31 Sty 2012, Wto 17:31, PID: 290816
http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obca...acet_.html
Wywiad z reżyserką Małgorzatą Szumowską (fajnie o jej życiu, a tu wycinek, w razie jakby za jakiś czas link nie działał):
[...]
Kobietom trudniej chyba oprzeć się społecznym oczekiwaniom...
Ale to od nich zależy, czy będą to robić, czy nie. Trzeba przestać się tak zapętlać, analizować, tylko działać. Ja nie mam wyrzutów sumienia, bo widzę, że mój syn jest tak fajnym chłopakiem, tak wiele rozumie z życia. Na pewno znajdzie się ktoś, kto powie, że on jest pokiereszowany, bo się rozstałam z jego tatą. Oczywiście, że tak, ale inne dziecko będzie pokiereszowane dlatego, że rodzice bez przerwy się kłócą albo tatuś zdradza, albo mamusia zdradza. Dzieci wszystko rozumieją. To jest szokujące, jak bardzo. Musisz im powiedzieć prawdę, bo one cię przyłapią na każdym najmniejszym kłamstwie.
I jak wytłumaczyłaś synowi swoją decyzję?
Powiedziałam mu wprost. Na szczęście on ma taką sytuację, że tata mieszka niedaleko, nadal się przyjaźnimy, pracujemy razem, dużo czasu razem spędzamy. Nie zawsze jest mu łatwo, ale on to rozumie.
Myślisz, że czterdziestka to moment, w którym ta odwaga może na nas spłynąć?
Na mnie spłynęła.
Ja się dopiero czuję sobą od półtora roku.
A co się wtedy wydarzyło?
Przyszedł moment, w którym poczułam, że mam taki power, że mogę robić rzeczy niemożliwe. Zrobiłam film z Binoche, w Paryżu! A potwornie się bałam - że nie mówię po francusku, że Binoche, że Paryż, że nie dam sobie rady z ekipą. Dałam radę! Uwielbiali mnie. Z producentką się ścięłam, ale wygrałam. Potem zrobiłam film bez pieniędzy - z Chyrą i Kościukiewiczem, na Mazurach. I to jeszcze jaki temat? O księdzu katolickim. Udało się! To mi dało poczucie mocy.
I nigdy nie zamieniłabym tego na te 25 lat, strach, niepewność, kim się jest.
Co się takiego stało, że dorosłaś?
To jest jakiś proces. Zaczynasz czuć, że rzeczy, do których przywiązywałaś wagę, nie mają znaczenia.
Na przykład jakie?
Tysiąc różnych. Na przykład zasada, że nie możesz się rozstać z ojcem swojego dziecka dla dobra dziecka. Niekoniecznie, bo czasem okazuje się, że gorsza jest matka sfrustrowana niż matka, która odchodzi.
Wiele matek, które znam, jest sfrustrowanych. Patrzenie na nie sprawia mi przykrość. Nie realizują się jako kobiety, są skoncentrowane na dzieciach, które i tak kiedyś kopną je w dupę, ich mężczyźni je nagminnie zdradzają. A ja nie chcę w tym partycypować, wolę wziąć swoje życie we własne ręce.
I jak ono teraz wygląda?
Jest bardziej otwarte, płynne. Przeszłam już przez dwa poważne mieszkania, teraz wynajmuję, nie obrastam w przedmioty. Nie wiem, czy za rok nie będę mieszkała w Nowym Jorku albo w Honolulu. I to, że nie wiem, daje mi przyjemność z życia.
Do ludzi też się nie przywiązujesz?
Do ludzi akurat bardzo. Cenię wszystkich byłych partnerów. Tworzymy jedną wielką rodzinę, to są ludzie mi najbliżsi - nie mam taty i mamy, mam ich i przyjaciół.
Świat cię nie ocenia za twoje decyzje?
Ocenia bardzo. Ale radzę sobie z tym, co świat o mnie myśli. Kosztowało mnie to dużo nerwów, czasem histerii. Okazało się, że w tym niekonwencjonalnym środowisku są bardzo konwencjonalni ludzie i że moje życiowe wybory wzbudzają kontrowersje.
I co słyszałaś?
''Co to w ogóle jest, rozbijać rodzinę'' itd. Nie było to miłe. Traktowali mnie jak jakąś idiotkę, co ma kryzys wieku średniego i szaleje jak studentka.
Minął rok, przestałam się tłumaczyć, zaczęłam normalnie żyć, ludzie zaczynają się powoli przymykać.
Ten film ma być dzwonkiem dla kobiet? Takim lustrem: zobacz, niby wszystko masz, to dlaczego jesteś szara i czujesz, jakby ktoś cię odłączył od życia?
Moja koleżanka tak się poryczała na tym filmie, że się niemal udusiła. Było jasne, że to jest coś, co ona bardzo dobrze zna.
Też mogę tak powiedzieć.
A widzisz.
[...]
W ''Sponsoringu'' pokazujesz seks jako energię życiową.
Bo to jest energia życiowa! Jak się jej pozbawiasz, to umierasz.
Im dłużej związek trwa, tym bardziej ta energia się wytraca, ale równocześnie nie wierzę w zastąpienie jej przypadkowym seksem.
Twoja bohaterka próbuje dokonać zmiany w ramach swojego związku, ale napotyka opór męża. Okazuje się...
...że się już nie da. Bo to są już takie zastałe, zasklepione koleiny. Dzieci, wspólne kredyty, wspólne mieszkanie, wspólny samochód, wspólni znajomi. Jest taka ilość rzeczy, które się nawarstwiają wokół ciebie, że nie jesteś w stanie wyjść z tego zaklętego kręgu.
