11 Wrz 2011, Nie 16:41, PID: 271242
Tak sobie myślę, że przecież nasz brak zaufania do ludzi nie jest bezpodstawny ani wymyślony, przeciwnie jest nieubłaganie logiczny i poparty niezbitymi faktami. Ludzie bardzo, bardzo często okazują się nie godni zaufania nawet w najprostszych sprawach. Trudno temu zaprzeczyć. A jednak wydaje się nam, że to 'z nami jest coś nie tak' skoro nie darzymy zaufaniem 'ludzi niegodnych zaufania'. Istna paranoja.. co nie?
Problem moim zdaniem rzeczywiście polega na niespełnionej potrzebie zaufania, ufności.. Jednak haczyk polega na tym, że zaspokojenia tej potrzeby nie znajdziemy w innej osobie i to nawet jeśli rzeczywiście można na niej polegać, to i tak nic z tego. Czemu? Dlatego, że podstawą wszelkiego zaufania, jak sądzę, jest zaufanie do samego siebie, zaufanie do swojej umiejętności oceny, zaufanie do tego, że potrafię dobrze wybrać, że potrafię podjąć odpowiedzialność za swój wybór. Dopóki nie ufam sobie i własnej ocenie nie zaufam nikomu. Myślę, że tutaj jest istota problemu. Nie potrafimy ocenić komu da się zaufać, ponieważ tyle razy zawiedliśmy się, że nie ufamy już nawet sobie. Dlatego uciekamy od konfrontacji z ludźmi, od konieczności oceny i wyboru. Uciekamy od ryzyka ponieważ nie potrafimy go realnie ocenić. Owszem, potrzebujemy zaufania do innych ludzi w pewnym stopniu, ale zaufania do siebie potrzebujemy jak tlenu.
Tak myślę.
Problem moim zdaniem rzeczywiście polega na niespełnionej potrzebie zaufania, ufności.. Jednak haczyk polega na tym, że zaspokojenia tej potrzeby nie znajdziemy w innej osobie i to nawet jeśli rzeczywiście można na niej polegać, to i tak nic z tego. Czemu? Dlatego, że podstawą wszelkiego zaufania, jak sądzę, jest zaufanie do samego siebie, zaufanie do swojej umiejętności oceny, zaufanie do tego, że potrafię dobrze wybrać, że potrafię podjąć odpowiedzialność za swój wybór. Dopóki nie ufam sobie i własnej ocenie nie zaufam nikomu. Myślę, że tutaj jest istota problemu. Nie potrafimy ocenić komu da się zaufać, ponieważ tyle razy zawiedliśmy się, że nie ufamy już nawet sobie. Dlatego uciekamy od konfrontacji z ludźmi, od konieczności oceny i wyboru. Uciekamy od ryzyka ponieważ nie potrafimy go realnie ocenić. Owszem, potrzebujemy zaufania do innych ludzi w pewnym stopniu, ale zaufania do siebie potrzebujemy jak tlenu.
Tak myślę.