcie życia i rozmemływać JAK i DLACZEGO. Depresja i inne atrakcje są totalnie za mną, więc nie mam najmniejszej ochoty na analizy, dlaczego się udało. Tym bardziej publicznie. Dla mnie to jak wywlekanie na wierzch dawno zapomnianego brudu i pranie go aż do zdarcia skóry na palcach. Po co? I to nie jest jakiś pstryczek w nos dla ludzi tutaj, absolutnie. Chodzi o mnie i moją osobę, bo musiałabym się zmuszać, żeby takie rzeczy opisywać. A reakcje są "co za babsko, poszło sobie bez pożegnania".
Któregoś dnia stwierdzasz, że masz dość takiego życia i zwyczajnie bierzesz sprawy w swoje ręce. Bez łzawych pożegnań, wyrazów zazdrości (ale ci dobrze) i w ogóle tego klimatu i powietrza. Pozytywne historie wcale dobrze nie wpływają na ludzi z problemami, bo pojawia się właśnie najgorsze uczucie - zazdrość.
Czasem wchodzę i czytam posty i nawet mam ochotę coś napisać, ale mówiąc szczerze - szlag mnie trafia. To nie mój świat już. Czuję się jak w jakiejś książce.
To pożegnanie forum nie jest wypięciem się na coś albo kogoś. To zwyczajne życie, które już nie zazębia się o tematy depresji. I tyle. Z czegoś się rezygnuje, zamiast wpychać to sobie na siłę.
Inna sprawa, to że każdy jest indywidualnym bytem, i moja ścieżka wychodzenia z bajzlu w życiu wcale nie musi być odpowiednia dla kogoś innego. Każdy ma inne podwaliny pod takie problemy i inne sprawy, na których trzeba się skupić. U mnie to był brak egoizmu na przykład - za bardzo poświęcałam się dla innych, ale już nie mam z tym kłopotu
Któregoś dnia stwierdzasz, że masz dość takiego życia i zwyczajnie bierzesz sprawy w swoje ręce. Bez łzawych pożegnań, wyrazów zazdrości (ale ci dobrze) i w ogóle tego klimatu i powietrza. Pozytywne historie wcale dobrze nie wpływają na ludzi z problemami, bo pojawia się właśnie najgorsze uczucie - zazdrość.
Czasem wchodzę i czytam posty i nawet mam ochotę coś napisać, ale mówiąc szczerze - szlag mnie trafia. To nie mój świat już. Czuję się jak w jakiejś książce.
To pożegnanie forum nie jest wypięciem się na coś albo kogoś. To zwyczajne życie, które już nie zazębia się o tematy depresji. I tyle. Z czegoś się rezygnuje, zamiast wpychać to sobie na siłę.
Inna sprawa, to że każdy jest indywidualnym bytem, i moja ścieżka wychodzenia z bajzlu w życiu wcale nie musi być odpowiednia dla kogoś innego. Każdy ma inne podwaliny pod takie problemy i inne sprawy, na których trzeba się skupić. U mnie to był brak egoizmu na przykład - za bardzo poświęcałam się dla innych, ale już nie mam z tym kłopotu