[...]
Wywiad z reżyserką Małgorzatą Szumowską (fajnie o jej życiu, a tu wycinek, w razie jakby za jakiś czas link nie działał):
[...]
Kobietom trudniej chyba oprzeć się społecznym oczekiwaniom...
Ale to od nich zależy, czy będą to robić, czy nie. Trzeba przestać się tak zapętlać, analizować, tylko działać. Ja nie mam wyrzutów sumienia, bo widzę, że mój syn jest tak fajnym chłopakiem, tak wiele rozumie z życia. Na pewno znajdzie się ktoś, kto powie, że on jest pokiereszowany, bo się rozstałam z jego tatą. Oczywiście, że tak, ale inne dziecko będzie pokiereszowane dlatego, że rodzice bez przerwy się kłócą albo tatuś zdradza, albo mamusia zdradza. Dzieci wszystko rozumieją. To jest szokujące, jak bardzo. Musisz im powiedzieć prawdę, bo one cię przyłapią na każdym najmniejszym kłamstwie.
I jak wytłumaczyłaś synowi swoją decyzję?
Powiedziałam mu wprost. Na szczęście on ma taką sytuację, że tata mieszka niedaleko, nadal się przyjaźnimy, pracujemy razem, dużo czasu razem spędzamy. Nie zawsze jest mu łatwo, ale on to rozumie.
Myślisz, że czterdziestka to moment, w którym ta odwaga może na nas spłynąć?
Na mnie spłynęła.
Ja się dopiero czuję sobą od półtora roku.
A co się wtedy wydarzyło?
Przyszedł moment, w którym poczułam, że mam taki power, że mogę robić rzeczy niemożliwe. Zrobiłam film z Binoche, w Paryżu! A potwornie się bałam - że nie mówię po francusku, że Binoche, że Paryż, że nie dam sobie rady z ekipą. Dałam radę! Uwielbiali mnie. Z producentką się ścięłam, ale wygrałam. Potem zrobiłam film bez pieniędzy - z Chyrą i Kościukiewiczem, na Mazurach. I to jeszcze jaki temat? O księdzu katolickim. Udało się! To mi dało poczucie mocy.
I nigdy nie zamieniłabym tego na te 25 lat, strach, niepewność, kim się jest.
Co się takiego stało, że dorosłaś?
To jest jakiś proces. Zaczynasz czuć, że rzeczy, do których przywiązywałaś wagę, nie mają znaczenia.
Na przykład jakie?
Tysiąc różnych. Na przykład zasada, że nie możesz się rozstać z ojcem swojego dziecka dla dobra dziecka. Niekoniecznie, bo czasem okazuje się, że gorsza jest matka sfrustrowana niż matka, która odchodzi.
Wiele matek, które znam, jest sfrustrowanych. Patrzenie na nie sprawia mi przykrość. Nie realizują się jako kobiety, są skoncentrowane na dzieciach, które i tak kiedyś kopną je w dupę, ich mężczyźni je nagminnie zdradzają. A ja nie chcę w tym partycypować, wolę wziąć swoje życie we własne ręce.
I jak ono teraz wygląda?
Jest bardziej otwarte, płynne. Przeszłam już przez dwa poważne mieszkania, teraz wynajmuję, nie obrastam w przedmioty. Nie wiem, czy za rok nie będę mieszkała w Nowym Jorku albo w Honolulu. I to, że nie wiem, daje mi przyjemność z życia.
Do ludzi też się nie przywiązujesz?
Do ludzi akurat bardzo. Cenię wszystkich byłych partnerów. Tworzymy jedną wielką rodzinę, to są ludzie mi najbliżsi - nie mam taty i mamy, mam ich i przyjaciół.
Świat cię nie ocenia za twoje decyzje?
Ocenia bardzo. Ale radzę sobie z tym, co świat o mnie myśli. Kosztowało mnie to dużo nerwów, czasem histerii. Okazało się, że w tym niekonwencjonalnym środowisku są bardzo konwencjonalni ludzie i że moje życiowe wybory wzbudzają kontrowersje.
I co słyszałaś?
''Co to w ogóle jest, rozbijać rodzinę'' itd. Nie było to miłe. Traktowali mnie jak jakąś idiotkę, co ma kryzys wieku średniego i szaleje jak studentka.
Minął rok, przestałam się tłumaczyć, zaczęłam normalnie żyć, ludzie zaczynają się powoli przymykać.
Ten film ma być dzwonkiem dla kobiet? Takim lustrem: zobacz, niby wszystko masz, to dlaczego jesteś szara i czujesz, jakby ktoś cię odłączył od życia?
Moja koleżanka tak się poryczała na tym filmie, że się niemal udusiła. Było jasne, że to jest coś, co ona bardzo dobrze zna.
Też mogę tak powiedzieć.
A widzisz.
[...]
W ''Sponsoringu'' pokazujesz seks jako energię życiową.
Bo to jest energia życiowa! Jak się jej pozbawiasz, to umierasz.
Im dłużej związek trwa, tym bardziej ta energia się wytraca, ale równocześnie nie wierzę w zastąpienie jej przypadkowym seksem.
Twoja bohaterka próbuje dokonać zmiany w ramach swojego związku, ale napotyka opór męża. Okazuje się...
...że się już nie da. Bo to są już takie zastałe, zasklepione koleiny. Dzieci, wspólne kredyty, wspólne mieszkanie, wspólny samochód, wspólni znajomi. Jest taka ilość rzeczy, które się nawarstwiają wokół ciebie, że nie jesteś w stanie wyjść z tego zaklętego kręgu.
[...]